8

1K 63 36
                                    

Od kilku godzin jestem w domu.Lekarz powiedział,że poinformuje mnie kiedy będę mogła odwiedzić rodziców.Zrobiłam sobie mocną kawę i poszłam na taras.Usiadłam na huśtawce i przypomniał mi się dzień kiedy się tutaj przeprowadziliśmy oraz ciągłe marudzenia Felix'a po drodze.Uśmiechnęłam się smutno i spojrzałam w stronę lasu.Normalnie teraz powinnam mieć już wybrane studia i złożone papiery na uczelnię.Gdyby nie ta przeprowadzka nic takiego by się nie wydarzyło niestety nikt z nas nie mógł przewidzieć tego co się stało.Upiłam łyk kawy i w tym samym momencie zauważyłam jakiś ruch za drzewami.Odłożyłam kubek na parapet i niepewnie poszłam w tamtym kierunku.Przez cały czas zdawało mi się,że słyszę czyjeś rozmowy.Nagle zauważyłam kogoś opartego o pień drzewa.Osoba była niska i nierównomiernie oddychała.Przyśpieszyłam kroku i nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam.

-Felix!-podbiegłam do niego i mocno do siebie przytuliłam.Był brudny i miał dużo siniaków oraz zadrapań-Tak się o ciebie martwiłam-powiedziałam dalej nie wypuszczając go z objęć.Felix rozpłakał się i kurczowo trzymał się mojej szyi-Chodź, muszę zawiadomić policję i zająć się tobą-złapał mnie za rękę i gdy zauważyłam jak lekko kuleje i co chwilę zwalnia kroku wzięłam go na ręce i zaprowadziłam do domu-Poczekaj tutaj -posadziłam go na kanapie-Zaraz wrócę

-Nie zostawiaj mnie samego-wyjąkał.Nigdy nie widziałam go w takim stanie i ten widok powodował,że łzy same napływały mi do oczu.Spełniłam jego prośbę i wykonałam telefon przy nim.Policja zawiadomiła mnie,że za kilka minut będą pod moim domem.Rozłączyłam się i ponownie przytuliłam brata.

-Kto ci to zrobił?-spytałam widząc na jego nadgarstku ten sam znak,który znajdował się na jego rysunkach.

-On-odpowiedział cicho.Nie musiał mi tłumaczyć o kogo chodzi bo doskonale to wiedziałam.

-Opowiesz mi co się jeszcze działo?-mówiłam łagodnie ale w rzeczywistości byłam roztrzęsiona.Felix westchnął ciężko i zmarszczył brwi.

-Ich jest dużo.Mieszkają w ogromnym domu...Byłem sam w dziwnym pokoju i-zrobił przerwę pokazując mi swoją rękę-Zrobił mi to.Camilla on wie-mówił niejasno przyglądając mi się ze zmartwioną miną.

-Co wie?

-Gdzie jesteśmy,nie możemy uciec...O-on chce-zająknął się i zaczął głośno szlochać-On zabije mamę i tatę!-podniósł głos.Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.Wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi powiekami.

-Rodzicom nic nie będzie zaufaj mi-starałam się go uspokoić.

-To w takim razie gdzie teraz są?!-spytał z pretensjami a mnie zaskoczyła jego nagła zmiana.

-Spokojnie Felix,później ci wszystko wytłumaczę na razie muszę się zając tobą

-Gdzie oni są-zignorował moje słowa.Czułam,że nic mi nie da okłamywanie go.

-Rodzice mieli wypadek,są w szpitalu-odpowiedziałam spuszczając wzrok.

-Musimy do nich jechać-podniósł się gwałtownie z kanapy i po chwili opadł na nią nie mogą utrzymać równowagi.

-Felix odwiedzimy ich ale musisz odpocząć.Proszę cię posłuchaj mnie-poprosiłam i poszłam z bratem do łazienki.Napuściłam wody i kiedy mój brat się kąpał wyjęłam z jego szafy czyste ubrania.Poszłam po ręcznik i pomogłam mu się umyć.Przeraziła mnie ilość zadrapań na jego plecach oraz twarzy.Pod kolanem miał sporego krwiaka.Powoli myłam szamponem jego ciemne włosy.

-Będziemy musieli pojechać do lekarza ktoś powinien się przyjrzeć tym raną-wytarłam go ręcznikiem i założyłam koszulkę.

-Nie chcę,nic mi nie jest-dodał mało przekonująco.

Skończ gręOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz