***
- Głupia suka!
Brian trzasną drzwiami po czym usiadł na łóżku chowając twarz w dłoniach.
- Mówiłem żeby się jej pozbyć od razu, to nie! Bo po co ktoś miałby mnie słychać! - wrzasnął.
- On wróci, nie wiem czemu tak się denerwujesz - powiedział spokojnie Toby, chociaż w środku czuł żal do Tima, że ich zostawił bez wyjaśnień.
- Wróci - zaśmiał się Hoodie i wstał z dotychczas zajmowanego przez siebie miejsca - I co z tego? Może wszyscy przywitamy go z otwartymi ramionami, a Operator machnie na to ręką?
- Ale. . .
- Wyjdź - warknął Brian w stronę Toby'ego, który przez zdenerwowanie ranił paznokciami swoje dłonie.
Jednak brunet dalej stał w miejscu tępo patrząc na wściekłą twarz przyjaciela.
- Powiedziałem wynocha! - Podszedł do Toby'ego i z całej siły wypchał go z pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz.
Toby powolnym krokiem zszedł po schodach, które pod wpływem jego ciężaru skrzypiał niemiłosiernie, ale z przyzwyczajenia chłopak nie zwrócił na to większej uwagi i zeskoczył z ostatnich dwóch schodków.
Skrycie zazdrościł Timowi, tego że udało mu się stąd wyrwać. Ale bolał go fakt, że porzucił go i Briana. W końcu zawsze trzymali się razem, można by było powiedzieć, że się przyjaźnią. Kiedy któryś z nich nie dawał już sobie rady z ich niesprawiedliwą codziennością, wyżalał się reszcie, a pozostali starali się coś w miarę możliwości mu zaradzić.
Slenderman odebrał im wszystko. Bliskie osoby, szczęście, o którym nikt z rezydencji dawno nie słyszał. Lecz nie to bolało najbardziej. Zabrał im człowieczeństwo, postradali zmysły, a wszelkie emocje zostały z nich wyprane, przynajmniej te, które normalny człowiek odczuwa na co dzień.
Toby oparł się o parapet i spojrzał na znajdujący się przed nim krajobraz lasu. Tak bardzo chciałby być normalnym człowiekiem z nudnym życiem i codzienną rutyną, kłócić się o drobnostki, za które ktoś z czasem pierwszy odważy się przeprosić, pokochać kobietę, która by się nim interesowała i o niego martwiła.
Zawsze w chwili gdy oddawał się marzeniom, gdzieś z tyłu głowy odzywał się cichy głosić, przypominający mu o jego prawdziwym losie, za murami rezydencji kogoś kto sam zbłądził i ciągnie za sobą innych.
***
Tim przytulił mnie do siebie i głośno westchnął. Uśmiechnęłam się i także go objęłam. Po chwili usłyszałam ciche skrzypienie drzwi od naszego pokoju. Oderwaliśmy się z Timem od siebie i zwróciliśmy nasze spojrzenia w stronę Doriana, na którego twarzy widniał grymas.
- Mam nadzieję, że wam nie przeszkodziłem - Uśmiechnął się krzywo i podszedł do nas. - Jak się czujesz, Camillo?
- Znośnie - odparłam.
Tim nieznacznie się ode mnie odsunął, zdawał się kompletnie ignorować obecność Doriana w pokoju. Stał z rękoma w kieszeniach bluzy.
- Tim - odezwał się po chwili Dorian. - Podjąłeś już decyzję?
Masky podniósł na niego wzrok i zacisnął szczękę.
- Na nic się nie zgadzam, nic się nie zmieniło. - warknął.
- W takim razie będziesz musiał opuścić to miejsce - powiedział spokojnie mężczyzna z lekkim uśmiechem na ustach.
- Słucham? - spytałam.
- Bardzo chętnie. - przerwał brunet i mnie wyminął.
- Co ty robisz?
- Ślepa jesteś? Wychodzę - burknął.
- Zostawisz mnie samą? Po tym co. . . - przerwałam czując gulę w gardle, która nie pozwalała mi mówić dalej.
- Po czym? No powiedz, bo nie do końca rozumiem o co ci chodzi - Uśmiechnął się kpiąco.
- Proszę cię, Tim - powiedziałam błagalnym głosem.
- Dorian co ty wygadujesz?! On nigdzie nie pójdzie - Wskazałam na Tima, starając się jakoś go zatrzymać.
- Zrozum, Camillo. Nie mam zamiaru trzymać tu kogoś kto dalej ma zamiar być pod władzą Slendermana. Szkodzi to nie tylko mi ale również tobie.
Pokręciłam przecząco głową i chwyciłam Tima za rękę.
- Jak masz zamiar go stąd wyrzucić to mnie też już nie zobaczysz. - powiedziałam lekko załamującym się głosem. Poczułam jak Tim się ode mnie odsuwa.
- Chciałaś być wolna, więc proszę cię bardzo. A teraz pozwól, że już wyjdę - odparł głosem przesiąkniętym kpiną.
Brunet wyszedł na korytarz. Spojrzałam na Doriana, którego twarz nie wrażała żadnych emocji. Nie czekając długo wybiegłam za Timem. Zbiegłam po schodach i złapałam chłopaka za ramię.
- Tim, co ci się dzieje? Przecież dopiero co. . .
- Camilla - westchnął i położył swoją zimną dłoń na moim policzku - Zarówno ty jak i ja czujemy się samotni, ale to co się stało to była tylko chwila słabości, nic więcej. Jak miałbym poczuć coś do kogoś kto wszystko rujnuje?
- Nie. . . To on ci miesza w głowie, Tim. Proszę - chwyciłam jego dłoń - zostań tu ze mną.
Chłopak cofnął się do tyłu i gorzko zaśmiał.
- Zawsze będzie miała to samo wytłumaczenie?
- Mam dla ciebie jeszcze jedną radę - ściszył głos. - Przez tyle lat nauczyłem się rozpoznawać świrów i normalne osoby. I mogę cię zapewnić, że On należy do tych pierwszych. - powiedział mając na myśli Doriana, którego kroki po korytarzu odbijały się echem od ścian.
Tim zamknął za sobą drzwi z hukiem, zostawiając mnie osłupiałą. Nie miałam już na to wszystko siły. Wszystko rujnowało się tak szybko. Myślałam, że zacznę od nowa, ale i tak zawsze skończę w tym samym punkcie. Sama z fałszywymi osobami dookoła.
- Szybko poszło. Myślałem, że będzie trudniej - odezwał się Dorian stojący za mną.
Prychnęłam w odpowiedzi i wyminęłam go, udając się na górę. Nie chciałam stracić Tima, nie w momencie kiedy przestał być mi obojętny. Mogłam za nim pójść, ale co by to dało? Jest uparty i tak zostałby przy swoim.
Ale na pewno nie odpuszczę. Slenderman zapłaci za krzywdy jakie wyrządził mi i innym.
CZYTASZ
Skończ grę
FanfictionCamilla wraz z rodzicami i jej młodszym bratem Felix'em przeprowadzają się do wymarzonego domu, w spokojnej okolicy z uprzejmymi sąsiadami. Niestety wszystko zaczyna się zmieniać kiedy Felix wspomina o różnych postaciach, które obserwują dom.