30

414 30 2
                                    

Jason jakby wyczuł, że już jesteśmy i z uśmiechem otworzył drzwi, następnie wpuszczając nas do środka. Po wejściu zauważyłam Laughing Jack'a, który nawet nie spojrzał w moją stronę, udając bardzo zajętego obracaniem pozytywki w swoich szponach. Jeden mężczyzna szczególnie przykuł moją uwagę, a raczej jego świecące oczy. Chłopak jakby wiedział, że mu się przyglądam więc podniósł wzrok i ukazał swoje także świecące zęby.

- Pewnie po drodze poznałaś Candy'ego. . .

Na te słowa niebiesko włosy klown podskoczył nerwowo w miejscu i wydał z siebie głośne westchnienie.

- Zapomniałem ci się przedstawić! - powiedział głośno, a każda osoba przebywająca w niewielkiej pracowni przyglądała mu się z lekkim rozbawieniem. - Jestem Candy Pop, cukiereczku - Uśmiechnął się szeroko i lekko schylił się w moją stronę.

- No okej, wracając - odezwał się Jason, widząc po mojej minie, że nie za bardzo wiem co powiedzieć. - Jack'a już znasz, a to. . .

- Sam się potrafię przedstawić Jason - wtrącił się chłopak i ku mojemu zdziwieniu zamiast normalnie do mnie podejść, uniósł się nad ziemią i po chwili pojawił się przede mną. - Jestem Puppeteer. - przedstawił się i poprawił czapkę na swoich długich, jak na chłopaka, włosach.

- Camilla - odpowiedziałam, chociaż i tak byłam pewna, że doskonale o tym wie.

- Wiesz już jaką decyzję podjęłaś? - spytał Jason.

Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi. Kiedy kazał mi się zastanowić liczyłam na więcej czasu, w końcu jakby na to nie patrzeć to ryzykuję ucieczką z rezydencji, szczególnie że jestem teraz pod kontrolą Slendermana. Jednocześnie jakoś ciężko mi uwierzyć, że Jason tak naprawdę chce żebym została u niego w pracowni.

- Nie sądziłam, że tak szybko będziesz chciał wiedzieć - powiedziałam po chwili milczenia.

- Chciałbym już wrócić do siebie, więc wolałbym wiedzieć teraz, bo zostanę tutaj ewentualnie na dwa dni.

- Potrzebuję jeszcze czasu.

- Tak jak mówiłem masz jeszcze dwa dni, do niczego cię nie zmuszam, w końcu jesteś proxy Slendermana, więc istnieje pewne ryzyko. . .

- Pewne ryzyko? Ostatnio mówiłeś, że nie znajdzie mnie u ciebie - powiedziałam lekko wkurzona.

- Nie jestem w stanie przewidzieć do czego się posunie jak zauważy, że ciebie nie ma.

- Świetnie - prychnęłam.

- Dlatego decyzja należy do ciebie.

Wyszłam z tymczasowej pracowni lalkarza z dziwnym niepokojem. Coś mi nie pasowało w jego zachowaniu. Był zbyt spokojny i miły. Z jakiej racji chciał mi niby pomóc? Na pewno nie dlatego, że nie pasuję do tego miejsca i źle się w nim czuję.

Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu i lekko się wzdrygnęłam.

- Tim, co ty tu robisz? - spytałam lekko zdziwiona, że znajduje się blisko pracowni lalkarza.

- Słyszałem o czym rozmawiałaś z Jasonem - powiedział szeptem i obejrzał się za siebie.

- Podsłuchiwałeś?!

- Ciszej - odezwał się nieco głośniej. - Słuchaj, może i wydaje się być miły, ale na twoim miejscu bym mu nie ufał. W rezydencji wiele osób wydaje się miłych, ale nie masz pewności co im siedzi w głowach.

- Dzięki, że mnie oświeciłeś, bo w życiu bym się nie skapnęła - powiedziałam z ironią. - Skoro jesteś dla mnie miły to znaczy, że powinnam przestać ci ufać? - spytałam i lekko się uśmiechnęłam.

- Nie o to mi chodziło - dodał pośpiesznie.

- Dobra, nie musisz się tłumaczyć. Tylko żartowałam.

Chłopak mruknął coś pod nosem i pokręcił głową.

- Jadłaś coś dzisiaj w ogóle? - zmienił temat, jakby nie chciał żebym wypytywała czemu nas podsłuchiwał.

Obróciłam głowę w jego stronę i uniosłam brwi w zdziwieniu.

- Martwisz się o mnie? - Zaśmiałam się gorzko.

Tim nic nie powiedział. Podrapał się po karku i odwrócił wzrok. Szliśmy dalej w krępującej ciszy. Kierowałam się w stronę swojego pokoju, ale po chwili zmieniłam zdanie. Zatrzymałam się w połowie drogi i spojrzałam na Tim'a.

- Muszę z kimś pogadać, jak chcesz możesz później do mnie przyjść.

Masky pokiwał jedynie głową i bez słowa mnie wyminął. Zachowywał się trochę dziwnie, ale nie mogłam mu się dziwić, po tylu latach mieszkania w rezydencji.

Postanowiłam pogadać w końcu z Felix'em. Brakowało mi go i nie mogłam znieść jak mnie ignorował. Zapukałam niepewnie do drzwi od jego pokoju i cierpliwie czekałam aż mi otworzy.

- Hmm - Spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem i dopiero po chwili zorientował się, że to ja. - Czego chcesz? - burknął.

- Pogadać - Uśmiechnęłam się niepewnie do niego. - Wpuścisz mnie do środka?

- Jestem zmęczony - powiedział zachrypniętym głosem i odchrząknął głośno.

- Nie chcę się z tobą już kłócić.

- Serio nie mam teraz siły na rozmowę.

Przez uchylone drzwi zauważyłam rzucone na oparcie krzesła brudne od krwi ubrania. Specyficzna broń mojego brata, którą były karty, leżały porozrzucane na ziemi. Były brudne od ziemi i czerwonej cieczy, która znajdowała się także na podłodze. Wzdrygnęłam się, co nie umknęło uwadze Felix'a. Obejrzał się za siebie i cicho zaśmiał. Spojrzał na mnie i momentalnie na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, tyle że nie był on przyjazny a raczej przerażający. W jego oczach zobaczyłam to samo co u Jeff'a kiedy pokazuje mi jak kogoś zaatakować. Szaleństwo. To to widziałam teraz w jego oczach i szerokim uśmiechu. Bolało mnie to jak się zmienił i jaki pewnie już zawsze będzie.

- Muszę trochę ogarnąć ten bałagan, może chciałabyś mi pomóc? - Zaśmiał się widząc moją minę.

- J-ja muszę już wracać - zająknęłam się i cofnęłam do tyłu, nie podobała mi się jego zmiana zachowania.

- Naprawdę? A ja myślałem, że chciałaś ze mną pogadać. Czego się boisz? Jak byłem dzieckiem zawsze pomagałaś mi sprzątać zabawki, to to samo.

- Nie Felix, to nie jest to samo. - Pokręciłam głową.

Felix trzasnął drzwiami. Stałam przez chwilę w miejscu analizując wszystko co przed chwilą się wydarzyło. Szybkim krokiem zeszłam piętro niżej i zamknęłam się w swoim pokoju. Zaczęłam żałować, że Slenderman nie wyczyścił mi pamięci, najchętniej zapomniałabym o wszystkim co mnie spotkało, o tym że mam brata i o tym jak się tutaj znalazłam. Nie zrobił ze mnie swojej marionetki, co było dla mnie dziwne. Chociaż w głowie i tak słyszałam cichutki głosik, który podpowiadał mi, że jeszcze nie. Miałam uczucie jakby czekał aż całkowicie się załamię i wtedy będzie wiedział jak mnie zniszczyć. Jeśli tak to nie musiał długo czekać. Wytarłam mokre policzki, przeklinając siebie w myślach, że pokazałam swoją słabość. Miałam nadzieję, że wszystko się ułoży, że wcale nie jest to takie trudne.

Tak strasznie się myliłam.

Skończ gręOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz