- Dobra, spróbuj jeszcze raz. W końcu powinno ci się udać. - motywował mnie Jeff, kiedy nieudolnie celowałam w namalowane koło na pniu drzewa.
Wzięłam głęboki wdech i z nadzieją, że uda mi się tym razem trafić do celu, wypuściłam przedmiot z ręki. Jęknęłam z niezadowoleniem kiedy nóż wylądował kilka centymetrów przed drzewem.
- Nie jest aż tak źle, przynajmniej teraz rzuciłaś prosto. Lepsze to niż jakbyś ciągle rzucała gdzie popadnie.
- Nie musisz udawać, Jeff. To jest jakaś porażka - powiedziałam załamana i usiadłam na trawie.
- Musi być coś co ci dobrze idzie. Czym zabijałaś u Skrolla? - spytał siadając obok mnie.
- Zabijałam? - Spojrzałam na niego i gorzko się zaśmiałam. - Nie wychodziłam stamtąd. Znalazłam się u was tylko dla tego, że nie umiałam się dobrze bronić. A u Skrolla wybrałam łuk, bo wtedy wydawał mi się jedyną fajną bronią, jak widać popełniłam błąd.
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że nigdy nikogo nie zabiłaś? - W jego głosie słyszałam niedowierzanie.
- No tak. Nawet z nikim nie walczyłam, no jedynie raz z Felix'em i o dziwo wtedy nie szło mi tak źle, ale pewnie to dla tego, że się bałam i musiałam się bronić.
- Czemu nie powiedziałaś mi od razu?
- Po co? Coś by to zmieniło?
- Slender powinien o tym wiedzieć. Jak wyśle cię na pierwszą misję. . .
- To i tak zapewne z niej cała nie wrócę, więc nie ma co nad tym rozmyślać - przerwałam mu i podniosłam się z ziemi. - Jest już ciemno, może lepiej wracajmy.
Jeff stanął obok mnie i razem wróciliśmy do rezydencji, po drodze nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa. W środku zobaczyłam Jack'a siedzącego na kanapie. Rozmawiał z dziewczyną, którą widziałam podczas mojej ostatniej kłótni z nim. Spojrzała w moją stronę, a mój wzrok zatrzymał się na jej twarzy, a szczególnie na dziwacznym zegarku w oku.
- Chcesz coś? - burknęła po chwili.
- Nie, ja tylko. . .
- Chodź już. - Jeff szarpnął mnie za ramię i wszedł po schodach na górę.
- Nie odnajdziesz się tu - odezwał się po chwili.
- Co ty nie powiesz - odpowiedziałam ironicznie.
- Jakim cudem w ogólne znalazłaś się u Skrolla? - spytał otwierając drzwi od swojego pokoju i wpuścił mnie do środka.
- Mam ci się teraz zwierzać? - Zaśmiałam się.
- Wiesz, skoro już tu jesteś to dobrze by było wiedzieć o tobie trochę więcej niż to, że jesteś siostrą Felix'a.
Usiadłam na rogu łóżka, zrzucając z niego puste opakowanie po chipsach.
- Tak po prostu.
- Co? W jakim sensie po prostu.
- Nie sądzę by była to jakaś ciekawa historia. Nic szczególnego nie musiałam zrobić. Po tym jak Tim zabrał Felix'a nikt nie chciał mi uwierzyć w to co się naprawdę stało. Policja proponowała mi terapię, jakbym była jakąś wariatką. Przez pięć lat użerałam się ludźmi, którzy wypytywali o mojego brata, szukając wielkiej sensacji. Równie dobrze mogłam powiedzieć, że porwało go ufo a połowa miasta zaczęła by o tym gadać. Wieczorem kiedy wracałam z pracy ktoś stał przed drzwiami od mojego domu. Byłam tak wpatrzona w tę postać, że nie zauważyłam jak ktoś stanął za mną - przerwałam i spojrzałam na Jeff'a siedzącego po turecku na podłodze i uważnie słuchającego wszystkiego co mówię. - Przerażasz mnie jak tak się na mnie gapisz - Stwierdziłam po chwili, a chłopak jedynie się zaśmiał.
CZYTASZ
Skończ grę
FanfictionCamilla wraz z rodzicami i jej młodszym bratem Felix'em przeprowadzają się do wymarzonego domu, w spokojnej okolicy z uprzejmymi sąsiadami. Niestety wszystko zaczyna się zmieniać kiedy Felix wspomina o różnych postaciach, które obserwują dom.