23

475 30 0
                                    

Emma skuliła się w kącie, nie odrywając wzroku od cierpiącej Glorii. Serce biło jej szybko, co chwilę przypominając w jakiej sytuacji się znalazły. Modliła się w myślach o cud, czuła się winna wszystkiemu.

Paskudne stwory wpatrywały się w nią z wyższością i rozbawieniem, kiedy brunetka wstrzymywała oddech przy najmniejszym hałasie. Kolejny krzyk Glorii rozniósł się po niewielkim pokoju, powodując nieprzyjemnie dreszcze na ciele Emmy. Odwróciła wzrok od zakrwawionej twarzy blondynki, która była jeszcze bardziej blada niż zwykle.

- Zadam ci to pytanie ostatni raz - mówił przez zaciśnięte zęby Skroll. - Zgadzasz się współpracować? - spytał przerażająco spokojnym głosem.

Kiedy dziewczyna nic nie odpowiedziała ostre narzędzie przecięło skórę na nodze i ramieniu dziewczyny, powodując głębokie rany, z których niepohamowanie płynęła krew. Krzyknęła przeraźliwie, zanosząc się płaczem.

- Więc słucham. - odezwał się ponownie, wykrzywiając usta w krzywym uśmiechu.

Ostry, brudny od krwi nóż znalazł się przy szyi Glorii. Skroll uśmiechał się z satysfakcją, widząc że dziewczyna walczy by nie zamknąć powiek. Nieudolnie powstrzymywała pojękiwanie z bólu, co jeszcze bardziej bawiło mężczyznę. Blondynka pokiwała twierdząco głową, nie mając siły odpowiedzieć. Sznury, którymi była związana spadły na ziemię. Creepy Friend podszedł do niej, chwycił jej nadgarstki, ciągnąc ją z całej siły do góry. Wyszedł z pokoju z ledwo przytomną dziewczyną, która - sądząc po jej zamglonym spojrzeniu - nie wiedziała co się do końca dzieje.

Kiedy drzwi zostały zamknięte z trzaskiem Skroll podszedł do przerażonej Emmy, która starannie unikała jego wzroku.

- Strata brata musiała być dla ciebie czymś koszmarnym - odezwał się z udawanym przejęciem, powolnym krokiem idąc w stronę brunetki. - Aż szkoda było patrzeć na jego ciało bezwładnie zwisające z gałęzi.

Po twarzy Emmy zaczęły spływać łzy. Dłonie jej się trzęsły, a jej wzrok stale był utkwiony w jednym miejscu.

- Ale nie przejmuj się - szepnął, gdy był wystarczająco blisko niej. - Zginiesz tak samo marnie jak on.

***

Uśmiechnęłam się szeroko widząc pusty salon. Spojrzałam na Felix'a, który mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. Jakoś nie zależało mi na zawarciu przyjaznych relacji z mieszkańcami rezydencji, co najwyraźniej mój brat bardzo chciał zmienić.

Zrobiłam krok do przodu, czego chwilę później pożałowałam. Syknęłam z bólu i ponownie weszłam na schody.

- Co ty robisz? - spytał przyglądając mi się uważnie.

Wskazałam ręką na odsłonięte okno, przez które wpadało słońce.

- Przez tę bliznę na plecach muszę tego unikać. - powiedziałam przyglądając się swojej poparzonej dłoni.

- Idź z tym do Operatora, może da radę się tego pozbyć.

Uniosłam brwi i prychnęłam pod nosem.

- Chyba podziękuję.

Felix westchnął i poszedł do kuchni. Poczułam szarpnięcie za rękaw swojej przydługiej koszuli. Odwróciłam się, a na mojej twarzy zagościł niepewny uśmiech widząc brązowowłosą dziewczynkę z licznymi ranami na jej ciele.

- Pobawisz się ze mną? - spytała z szeroko otwartymi zielonymi oczami, które w jakimś stopniu mnie zaniepokoiły.

- Nie, nie pobawi się z tobą, Sally. - Do kuchni wszedł wysoki chłopak, z lekko zsuniętą niebieską maską na głowie.
Szedł w stronę Felix'a, w pewnym momencie zahaczając butem o nogę od krzesła. Przeklął pod nosem i szybko się wyprostował, ciągle coś do siebie mówią.
Dziewczynka - nie zauważyłam nawet kiedy - wyszła z pokoju.

- Irytujący bachor. - burknął w stronę mojego brata.

Felix wzruszył ramionami i wyjął z szafki chleb. Wrócił się do lodówki, wyjmując z niej kilka produktów.

- Zrobić ci? - Spojrzał na mnie i zaczął smarować pieczywo masłem.

- Co to za jedna? - odezwał się chłopak w masce z głową zwróconą w moją stronę.

- Camilla. - odpowiedział krótko mój brat.

- Yhm. - Chłopak nie wydawał się zbytnio zainteresowany i po chwili wyszedł z kuchni bez słowa.

Oparłam się plecami o ścianę i cierpliwie czekałam, aż Felix skończy robić sobie jedzenie.
O dziwo w rezydencji panowała idealna cisza. Jedynie co jakiś czas słychać było czyjeś kroki na górze.

- Okej, możemy iść. - Zabrał talerz do ręki i podszedł do mnie.

Wróciliśmy do jego pokoju.
Usiadłam po turecku na łóżku, rany na plecach coraz bardziej zaczynały mnie piec.

- Kto to był? - spytałam widząc zaciekawione spojrzenie Felix'a.

- Aaa, to był Jack - odpowiedział z pełnymi ustami. - Opowiadałem mu trochę o tobie.

- Co mu się stało? - Wskazałam ręką na swoje oczy.

- Dość długa historia - mruknął. - Lepiej go o to nie pytaj, jak już przyjdzie wam kiedyś rozmawiać.

- No okej - Nie dopytywałam, bo Felix najwyraźniej nie chciał mi powiedzieć co przytrafiło się Jackowi.
- Wiesz, chyba wrócę do swojego pokoju, może uda mi się jeszcze zasnąć, chociaż na chwilę.

- Jasne, jak coś to później do ciebie wpadnę, może po południu będzie więcej osób w salonie.

- Już myślałam, że odpuściłeś. - powiedziałam ze zrezygnowaniem, otwierając drzwi na korytarz.

Felix jedynie uśmiechnął się głupkowato. Zamknęłam drzwi od jego pokoju i skierowałam się w stronę swojego.

Skończ gręOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz