20

462 30 5
                                    

Po tym jak Lazari zabrała klucz by się ze mną spotkać, z powrotem wylądowałam w ciemnym pokoju. Dziewczynce najwyraźniej zabroniono się ze mną spotykać, bo od tamtego czasu nie przyszła ani razu, zresztą nikt nie przychodził. Moim codziennym zajęciem stało się słuchanie rozmów z dołu, a raczej ich urywek. Głównie zdarzały się kłótnie, albo tylko je było słychać. Podeszłam do drzwi i chwyciłam za klamkę, licząc że zdarzy się cud i drzwi będą otwarte, ale tak jak się spodziewałam ani drgnęły. Oparłam się o nie plecami i usłyszałam czyjeś ciężkie kroki, które ucichły dopiero pod pokojem, w którym się znajdowałam. Przyłożyłam ucho do drzwi i przysłuchiwałam się czyjeś rozmowie.

- No chwila, widzisz że go szukam.

Po głosie poznałam, że jest to ten sam chłopak, który przyłapał mnie na ucieczce z pokoju, w którym teoretycznie miałam być przez cały czas zamknięta.

- Jak mam otworzyć drzwi to musisz się posunąć, Lazari.

Uśmiechnęłam się szeroko słysząc imię dziewczynki. Wstałam z podłogi kiedy usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza.

- Camilla! - zawołała jak tylko chłopak otworzył drzwi.

- Co wy tu robicie?

Chłopak z wyciętym uśmiechem oparł się o framugę drzwi i spojrzał na mnie krzywo.

- Przyszliśmy po ciebie! Pan Slenderman nam pozwolił! - mówiła szybko i chwyciła mnie za rękę.

- Chyba za wcześnie się ucieszyłam. - powiedziałam pod nosem, czując jak mój entuzjazm zmalał na wspomnienie o demonie.

- Chodź. - Pociągnęła mnie za sobą i wyszłyśmy na korytarz.

- Gdzie idziemy?

- Do pana Slendermana, jest u siebie.

- Świetnie. - westchnęłam i zaczęłam się rozglądać dookoła rozważając możliwość ucieczki, w końcu tej dwójce spokojnie bym uciekła, przynajmniej tak mi się wydaje.

- Zaraz będziemy. - powiedziała z szerokim uśmiechem, który nie schodził jej z twarzy.

Stanęliśmy przed masywnymi drzwiami, które Lazari otworzyła bez problemu i powiedziała bym poszła za nią. W środku znajdowały się sterty papierów, które starannie omijałam żeby ich nie zrzucić, ani nie strącić stosów na podłodze. Po chwili zauważyłam Slendermana, którego twarz skierowana była w moją stronę.

- Przyprowadziliśmy Camilllę!

- Dziękuję ci, Lazari. Mógłbym cię poprosić żebyś poczekała razem z Jeffem na korytarzu?

- Ale czemu? Chcę zostać tutaj.

- Lazari .- Demon wypowiedział jej imię surowszym tonem i oparł łokcie na biurku.

- No dobrze, tylko nie chcę za długo czekać, chodź Jeff.

Kiedy drzwi się zamknęły usłyszałam westchnięcie Slendermana.

- Urocze dziecko - odezwał się po chwili.

- Słucham? - Byłam pewna, że się przesłyszałam.

Myślałam, że po wejściu czeka mnie poważna rozmowa, a on zaczyna od czegoś takiego.

- Lazari bardzo cię polubiła. Mamy z nią czasami problemy, ale wynikają one głównie z ingerencji Zalgo.

- O co ci chodzi ?! Jeśli chcesz coś ode mnie to powiedz od razu, nie nabierzesz mnie na te swoje sztuczki, więc możesz przestać udawać miłego.

- Na nic cię nie nabieram. Po prostu myślę, że dobrze się zdarzyło, że poznałaś Lazari, będzie ci łatwiej się przyzwyczaić.

- Niby do czego?

- Nie uda ci się stąd uciec, a nawet jeśli to daleko nie zajdziesz. Któryś z moich proxy zaprowadzi cię do twojego nowego pokoju.

- Nie, nie mam zamiaru tutaj zostać.

Skierowałam się w stronę drzwi i kiedy miałam chwycić za klamkę zostałam gwałtownie odrzucona do tyłu.

- To nie była prośba.

Jego oschły ton spowodował, że po moim ciele przeszły ciarki. Wstałam z podłogi i spojrzałam na bandaż na mojej nodze, który przesiąkną krwią. Ktoś stanął za mną i chwycił za ramię.

- Zaprowadź ją do Ann, niech zmieni jej bandaże.

Chłopak w kominiarce skinął potworowi głową i wyszedł ze mną z gabinetu. Jeffa i Lazari nie było na korytarzu, najwyraźniej znudziło im się czekanie więc postanowili się czymś zająć. Zeszliśmy po schodach piętro niżej, nie odzywając się do siebie ani słowem, przez co czułam się nieswojo. Po chwili zauważyłam kogoś idącego w naszą stronę. Na mojej twarzy pojawiło się niezadowolenie kiedy tym kimś okazał się Tim.

- Zaprowadzę ją do jej pokoju. - powiedział zachrypniętym głosem.

- Operator kazał iść z nią do Ann.

- Dobra, możesz iść, Hoodie.

- Jak chcesz.

Chłopak poszedł, zostawiając mnie samą z Timem.

- Wszystko okej? - spytał.

Nie odpowiedziałam mu i po krótkim milczeniu znowu się odezwał.

- Rozumiem, że masz do mnie żal, ale to było siedem lat temu.

- I co z tego ?! Gdyby nie ty to . . .

- To co? - przerwał mi - Dalej byś jeździła po hotelach bez najmniejszego celu. Takie rozwiązanie było najlepsze, wierz mi.

- Nie no, w takim razie gratuluję ci pomysłowości - powiedziałam z ironią - Może jeszcze mam ci podziękować ?

Tim powiedział coś niezrozumiałego pod nosem i kiedy znaleźliśmy się przed pokojem tej całej Ann, wpuścił mnie do środka.

- Co znowu? - spytała kobieta nieprzyjemnym tonem i zmierzyła mnie wzrokiem - Co to za jedna?

- To Camilla, Slender prosił byś zmieniła jej bandaże.

- Chwila - mruknęła i zaczęła czegoś szukać w szufladzie - Dobra, podejdź tu.

Usiadłam we wskazanym miejscu i  przyglądałam się temu co robi. Chwyciła butelkę z jakimś płynem, którym następnie namoczyła wacik.

- Będzie cię szczypać. - poinformowała mnie zanim zaczęła oczyszczać ranę.

Tim opierał się plecami o ścianę i co jakiś czas zerkał w moją stronę. Gdy bardziej mu się przyjrzałam zauważyłam wory pod jego oczami oraz rozczochrane włosy. Tak samo wyglądał kiedy po raz pierwszy spotkałam go w hotelu. Do dzisiaj żałuję, że pozwoliłam by mi pomógł. Może gdybym wtedy odmówiła wszystko potoczyłoby się całkiem inaczej.

- No, gotowe. - oznajmiła dziewczyna.

- Dzięki.

Wstałam z krzesła i kiedy stanęłam na zabandażowanej nodze syknęłam z bólu. Tim podszedł do mnie i chwycił za ramię.

- Poradzę sobie. - Odepchnęłam jego rękę i powolnym krokiem wyszłam z pokoju.

Chłopak trzasnął drzwiami i podszedł do mnie. Nie odezwał się ani słowem, aż pod sam pokój, który miał teraz należeć do mnie.

- No wchodź. - powiedział widząc jak stoję w miejscu.

Zignorowałam jego ton i pchnęłam drzwi, które głośno zaskrzypiały. W środku znajdowało się średniej wielkości łóżko, szafa oraz niewielkie biurko. Okna w pokoju były zabite deskami, co mnie nie zdziwiło. Spojrzałam za siebie i zauważyłam, że Tima już nie ma. Pomimo że byłam strasznie głodna to zmęczenie wzięło górę. Zamknęłam drzwi od pokoju i położyłam się na świeżej pościeli, momentalnie zasypiając.

Skończ gręOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz