Rozdział 2

480 26 1
                                    

Podróż była długa i męcząca. Leciałyśmy jakieś 20 godzin. Ciągle gadałyśmy o tym jak teraz będzie wyglądać nasze życie. Na lotnisku czekała na nas rodzina, u której przez najbliższy rok mieliśmy mieszkać. Byłam zestresowana całą sytuacją, ponieważ bałam się, że nie zrozumieją tego co do nich mówię po angielsku.

- Hej Alex! - zuważam pana Broodleya, który jest przedstawicielem całej tej firmy.

- Dzień dobry! - odpowiadam.

- Długo tu czekajcie? Chodź zaprowadzę Was do rodziny. Właśnie - może przedstawiasz mi koleżankę? - zapytał lekko się uśmiechając

- To moja przyjaciółka Berenice. Znamy się od przedszkola i traktuje ją jak własną siostrę.

- Miło mi - odpowiedział

- Mi również - lekko sie zaśmiała

Zaczęliśmy iść w stronę drzwi wyjściowych. Na zewnątrz zauważyłam 3 osoby, które na kogoś czekały.

- A więc to jest Tom, Jessica i ich mała córeczka Tosia.

- Dzień dobry! - jednocześnie się przywitałyśmy

- Nazywam się Alex, a to moja przyjaciółka Berenica. Bardzo się cieszymy, że zgodzili się Państwo na ugoszczenie nas w swoim domu. - powiedziałam

- Żaden problem! Dla nas to sama przyjemność gościć tak ładne dziewczyny z Polski. A i mówcie do nas po imieniu. Czujemy się jeszcze młodo! - odpowiedziała Jessica

Poczułam się zawstydzona, bo nie uważam siebie za jakąś piękność. Co innego można powiedzieć o Berenice. Jest ładna, szczupła, naturalna i w dodatku jeszcze ślicznie śpiewa. Czego chcieć więcej? - pomyślałam.

- Lekko się uśmiechnęłam od razu zmieniając temat. Bera od razu zaczęła się bawić z małą Tosią. Umie zajmować się dziećmi, bo sama ma młodszą siostrę. Zuważyłam, że Tomowi bardzo się to spodobało.

- Widzę, że jesteście opiekuńcze - zaczął - to dobrze. Czasem będziemy potrzebowali Waszej pomocy nad tym maluchem. - uśmiechnął się patrząć w naszą stronę.

- Jesteśmy bardzo chętne! - odpowiedziałyśmy

W tej chwili Broodley powiedział, że musi już nas zostawić bo za 10 min ląduje następny samolot i musi znowu kogoś odebrać. Pożegnałyśmy się z nim i razem z naszą nową "rodziną" pojechałyśmy do domu.

Podróż nie trwała długo. Państwo Hanleyowie -bo tak mają na nazwisko- mieszkają w przytulnym domku położonym no obrzeżach Los Angeles. Pierwsze co przykuło moją uwagę to ogromny taras, który znajdował się za ich domem. Był cudowny, a na jego środku znajdowała się trampolina i mały płac zabaw. Kiedy Tom wyciągnął już wszystkie walizki z bagażnika, razem jednocześnie weszliśmy do środka. Dom w środku był pięknie udekorowany. Jessica zaprowadziła nas do naszego pokoju, który znajdował się na samej górze, a Tom w tym czasie gotuje obiad. Kiedy weszłyśmy do środka nie mogłam uwierzyć, że to wszystko jest przygotowane dla nas. Pomieszczenie jest ogromne! Mamy 2 duże szafy na ubrania, 2 lustra, 2 biórka, 2 łóżka i... Własną łazienkę! Przyjeżdżając tutaj nawet nie marzyłam o takich warunkach.

- I jak dziewczyny? Może być? - zapytała Jessica

- Czy może być?! Tu jest idealnie! Bardzo Wam dziękujemy - przytuliłyśmy się do niej.

- Ja idę na dół, pomóc mężowi coś ugotować. Wy w tym czasie odpocznijcie, weźcie chłodny prysznic, rozpakujcie się i zejdźcie na dół na obiad jak już będziecie gotowe.

- Dobrze - odparłyśmy.

Kiedy Berenica poszła się kompać, ja wysłałam SMS'a do rodziców z informacją, że jesteśmy na miejscu i wszystko jest ok. Potem rozpakowałam ciuchy, ogarnęłam się i weszłam na internet. Nagle zorientowałam się, że minęło już 30 min i że powinnyśmy zchodzić już na obiad. Uświadomiłam to Berenic, która ciągle zajmowała łazienkę. Pięć minut później byłyśmy już na dole.

- O! Jesteście w samą porę! - krzyknął Tom

- Siadajcie do stołu. Już nakładamy.

Zajęłyśmy miejsca i czekałyśmy, aż reszta się dosiądzie. Szczerze mówiać nie spodziewałam się, że Tom jest aż tak dobrym kucharzem! Podczas posiłku rozmawialiśmy o Polsce i porównywaliśmy życie w USA do życia w naszym państwie. Potem posprzątałyśmy i wróciłyśmy do swojego pokoju.

- I jak? Co teraz robimy ? - zapytała Bera

- Nie wiem jak ty, ale ja jestem padnięta! W dodatku jest zmiana czasu. U nas jest teraz środek nocy! Chodźmy spać, jutro jest niedziela. Wtedy wszystko pozwiedzamy i się zaklimatyzujemy :) - zaproponowałam

- Jestem za! - odpowiedziała

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

W następnym rodziale pojawi już się pierwszy chłopak! I jak? Może być? :)

Dreams come true...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz