Znak *20*

269 8 0
                                    

Draco, Profesor McGonagall i Profesor Dumbledore właśnie dotarli do Londynu. W Ministerstwie Magii nikt nie interesował się mugolakami nawet tymi ze zdolnościami magicznymi, lecz dzisiaj wystąpił wyjątek.. Chociaż Ministerstwem nie poruszyło to, że Granger została złapana i nikt nie wie gdzie.. lecz to, że została złapana przez sługi Czarnego Pana. Od razu powstaje myśl: Czarny Pan powrócił? Miejmy nadzieję, że to tylko wymysły Ministerstwa... 

- Draco, wiesz gdzie mogła twoja matka zabrać Hermione? - zapytała McGonagall. - Nic mi nie przychodzi na myśl.. Mogą być wszędzie.. Głupie by było gdyby były u mnie w domu.. - odpowiedział jąkając się Malfoy. - Warto sprawdzić.. - powiedział Dumbledore. - Ekhem, pozwolę sobie dodać, że jeżeli oni tam są Czarny Pan także może być.. - wtrącił się Knot. - Proszę Cię! - wykrzyczała McGonagall. - Przestan fantazjować tym powrotem, zakochałeś się? Ruszajmy już zanim będzie za późno..

Dumbledore deportował Dracona i profesor McGonagall do Dworu Malfoyów. - Jak mamy się tam dostać? Wszystko jest chronione przez zaklęcia.. Żadne alohomora nie zadziała.. - powiedział Draco. - Spokojnie Draco, musimy chwilę pomyśleć jak tam się dostać tak, aby nie zaczęli od razu atakować. - rzekł Albus. Malfoy załamany usiadł na ziemię opierając się o murek. - Jestem zwykłym dupkiem.. - szepnął Draco. - Słucham? - zapytała zdziwiona Minerva. - Zepsułem jej wieczór i pozwoliłem aby moja głupia matka i ciotka zabrały ją.. - Panie Malfoy. - podeszła Minerva do Malfoya. - Nie obwiniaj się za to.. Nie zdążyłeś temu zaprzestać, sam tak pan opowiadał... - Tak no wiem, ale to moja rodzina czyli wina spada też na mnie. - opowiadał Draco. - Nie, wina jest tylko po stronie twojej rodziny, która to zrobiła. Przepraszam, ale teraz nie czas na takie zażalenia, jeżeli chcesz ją jeszcze zobaczyć musimy ją uratować. - Tak, tak jasne.. 

Draco zaprowadził Dumbledore i McGonagall do przejścia przez starą piwnice, szczęściem drzwi były otwarte. Zakradli się i zobaczyli, że Hermiona ma przyłożony nóż do gardła przez Bellatrix.. obok głównego wejścia jest masa śmierciożerców... - Matko.. - rzekł wchodząc do salonu Draco. - Draco, synku. - wykrzyczała szczęśliwie matka, która podbiegła do syna, aby go przytulić. - Zostaw mnie.. - rzekł odrzucając matkę Draco. - Jak ty się wyrażasz do matki Draco, hm? - wtrąciła się Bella. - Tak, jak powinno się teraz do was szajbuski! - Draco! Co to ma być? - krzyknęła wściekła Narcyza. - Gdzie ona jest? - zapytał Malfoy. - Szukasz swojej szlamy? Wątpie, że ją jeszcze zobaczysz.. - odpowiedziała Bella ze swoim szalonym uśmiechem. - Oddajcie dziewczynę! - wkroczyła do salonu Minerva. - O proszę! Wysyłasz na swoją rodzinę jakiś tępych czarodzieji? - znowu odezwała się Bella. - Traktujecie tą szlame jak rzecz, że mamy wam ją 'oddać'.. - Odwal się! - rzekł wściekły Draco. - Spokojnie Draco.. - wkroczył Albus. - Dumbledore.. Chciałbyś zobaczyć się ze swoim starym przyjacielem? - rzekła po cichu Narcyza. - Lucjusz.. przywołaj go. Po tych słowach Lucjusz wstał z krzesła, odsłonił rękaw i nastawił rękę nad swój znak. Zrobiło się jeszcze mroczniej niż wcześniej, Minerva odsunęła się ze środka salonu z Draconem i Albusem na bok. Czarny pan pojawił się na dworze Malfoyów. - Panie, zobacz kto zaszczycił nas obecnością o to.. Albus. - ukłonił się Lucjusz. - Oh, tak. Nadal ten głupkowaty wyraz twarzy, witaj Albusie.. Minervo.. Draconie? - rzekł Voldemort. - Bella zostaw Hermione! - wykrzyczał Draco ignorując czarnego pana. - Her..miona? Któż to? - zapytał Voldemort. - Szlama panie. - rzekła cicho Narcyza. - Chcecie, aby tu i teraz.. w tym momencie.. zginęła? - śmiał się cicho Lord. - Nie róbcie jej nic! Zostawcie ją... - krzyczał Draco. - Zaraz będzie tu ministerstwo.. kto będzie miał większą przewagę? hm? - powiedziała Minerva. - Straszycie mnie.. ministerstwem? - znów roześmiał się Voldemort. - Szybciej wy zginiecie niż ono się tu pojawi.. - Draco.. pomóż.. - powiedziała cicho na jednym wydechu Hermiona. - Csi..- uciszała ją Bella. - Bello! - wykrzyczał Voldemort. - Puść to dziecko. - Ale, panie.. - Zostaw ją! Bella puściła Hermiona, a ta pobiegła szybko w ramiona Dracona. - Daje jej życie.. Ale nie za darmo.. - rzekł Voldemort po czym odszedł z dworu. - Hermiono, wszystko ok? - zapytała zmartwiona profesor. - Trochę mi słabo.. Możemy wrócić do zamku? - zapytała ledwo mówiąc Hermiona. - Tak, jasne.. Chodźmy szybko..

Wszyscy znaleźli się już w Hogwarcie. Każdy był zszokowany całą tą sytuacją i powrotem najgorszego wroga.. Chcieli na razie tą informację dla siebie, aby nie wzbudzać przerażenia wobec innych. - Draco, zaprowadź proszę Hermione do skrzydła szpitalnego, zaraz tam przyjdę. - powiedziała Minerva. - Albusie, pozostawiłam hogwart pod opieką profesora Filcha, ponieważ mu najbardziej ufałam.. - Dobrze Minervo.. Pójdę mu już poinformować, że już jesteśmy. 

Draco i Hermiona przyszli już do Pani Pomfrey, Draco był cały przerażony, Hermiona traciła siły coraz bardziej. - Da się ją uratować, prawda? - pytał przerażony Draco. - Oczywiście, że tak.. Ale dlaczego ona jest taka słaba? - zapytała pani Pomfrey. - Nie wiem.. Może przez tą ranę? - Jaką? .. O jezu. - Co się stało?! - Ona... ma znak.. - Jaki znak? - Znak.. od Voldemorta.. 

Draco zamarł. Nie mógł wydusić ani jednego słowa.. Hermiona należy teraz do sług Voldemorta.. Nie! Tak nie może być... Hermiona leżała na łóżku szpitalnym, a Draco trzymał jej dłoń i wpatrywał się w znak. - Jestem głupi.. - obwiniał się Draco. - Dlaczego tak na siebie mówisz? - spytała słabym głosem Hermiona. - Gdybym nie zrobił tej bitwy z Potterem nie zostałbym zawieszony i ty byś nie wybiegła z zamku.. Wtedy moja ciotka i matka nie zabrałyby Cię.. - To wyłącznie tylko moja wina.. Zachowałam się samolubnie i tyle. - odpowiedziała Hermiona. - Nie obwiniajmy się nawzajem.. módlmy się, żebyś wyzdrowiała.. Ale.. widziałaś.. to co masz na przedramieniu? - Niestety.. Wpadła na to Twoja mama.. - odpowiedziała Hermiona. - Boli Cię? - zapytał Draco. - Chyba o to Twojej mamie chodziło.. - Nie nazywaj jej już moja mama.. Skoro zraniła Cię. - Wszystko będzie dobrze. Może da się to jeszcze wyleczyć.. - mówiła Hermiona. - Pani Pomfrey na pewno coś zaradzi.. A tak w ogóle miałem dać Ci to na balu, ale on się nie odbył więc dam Ci to teraz.. Draco wyjął z kieszeni swojej szaty małe czarne pudełeczko i podarował je Hermionie. Ona zdartymi rękoma otworzyła jej a w nim znajdował się srebny łańcuszek z napisem : D+H. - O jeju Draco... Ale nie musiałeś.. - powiedziała zarumieniona Hermiona. - Podoba Ci się? - zapytał Draco. - No jasne jest piękn.. Nagle Hermionie zamknęły się oczy... powoli traciła oddech. Znak coraz bardziej otrzymywał mocniejszy kolor. - Hermiono? Hermiono! Pomocy! - krzyczał Draco. - Obudź się, proszę...

Dramione - ich historia.//zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz