I'm back bitches! 😎
Kto tęsknił?
Ja osobiście czułam się jak ćpun na odwyku, już w zeszłym tygodniu walczyłam ze sobą, żeby niczego nie dodać... Na szczęście usłyszałam kilka stanowczych "nie" i jakoś się powstrzymałam. To były ciężkie dni...
A teraz enjoy 😁
~ ~ ~ ~ ~
Louis
4 listopada
Pomagałem Harry'emu w przygotowywaniu obiadu, jednocześnie poruszając nasz ulubiony ostatnio temat, ale czułem, że niedługo pęknie.
– Przecież wiesz, że nie polecimy ekonomiczną, będziemy mogli położyć dzieci normalnie spać – powiedziałem, krojąc mięso. – Stać nas na to.
Harry spojrzał na mnie trochę sceptycznie.
– Nie patrz tak, tylko przypomnij sobie, ile zarobiłem przez ostatnie pół roku – zaśmiałem się.
– Czy ty sobie tego za bardzo nie zaplanowałeś? – zapytał.
Wyszczerzyłem do niego zęby. To tylko taki mały szczegół, że tak.
– Mam wrażenie, że i tak mi tego nie odpuścisz, ale może chociaż porozmawialibyśmy z dziećmi? Może oni nie chcą lecieć? Mają teraz tyle rzeczy w przedszkolu.
Tym razem to ja popatrzyłem na niego, unosząc brwi z niedowierzaniem, ale mój mąż tego nie widział zajęty swoją częścią gotowania.
– Dobrze, porozmawiamy z... Kurwa! – zakląłem, czując, jak nóż wszedł idealnie w mojego palca.
Harry spojrzał na mnie i natychmiast rzucił to, co robił, ruszając do łazienki, gdzie trzymaliśmy wszystkie leki. Odruchowo wsadziłem palec pod wodę.
– Tata, co znacy kulwa?
Podskoczyłem ze strachu, słysząc głos mojego syna i nie mając pojęcia, skąd on się nagle tutaj pojawił. Przez chwilę mnie zatkało i nie wiedziałem, co odpowiedzieć, ale on szybciej zabrał głos, prezentując mi z dumą kartkę, którą trzymał w swoich małych rączkach.
– Psyniosłem wam pokazać lysunek. Co znacy kulwa? – powtórzył pytanie.
– To bardzo brzydkie słowo, nie wolno go używać – odpowiedziałem. – A twój rysunek jest śliczny – pochwaliłem, ale naprawdę coraz lepiej im to szło. – Zostaw go na stoliku, to włożymy go do albumu.
Alex pokiwał głową, patrząc na mnie całkowicie rozanielony.
– A dlacego ty powiedziałeś tak bzydko? – drążył dalej.
– Bo zrobiłem sobie ałę w palca, ale nie powinienem tak mówić, tylko niegrzeczni ludzie mówią takie brzydkie rzeczy, prawda?
Mały znowu pokiwał głową, patrząc na mnie uważnie akurat, kiedy Harry wyszedł z łazienki, niosąc ze sobą prawie całą apteczkę. Liczyłem, że jak najszybciej zapomni i nie zacznie przeklinać.
– Pójdziesz po braciszka? – zaproponowałem. – Chcemy z wami porozmawiać.
Alex obrócił się na pięcie i ruszył do pokoju, a ja spojrzałem na Harry'ego, wyciągając krwawiącą dłoń w jego stronę.
– Louis, nie chcę nic mówić, ale to chyba trzeba zszyć, powinieneś jechać do szpitala – oznajmił, przyglądając się uważnie mojej ręce.
– Przestań, nic mi nie będzie – odpowiedziałem.
Nie takie rzeczy się ze mną działy, bywało już o wiele gorzej, ale niestety, taka praca, chociaż teraz może coś się zmieni.
– Louis – powiedział ostrzegawczym tonem.
– Dobra, zawiń to, pojadę, ale najpierw porozmawiamy z chłopcami.
Jak na zawołanie ta dwójka weszła do kuchni.
– Ja tez skońcyłem swój lysunek – powiedział dumnie Nate. – A kupis psa?
Uśmiechnąłem się, ignorując ból, kiedy Harry przemywał mojego palca wodą utlenioną.
– Jest śliczny – odpowiedziałem.
– A o cym chcecie z nami lozmawać? – zapytał Alex.
– Wpadliśmy z tatą na taki pomysł, chcielibyśmy jechać z wami na wycieczkę – powiedziałem bezpośrednio.
Nie było sensu tłumaczyć i wymyślać czegoś innego, za to Harry spojrzał na mnie wzrokiem „to ty na to wpadłeś, nie ja, i nadal nie jestem przekonany, więc mnie w to nie mieszaj".
– Będziemy lecieć solotem? – zapytał Nate.
– Samolotem i tak, polecimy – potwierdziłem.
Chłopcy spojrzeli porozumiewawczo po sobie i uśmiechnęli się szeroko.
– To chcemy – oznajmił Alex.
– Ale będziemy lecieć bardzo długo – odezwał się Harry. – Dłużej, niż jesteście w przedszkolu, a w samolocie będzie nudno, na pewno wytrzymacie tyle czasu?
– Tata, a kupis nam psa? – zapytał znowu Nate.
– Ale nie rozmawiamy teraz o piesku – odpowiedział mój mąż. – Chcemy z tatą wiedzieć, czy wytrzymacie tak długo i czy będziecie grzeczni na wakacjach.
– Tatuś, jesteśmy duzi – powiedział Alex z wyrzutem.
Spojrzeliśmy z Harrym po sobie. No tak, jak mogliśmy traktować naszych trzyipółlatków jak małe dzieci, przecież to byli już odpowiedzialni młodzi mężczyźni.
– Czyli obiecujecie, że będziecie grzeczni? – dopytałem. – Będziecie musieli uważać, żeby się nie zgubić, czasem pomóc mi albo tacie.
– Dobze, ale kupimy pieska jak psyjedziemy? Plooosę – jęknął Nate, patrząc na nas błagalnym wzrokiem.
– Tak, plosiiimy – dodał od razu Alex.
Co oni się tak uparli od jakiegoś czasu na tego psa? Czasami próbowali nas przekupić, ale nie dawaliśmy się tak łatwo.
– Zrobimy tak – powiedziałem. – Jak będziecie tak bardzo, bardzo, bardzo grzeczni, to my się z tatą zastanowimy nad tym pieskiem.
– Tak! – ucieszyli się od razu, podskakując na środku kuchni. – Będziemy mieli psa, będziemy mieli psa – powtarzali.
– Zastanowimy się – przypomniałem. – A teraz uciekać do swojego pokoju.
Od razu pobiegli w tamtą stronę, trzaskając po chwili drzwiami, za co Harry od razu ich upomniał, ale raczej tego nie słyszeli, bo z pokoju dochodziło tylko w kółko powtarzane „będziemy mieli psa".
– Nie zgadzam się na psa – powiedział mój mąż.
– Oj przestań, jakiegoś małego.
– Nie, Louis, żadnego psa.
– A właśnie, w tej kwestii mam jeszcze jedną propozycję – odezwałem się. – Może pomyślelibyśmy o kupnie jakiegoś domu? Dzieci rosną, a pies biegałby po podwórku i nie byłoby problemu z wyprowadzaniem go.
Harry uniósł brwi, patrząc na mnie z całkowitym niedowierzaniem.
– Dom? – zapytał.
– Tak, kochanie, jakiś niewielki.
– Porozmawiamy o tym, jak wrócisz ze szpitala – odpowiedział.
CZYTASZ
All of these stars will guide us home
Fanfiction[[ Written in the stars - część 2 ]] Harry nigdy nie przypuszczał, że przypadkowo poznana osoba będzie miłością jego życia... ...a przynajmniej tak mu się wydawało, zanim nie został w domu z dziećmi, a jego mąż znowu nie wylądował gdzieś w kosmosie.