To co? Kolejny? 😁
~ ~ ~ ~ ~
Louis
1 października
Obudziło mnie krzątanie po kuchni Harry'ego, więc wstałem z tej cholernie niewygodnej kanapy i zabrałem z niej poduszkę i koc.
– Pójdę obudzić dzieci – poinformowałem go.
Było mi go trochę szkoda. Wyglądał tragicznie, był cały zapłakany, a oczy miał podpuchnięte, ale sam był sobie winien.
Poszedłem do sypialni i położyłem wszystko na łóżku. Nie chciałem, żeby dzieci czegoś się domyślały. Zaraz po tym poszedłem do ich pokoju, wziąłem ciuchy, które zawsze wieczorem szykował im Harry i podszedłem do łóżka.
– Dzień dobry, wstajemy, chłopcy – odezwałem się, szturchając ich lekko. – Dalej, trzeba iść do przedszkola.
To było słodkie, kiedy spali przytuleni do siebie mimo osobnych łóżek, ale byli razem od samego początku i chyba nie dało się ich tak naprawdę rozdzielić.
– Nate, Alex, wstajemy.
Powoli zaczynali się budzić, na szczęście dla mnie. Chwilę później pomogłem im się ubrać w te ich identyczne ubranka i zaprowadziłem na śniadanie, z którym już czekał Harry. Zjedli je, nadal lekko zaspani, a po kilku minutach zjawił się Zayn, który odebrał chłopców. Nieźle to wymyślili z tymi dyżurami. Na nas wypadało co trzeci dzień.
– Louis – odezwał się Harry, kiedy bliźniaków już z nami nie było.
Przeszedłem przez kuchnię, mijając go i zacząłem robić sobie poranną kawę. Potrzebowałem kawy, żeby się obudzić po spaniu na tej cholernie niewygodnej kanapie, a musiałem się do niej przyzwyczaić, bo nie zamierzałem tak szybko wybaczać Harry'emu. Tak naprawdę nie wiedziałem, co mam z tym zrobić i nie miałem pojęcia, czy w ogóle mu wybaczę. Już kiedyś przerabialiśmy ten temat.
– Lou, przepraszam – powiedział. – Naprawdę byłem trochę pijany.
– Nie zwalaj tego na alkohol. Chciałeś tego – odpowiedziałem od razu. – Ile brakowało, żeby cię przeleciał?
– Lou – odezwał się płaczącym głosem.
– Przestań, Harry. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Nie było mnie cholerne pół roku, a ty od razu wskakujesz do łóżka i to jeszcze komu, pieprzonemu Nickowi, który cię bił. Źle ci, kurwa, tutaj? – zapytałem.
Byłem coraz bardziej wściekły. Robiłem wszystko, żeby Harry'emu było w życiu jak najlepiej, starałem się uchylić mu nieba, jemu i dzieciom, a on właśnie tak się odpłacał. Myślałem, że nasze małżeństwo znaczyło dla niego trochę więcej.
Harry po prostu patrzył na mnie i milczał, dobrze wiedział, że wina leżała głównie po jego stronie.
– I co teraz? – odezwał się w końcu. – Weźmiemy rozwód?
– Nie wiem – odpowiedziałem, czekając na moją kawę, po czym z kubkiem ruszyłem do salonu, zerkając jeszcze na zegarek i sprawdzając, ile czasu zostało mi do wyjazdu do pracy.
– A dzieci? – zapytał.
– Nie wiem! – krzyknąłem. – Daj mi wreszcie spokój.
Usiadłem na kanapie, stawiając kubek przed sobą i zacząłem szukać pilota, który tak naprawdę mógł być wszędzie.
– I jeszcze jedno – powiedziałem. – Obiecałem mamie, że przyjedziemy do niej w weekend.
– Mamy rocznicę ślubu – odpowiedział od razu, jakby chciał mi o tym przypomnieć, ale ja wystarczająco dobrze o niej pamiętałem.
– Mielibyśmy, gdyby nie ty – stwierdziłem, podnosząc kolejną poduszkę i nadal szukając tego cholernego pilota.
CZYTASZ
All of these stars will guide us home
Hayran Kurgu[[ Written in the stars - część 2 ]] Harry nigdy nie przypuszczał, że przypadkowo poznana osoba będzie miłością jego życia... ...a przynajmniej tak mu się wydawało, zanim nie został w domu z dziećmi, a jego mąż znowu nie wylądował gdzieś w kosmosie.