ArlettaBartczak dziękuję za ratunek! 😁😘
~ ~ ~ ~ ~
Harry
17 sierpnia
Przywitałem się z Niallem i Shawnem, po czym przytuliłem Julię, Haydena i Ryana.
Dzisiaj mieliśmy wyprawę na zakupy, nasza trójka i dzieci. Trzeba było kupić wszystko, co będzie nam potrzebne do przedszkola, a nie było z kim zostawić maluchów, bo Liam i Zayn byli w pracy, dlatego mieliśmy całą szóstkę ze sobą i szczerze się zastanawiałem czy jesteśmy w stanie sobie poradzić.
Zwłaszcza kiedy był tutaj Ryan...
To dziecko to jakiś diabeł wcielony, a bliźniaki i reszta zawsze przy nim były jeszcze bardziej nieusłuchane niż normalnie.
Zapowiadał się naprawdę ciężki dzień, a lista zakupów była cholernie długa.
– Dobra, od czego zaczynamy? – zapytał Niall.
– Co mamy na pierwszym miejscu na liście?
– Eee... Plecaki? – odpowiedział pytaniem Shawn. – Czekaj, gdzieś ją tutaj miałem – oznajmił, zaczynając przeszukiwać kieszenie i w ostatniej chwili łapiąc Ryana za kaptur, bo ten już zaczął uciekać.
Co oni robili z tym dzieckiem? Bliźniaki były w stanie roznieść dom, ale ten był sto razy gorszy.
– Mniejsza – odezwał się Niall. – Tam jest jakiś dziecięcy, idziemy tam.
Ruszyliśmy w tamtym kierunku, a Shawn nadal szukał naszej wspólnie zrobionej listy, bo oczywiście musieliśmy sobie podopisywać milion pewnie bezużytecznych rzeczy do tej, którą dostaliśmy z przedszkola.
– A jak tam z Zaynem? – zagadnąłem.
Ostatnio nawet nie mieliśmy czasu się spotkać i pogadać.
– Jak zawsze – odpowiedział. – Siedzi w pracy, wraca wieczorem.
– I dalej nic? Mieszkacie razem, praktycznie wychowujecie razem dziecko...
Byłem naprawdę zaskoczony ich zachowaniem. Mieszkali razem praktycznie od trzech lat, żyli jak stare małżeństwo, wychowywali wspólnie Ryana, ale nadal oboje chodzili na jakieś randki z innymi, zamiast w końcu zająć się sobą i stworzyć coś z tego, co już mają praktycznie pod nosem.
– Nie rozumiem was – powiedział Niall, na co tylko przytaknąłem.
– Jesteśmy przyjaciółmi i to wystarcza – odpowiedział Shawn. – A jak Louis?
– Nie rozmawiamy – odezwałem się dużo ciszej, żeby chłopcy idący kawałek przed nami nie usłyszeli.
– Dlaczego?
– Pokłóciliśmy się o to, że w Vegas wybrałem się z Nickiem na kawę. W ogóle już od dłuższego czasu się między nami psuje.
– Zróbcie sobie dziecko, to pomaga na problemy – zaśmiał się od razu blondyn.
– Wiesz po sobie? – zapytałem, na co ten roześmiał się jeszcze bardziej. – Poza tym troje mi wystarczy. Chłopcy – przywołałem synów, kiedy Niall zaczął wypytywać ekspedientkę, gdzie konkretnie znajdzie plecaki.
Liczyłem, że będą mieli dwa identyczne, bo przecież moi synowie musieli mieć wszystko takie samo. Wyglądali identycznie, ubierali się identycznie i jeśli tylko chciałem coś zmienić, kończyło się to niemiłosiernym płaczem, nawet spali razem, chociaż mieli osobne łóżka, ale to chyba właśnie była ta więź między bliźniętami. Byłem ciekawy, jak w ogóle w szkole poradzą sobie z ich odróżnieniem. Nawet mi i Louisowi zdarzało się ich czasami pomylić.
Miła pani ekspedientka zaprowadziła nas w odpowiednie miejsce i dzieciaki od razu zaczęły przebierać na półkach i powoli zaczynać się wykłócać, oczywiście standardowo najwięcej do powiedzenia miał Hayden, który nawet nie miał iść do przedszkola, bo był na to za mały, za to chyba był najbardziej zadziorny. W każdym razie bawiło mnie, kiedy to właśnie on ustawiał całą starszą czwórkę, wzywając po swojemu.
Spojrzeliśmy po sobie z minami męczenników. No to do roboty...
– Powoli – usłyszałem Nialla, kiedy sam zanurkowałem pośród plecaków obok moich synów, uważając na śpiącą w nosidle Pearl.
– No dobrze, chłopcy, co my tutaj mamy... Może taki? – zapytałem, pokazując im granatowy plecak z jakimś misiem.
– Dinozarł – ucieszył się Nate, wygrzebując jakiś z ogonem i kolcami dinozaura na plecach.
– Ja chcę, tata! Ja! – wtrącił się od razu Ryan, wyszarpując plecak z rączek mojego syna.
Oczywiście Shawn od razu go upomniał, ale czy na to dziecko w ogóle coś działo? W każdym razie musiałem szybko odwrócić uwagę mojego syna, który już miał łzy w oczach.
– A może taki, co? – zapytałem, biorąc pierwszy lepszy plecak, który akurat był z Minionkiem.
Nate od razu pokręcił głową, nadal mając zamiar się rozpłakać.
– Tata – usłyszałem głos Alexa, który stał po mojej drugiej stronie.
– Tak, kochanie? – zapytałem, obracając się, ale, jak się okazało, on wcale nie mówił do mnie, tylko przyglądał się plecakowi trochę przypominającemu rakietę z namalowanym na nim astronautą.
Uśmiechnąłem się do siebie, kiedy Nate od razu pobiegł do brata z szerokim uśmiechem na buzi.
– Chcecie taki? – zapytałem i od razu odpowiedziało mi chóralne „taaa!". – To musimy poszukać drugiego – oznajmiłem, wyłapując po drodze rączkę syna wędrującą do jego buzi. – Nie wolno, masz brudne rączki – upomniałem.
Nate'a wcale nie było łatwo oduczyć ssania kciuka, chociaż naprawdę się starałem, ale może niech Louis się tym zajmie, kiedy łaskawie wróci?
Znaleźliśmy drugi plecak, na szczęście identyczny, bo inaczej byłoby kiepsko i teraz musieliśmy zabrać się za resztę zakupów. Że też mieliśmy dopiero pierwszą rzecz.
– Co dalej? – zapytał Niall.
Spojrzałem na Haydena i o mało co nie wybuchnąłem śmiechem, kiedy on z dumą trzymał swój plecak, ku niezadowoleniu jego ojca. A ponoć to ja musiałem kupić wszystko podwójnie.
– Ręczniczek, buty na zmianę, woreczek na ubrania, kredki...
– Stop – odezwałem się, przerywając czytanie z kartki Shawna. – Po kolei.
CZYTASZ
All of these stars will guide us home
Fanfiction[[ Written in the stars - część 2 ]] Harry nigdy nie przypuszczał, że przypadkowo poznana osoba będzie miłością jego życia... ...a przynajmniej tak mu się wydawało, zanim nie został w domu z dziećmi, a jego mąż znowu nie wylądował gdzieś w kosmosie.