Kościół

15 3 0
                                    

Sadie

   Ta nowa - Kara - wcale nie jest taka super jak im się wszystkim wydaje. Okręciła sobie ich wokół palca zapewne za pomocą magii, ale mnie nie zdoła omamić. Pewnie przyleciała tu tylko po to, żeby przeprowadzić zwiad czy coś w tym stylu. Najgorsze jest to, że może zawrócić Aronowi w głowie i mi go zabrać! Niepotrzebnie ją przyjmowali do grupy. Muszę się jej jakoś pozbyć. 
   Do tego jeszcze Eris z Aronem cały czas odstawiają cyrk, bez przerwy się wykłócając. W końcu zostawiliśmy ich samych sobie, żeby się chociaż trochę ogarnęli, ale wątpię żeby to cokolwiek pomogło. Niedługo do nas dołączą i znowu zaczną się kłócić.

    Poirytowana całą tą sytuacją postanowiłam się przespacerować po łące, na której się zatrzymaliśmy. Może kolorowe kwiaty poprawią mój humor? Zdążyłam zrobić kilka kroków, gdy po drugiej stronie polany coś dużego, ciężko upadło na ziemię. Był to Aron z Eris na ramionach, oboje w opłakanym stanie. Przy nich klęczała już Moira. Przerażona szybko podbiegłam, żeby dowiedzieć się co się stało.

- Sadie, nie podchodź! - krzyknęła Moira, ale ja już się zbliżyłam. - Jest ryzyko, że Aron od nadmiaru energii eksploduje.

- A-ale jak to eksploduje?! Chyba wiesz co robić? - coraz bardziej przerażona wydusiłam z siebie.

- Spokojnie, sytuacja jest do opanowania. Tylko będzie to trochę skomplikowane, ale to nieważne, damy jakoś radę, prawda? - powiedziała demonica po czym na jej twarzy pokazał się sztuczny uśmiech. Chyba próbowała mnie pocieszyć. - Skoro już tu jesteś to ostrożnie przenieś Eris nieco dalej i sprawdź co z nią. Tylko nie dotykaj Arona!

   Mruknęłam potwierdzająco i podeszłam do dwójki nieszczęśników. Uważając, by przypadkiem nie dotknąć chłopaka, złapałam Eris pod pachy i dźwignęłam do góry. Przeniosłam i położyłam ją kilka metrów dalej. Przybliżyłam się do jej twarzy i czekałam. Po chwili poczułam na policzku słabe ciepło jej oddechu. Odetchnęłam z ulgą. Wyglądało na to, że jest tylko nieprzytomna, ale nie jestem ekspertem. Lepiej, żeby Akise to sprawdził. Jednak Aron jest w gorszym stanie. Najpierw trzeba się nim zająć. Zmartwiona wróciłam do demonicy i poinformowałam ją o stanie małej kosmitki, a ta kiwnęła głową z zatroskaną miną.

- Trzeba mu zbić gorączkę. - stwierdziła przykładając delikatnie rękę do czoła Arona. - Cholera jasna! Mógłby choć raz wrócić w całości... Nogę też trzeba posklejać. Lepiej idź po Akise, on więcej zdziała.

- Tak oczywiście, już idę! - Nie mogę pozwolić, żeby Aron eksplodował! Czym prędzej ruszyłam na drugą stronę łąki.

   Idąc po naszego jedynego medyka spotkałam tę paskudną Karę zbierającą jakieś dziwne rośliny. Spytałam do czego one służą, na co zmierzyła mnie wzrokiem, wyraźnie dając mi do zrozumienia, że to nie moja sprawa. Pewnie zrobi z nich jakąś truciznę i nas powybija jak szczury. Muszę ją obserwować. Poszłam dalej, gdzie Hazar siedział po turecku na trawie i grzebał w swojej niewielkiej torbie. Nawet mnie nie zauważył. W końcu dotarłam do niewielkiego dębu, pod którym drzemał mieszaniec. Obudziłam go i opowiedziałam o sytuacji, a ten zrobił przerażoną minę, skoczył na nogi jak poparzony. Ruszyliśmy biegiem.

   Po chwili byłam już z powrotem z Akise przy naszych umierających towarzyszach. Chłopak podszedł najpierw do Eris, złapał ją za nadgarstek. Skrzywił się i po chwili wahania przeszedł do Arona. Zapytałam Moirę czy wie czym wywołana jest tak wysoka gorączka.

- Widzisz moje dziecko co trzymam w ręce? - Moira podniosła się z klęczek i wyciągnęła do mnie otwartą dłoń, na której leżał czarno-czerwony pierścień z wygrawerowanym ziejącym ogniem smokiem. Wyglądał wspaniale. Chętnie sama bym go założyła. - Jest to magiczny pierścień zwany Aspektem Ognia. Daje on posiadaczowi moc władania nad ogniem i wzmacnia siłę fizyczną, jak i magiczną. Dlatego Aron dobiegł tu bez odczuwania efektów ubocznych przed ściągnięciem owego artefaktu. Jedyne co mnie zastanawia, to skąd on go wziął, bo na pewno nie ukradł od jubilera. Aspekty są bardzo dobrze poukrywane w najróżniejszych zakątkach wszechświata. Akise, już sobie z nimi poradzisz, prawda? - bardziej twierdziła niż pytała, po czym odeszła. Chłopak skinął głową i położył ręce na piersi Arona.

Kage no MachiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz