Czas na zmiany

36 5 0
                                    

Sadie

   Był późny wieczór, kiedy rzuciłam zepsutymi już nożyczkami w napiętą cięciwę łuku drugiej przeciwniczki, dzięki czemu nie miała jak mnie zaatakować. Zrozumiała, że tylko samobójca wystartowałby z gołymi pięściami na kosę, więc się wycofała i po chwili zniknęła pomiędzy drzewami. Lecz od razu zza jej pleców wyskoczył na mnie Aron z nożami. Zadawał cios za ciosem, a ja skutecznie je odpierałam nie mecząc się zbytnio, gdyż posiadałam większą wytrzymałość z racji demonicznego pochodzenia. Z uśmiechem na twarzy zdawałam każdy atak w stronę przeciwnika wiedząc, że mogę w każdej chwili to skończyć jedynym silnym ciosem - ale po co to robić, skoro tak dobrze się bawię? Nagle wyrwał mnie z zamyślenia śmiech mojego przeciwnika:

- Tą kosę to chyba rolnikowi zabrałaś. - stwierdził Aron cofając się krok dalej i naśmiewając się ze mnie.

- Lepiej błyszczeć rozumem niż jakimiś nożyczkami. - dodał po chwili jednocześnie podnosząc kawałek nożyczek. Bawił się nimi, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Było mi wstyd, ale zaraz tę emocje zastąpił czysty gniew i furia.

- To nie odpowiedni dzień na wkurwianie mnie. - powiedziałam siląc się na spokojny ton.

- Ściągnij tą maskę. Karnawał się już dawno skończył. - wciąż próbował mnie poniżać. Niestety nie jestem odporna na tego typu zagrywki, ale przecież martwy on mi się na nic nie przyda. Spróbowałam więc zagrać w jego grę.

- Zakładam ją, aby uniknąć wzroku takich jebanych pozerów jak ty. - Stwierdziłam głośno się śmieją.

- W tej walce nawet poziewać z tobą nie można. - rzekł coraz bardziej się śmiejąc. Trafił w mój słaby punkt. Nienawidziłam jak ktoś mówił mi co i jak mam robić, a tym bardziej w walce. Trudno było mi się opanować. Cała się trzęsłam próbując pohamować chęć oderwania mu głowy.

- Czy twoje motto to 'Obrażaj innych i stań się indywidualistą'? - po chwili dodałam - Wszystko jest tu do dupy, ale twój strój przebił moje najśmielsze oczekiwania. - Nie mogłam przestać się śmiać, wręcz się dusiłam.

- Nie żal ci tych wszystkich niewinnych ludzi, których zabiłaś? - spytał nagle z pełną powagą Aron wytykając mnie palcem.

- Czasem, gdy zabijałam, robiłam to dla przyjemności. - wyznałam. W momencie wypowiedzenia tych słów na głos uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nigdy nie chciałam zabijać. Zmusiła mnie do tego tamta rodzina...  Poczułam, że moja twarz zrobiła się mokra od łez. - Ale teraz... teraz już tak nie jest...  - Zdjęłam maskę żeby wytrzeć zaczerwienione od płaczu oczy, po czym zaczepiłam ją o pasek od spodni.

- Nie jest ci przykro, bo przecież jesteś demonem. Nie musisz udawać, że ci smutno. - odparł uśmiechając się kpiąco bawiąc się nożem w jednej ręce. - Jesteś po prostu potworem.

   Tego było już za wiele. Za długo pozwalałam się poniżać, co łamało mój wewnętrzny mur jaki stworzyłam po ucieczce z piwnicy, w której spędziłam dzieciństwo. Zaczynało mi się wszystko mieszać, a nie mogłam pozwolić na to by kompletny chaos zapanował nad moim życiem. Poprawiłam w rękach kosę i już biegłam do Arona, gdy nagle poczułam przeszywający całe moje ciało strumień elektryczności, niczym bardzo mocne kopnięcie prądem. Nie zdążyłam nawet krzyknąć,  a moje ociężałe ciało leżało już na chodniku, nie mogąc się ruszyć. Ostatnie co zobaczyłam to Arona leżącego naprzeciwko oraz Eris podchodzącą do nas wraz z tym mieszańcem.

                                                                                                  *

Kage no MachiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz