Przeszłość Arona

112 8 5
                                    

   Byłem dzieckiem wychowywanym w zamożnej dzielnicy. Ojciec był wpływowym politykiem, a matka szkoliła się na zawodową komandoskę. Bracia pracowali w szpitalu miejskim jako chirurdzy naczyniowi, a siostra od razu po ukończeniu 18 lat wyprowadziła się. Mieszkała daleko za miastem. Pracowała jako straż graniczna miasta, gdzie w kryzysowych sytuacjach walczyła łukiem.
   W wieku 6 lat dowiedziałem się, że moja rodzina popadła w długi w kasynie mafii. Tata zawsze powtarzał, że to nic takiego... do momentu otrzymania listów z pogróżkami.
   Po około miesiącu dom stanął w płomieniach, ojca porwano i prawdopodobnie zabito. Mama korzystając z doświadczenia nabytego na froncie postanowiła ze mną uciec. Niestety przewidzieli to, nigdy nic nie szło po naszej myśli.. Mama postanowiła podsadzić mnie na poddasze ruin domu, w którym byliśmy, a ona w tym samym czasie chciała spowolnić naszych oprawców. Wiedziałem doskonale, że zostanę sam, ale nie dawałem tego po sobie poznać, żeby mama się nie martwiła. Przekazała mi jeden ze swoich noży i powiedziała:

- Tylko głupcy się wachają, walcz do końca. - To były ostatnie słowa, które od niej usłyszałem.

   Korzystając z chwili wytchnienia stwierdziłem, że ucieknę z tego miejsca, żeby ofiara rodziców nie poszła na marne. Jak się spodziewałem zostałem sam... Jedyną rzeczą, którą miałem były wspomnienia, tylko z pozoru normalnego życia.
   Zacząłem trudnić się kradzieżą. Nie było ciężko patrząc na mój refleks i prędkość działania, a także z powodu szybkiej analizy sytuacji. Jedynym problemem była moja muskulatura. Nie byłem szczególnie silny, ale moja zwinność jakoś to nadrabiała. I tak przez 8 lat bez przerwy kradłem. Nie chciałem być zły, ale wydarzenia z kilku lat wstecz spaczyły mój umysł. Byłem arogancki oraz oziębły, nie okazywałem współczucia innym, nie czułem radości... Ból z przeszłości ciągle tkwił w głowie. Takie życie stało się codziennością. Oczywiście nie miałem zamiaru zabijać ofiar kradzieży.
  Dopóki nie poznałem Tenshiego - przestępcy, na którego głowę połasiłby się nie jeden płatny zabójca. A on wyciągnął do mnie ręke. W tamtym momencie było to jak grom z nieba.
   'Szansa lepszego życia czy próba porwania jakiegoś bachora?' - tak myślałem, ale po co miałby mnie porywać?
   Powiedział, że obserwował mnie i moją rodzine przez całe moje życie, czyli 14 lat. Widział we mnie niewykorzystany potencjał. Niczym nieoszlifowany diament. Stwierdziłem, że spróbuję uczyć się od niego. Nauczył mnie asasynacji, akrobacji oraz jak najlepiej wykorzystać otoczenie, żeby wygrać potyczkę. Zrobił ze mnie bezwzględnego mordercę, który dążył do zostania zabójcą numer 1. Na moje 16 urodziny podarował mi komplet shurikenów oraz kunai do rzucania. Ja dalej posiadałem nóż mojej matki w pochwie na plecach.
   Rok później postanowiłem się uniezależnić i przerosnąć mistrza. Spróbowałem przypuścić atak z zaskoczenia, ale niestety nie udało mi się.  Przewidział zamaszyste cięcie shurikenem, przerzucił mnie przez ramię i rzucił we mnie moją własną bronią. W tamtym momencie wiedziałem, że porażka jest prawie pewna. Robiąc sprawny unik udało mi sie przeżyć rzut shurikenem, ale i tak po tym starciu zostanie pamiątka - blizna na twarzy.
  Mój mistrz znał doskonale moje ruchy oraz asortyment, którym dysponowałem. Jednak o nożu matki nie wiedział i postanowiłem to wykorzystać. W tamtym momencie Tenshi wyciągnął swoją katanę oraz sztylet i próbował mnie zabić. Był silniejszy ode mnie jak każdy lepszy przeciwnik, ale za to ja byłem szybszy. Mimo to, moja próba zmęczenia go nie udała się.
  Za to ja powoli odczuwałem limit. Gdy dyszałem z wycieńczenia rozpaczliwie szukając pomysłu na pokonanie mistrza, nagle dach budynku zawalił się i przygniótł Tenshiego.
    'To moja szansa!' - pomyślałem.
   Jednak w tamtym momencie on poprostu się podniósł i jak gdyby nigdy nic strzepnął kurz z marynarki. Zaszarżował w moją stronę. Za pomocą swojej katany sprawnie doprowadzał mnie do granic moich możliwości.
   Po chwili rozpaczliwej obrony padłem na ziemię. Gdy Tenshi brał zamach przypomniałem sobie słowa mamy i w ostatnim momencie wyciągnąłem nóż wpychając go w klatkę piersiową przeciwnika. Zaśmiał się i powiedział, że dobrze mnie wyszkolił.
  Byłem zadowolony z rezultatów walki, ale nie przewidziałem, że całe zdarzenie było nadawane na żywo ze śmigłowca telewizyjnego. Całe Kage no Machi znało już moją tożsamość i przypisało mi śmierć rodziny jakiejś Saddie z drugiego końca miasta.
  I właśnie od tamtego momentu zacząłem trudnić się zabijaniem płatnych zabójców.
   Moje umiejętności były wystarczające, żeby dorównać dosyć wymagającym przeciwnikom. Eliminowałem cele jeden po drugim.
   W końcu napotkałem przeciwnika, który stawiał opór. Nie potrafiłem go trafić, ale za to on robił ze mną co chciał. Powiedział, że może mnie nauczyć sztuki intensywnej walki. Był wampirem, lecz nasze historie były podobne. Oboje straciliśmy rodziny w młodym wieku. Jedyna różnica to nasze umiejętności oraz broń. Walczył kataną wykonaną ze szkarłatnej stali. Owa stal idealnie spowalniała regenerację każdego gatunku. Okazało się, że był on synem zamordowanej rodziny z drugiego miasta. Chciał się odegrać, nie ryzykując przy tym życiem. Opowiedział mi jak mogę znaleźć Sadie i opisał mi dokładnie jej motywy. Miejscowa hackerka wysyłała mu informacje o niej, a on przekazywał je mnie. Polubiliśmy się, aczkolwiek dalej nie wiedziałem jak mój nowy znajomy ma na imię. Po 2 latach tej znajomości dowiedziałem się, dlaczego tak naprawdę mnie trenował. Grał mi na ambicjach, bo wiedział, że chcę być najlepszy w tym, co robię. W tamtym momencie nie myślałem nawet, co robię. Rzuciłem się na niego.

Kage no MachiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz