Wszędzie śmierć i chaos

10 1 0
                                    

Sadie

   Spacerowałam zrujnowanymi alejami naszego wspaniałego miasta oglądając przy okazji całe to piękne spustoszenie. Szczerze to nie jest mi go szkoda. Tyle przez nie wycierpiałam, że na moje mogłoby się to stać wcześniej. Tyle okropieństw: morderstwa, gwałty, kradzieże, prostytucja, handel ludźmi i organami. To miejsce to jedne wielkie piekło na Ziemi, więc czemu nie miało by zniknąć? Przechodząc przez pewną ulice natrafiłam na wielki sklep, który został nieźle zniszczony. Budynek był biały jednak teraz ściany lub to co z nich zostało były całe zbryzgane krwią. Miał też powybijane okna i wyważone drzwi leżące niedaleko zwłok jakiejś kobiety. Podeszłam przyjrzeć się zmarłej. Na jej twarzy zamarł wyraz wielkiego przerażenia. Musiała się czegoś bardzo wystraszyć przed śmiercią. Martwe oczy patrzyły na mnie, jednak wcale mnie to nie przerażało. Wiele razy moje ofiary, gdy umierały też tak wyglądały. Wcale nie miałam przez to wyrzutów sumienia. Dawno się go pozbyłam. Gardziłam tym miastem i wcale nie czułam się źle zabijając mieszkańców. Inni robili dokładnie to samo więc czemu akurat ja miałabym czuć się z tym źle? Zwłoki kobiety były całe poszarpane i pogryzione. W niektórych miejscach brakowało dużych fragmentów ciała, a jej brzuch był cały wypatroszony. Pewnie jakiś demon urządził sobie ucztę z jej smakowitych wnętrzności. Usłyszałam ze środka jakiś głośny hałas. Nie zaraz to chyba był jakby krzyk i dziwne mlaskanie. Miałam wybór wejść ostrożnie przez zbite okno lub zbić jedyną nie ruszoną szybę i narobić hałasu żeby każdy wiedział, że ktoś tutaj się szwenda.

- Jak się bawić to się bawić. - pomyślałam. Cofnęłam się i w biegu szybko wskoczyłam w okno wybijając je z wielkim hałasem. Upadłam na podłogę a pod sobą czułam kawałki wybitej szyby, które się w mnie wbijały. Na szczęście oprócz pociętych ubrań i małych ranek nic mi się nie stało. Ostrożnie wstałam z podłogi. Nasłuchując czegoś podejrzanego jednak nie słyszałam nic oprócz tego samego odgłosu jakby jedzenia. Całe te rozmyślanie o tym okropnym mieście sprawiło, że nawet nie mam ochoty dziś zabijać, ale po wybiciu okna już mi trochę lepiej.

- Halo?! - krzyknęłam dość głośno czekając na odpowiedź. W odpowiedzi mogłam usłyszeć tylko czyjeś kroki. Dochodziły jakby z głębi sklepu. Ktokolwiek to jest na pewno nie jest szczupły. Po chwili znów słyszałam kolejne odgłosy chodzenia tylko teraz trochę ucichły, jakby to coś wycofywało się w głąb marketu. Zaczęłam iść powoli i ostrożnie żeby nie potknąć się o nic albo nie nadepnąć na coś ostrego po drodze. Czułam wyraźny zapach świeżej krwi. Na szczęście miałam na sobie naszyjnik, który nie pozwalał mi się zmienić w potwora. Teraz jej zapach był dla mnie tylko przyjemnością. Wiedziałam że nie mogę jej posmakować bo nie chce zmieniać swojego wyglądu. A może jednak? Nie obchodzi mnie jak będę wyglądać chcę w końcu jej posmakować! Nigdy jej nie próbowałam. Nigdy bo mi zabraniali, ale teraz to już koniec więc chce wiedzieć jak to jest. Podobno od regularnego zażywania moja regeneracja i siła wzrosną. Przechodziłam przez kolejne zdemolowane pokoje a w nich było pełno zmasakrowanych osób. Niektórych nawet nie mogłam zidentyfikować bo byli albo spaleni albo tak rozdarci na strzępy że nie było to możliwe. Tylko niektóre ofiary z tych co tu są można było rozpoznać. To monstrum stąd nie pozwoliło im na ucieczkę. Szłam przez przedostatni pokój tak sądzę. Odgłosy jedzenia były już na tyle wyraźne, że mogłam powiedzieć że to tuż za ścianą. Rozejrzałam się dokoła i zauważyłam dużą dziurę. Powoli podchodząc bliżej niej zerknęłam co jest grane. Moim oczom ukazał się demon wielkości dużego psa. Akurat zajadał się wnętrznościami swojej przed chwilą rozszarpanej ofiary. Pewnie ta osoba konała w męczarniach. Ale taki nie za duży demon to jest super sprawa jak da się oswoić. Był on akurat odwrócony do mnie plecami. Podeszłam do niego powoli i jak najciszej się dało. Wyciągnęłam płatek od Kary z kieszeni spodni i już miałam się na niego rzucić jednak on jakby wiedział że jestem za nim i po prostu się obrócił. Był teraz ze mną twarzą w twarz. Mogłam dokładnie powiedzieć jak on wygląda. Miał białe futro, pachniał krwią i był nią cały umazany. Po oczach, które były śnieżno białe stwierdziłam, że był ślepy. Po chwili wpatrywania się w siebie zaczął mnie obwąchiwać. W jednej ręce trzymałam, a drugą ręką sięgnęłam po moją kose jednak po chwili zostałam powalona całym jego ciężarem na brudną od krwi podłogę, a moja głowa wylądowała obok trupa, którym żywił się przed chwilą demon. Uśmiechnął się do mnie ukazując ostre jak żyletki zęby. Nie mogłam dosięgnąć do wytrąconej z ręki kosy, ale w drugiej dalej trzymałam płatek kwiatu Kary. Demon otworzył usta i zbliżył je do mojego brzucha. Miał już zatopić w nim swoje zębiska, ale szybko wepchnęłam mu do buzi rękę z płatkiem. Zamknął pysk w szoku a ja złapałam rękami jego paszczę i próbowałam ją zaciskać tak żeby płatek nie wyleciał. Wtedy już będzie z górki. Jednak nie zapowiadało się na taki obrót spraw. Siłował się ze mną. Odsunął się ode mnie i próbował uciec, ale ja wciąż trzymałam ręce na jego pysku i nie pozwalałam go otworzyć. Wyglądało to komicznie. Ciągnął mnie za sobą próbując uciekać gdzie pieprz rośnie, jak najdalej ode mnie, a ja byłam ciągnięta przez te wszystkie trupy i to było wkurzające.

Kage no MachiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz