Arena

32 4 0
                                    

                                                                                              Sadie

     Zostałam wrzucona do małej, brudnej celi, w której niemiłosiernie śmierdziało. Mieściło się tam jedno stare, trzeszczące łóżko z twardym materacem oraz niewielki, podarty koc. Cóż mogło być gorzej.

    Po chwili usłyszałam w głowie głos Eris pytającej się, czy wszystko z nami w porządku. Odpowiedziały jej potwierdzające szepty chłopaków. Ja zdążyłam jedynie mruknąć coś niezrozumiale, bo bardziej zainteresowało mnie poruszenie za ścianą oddzielającą celę z areną. Poczułam jak dziewczyna przerywa połączenie. Nie czekając dłużej, podeszłam do niewielkiego okienka przesłoniętego szarawą firanką, z którego można było zobaczyć plac bitwy i pełne trybuny. Hałas i krzyki nie ustępowały, a wręcz przeciwnie - nasiliły się, gdy na przestawiony na środek areny podest, zostały wprowadzone trzy demony.

   Dwóch mężczyzn oraz kobieta zostali zmuszeni do uklęknięcia przed Jin, która leniwym krokiem weszła na scenę. Wyglądała na nieco przygnębioną? Szybko odrzuciłam tą myśl, bo demony takie jak ona nie czują współczucia czy smutku. Tylko mi się wydawało.

   Pod podartymi szmatami, które nosili, widać było wiele siniaków i ran. Brud zmieszany z krwią pokrywał ich całych. Mieszanka znajdowała się nawet na tłustych i potarganych już włosach. Torturowano ich przez wiele godzin, a teraz przyprowadzono, by zwyczajnie zabić. Żaden z nich nie protestował, nie błagał o litość ani nie rzucał się w rozpaczy. Już dawno pogodzili się ze swoim losem.

- W imieniu naszego Pana, Króla Demonów, Merandusa, który niestety nie mógł się tutaj osobiście pokazać, niniejszym za zdradę ludu i królestwa skazuję całą trójkę na śmierć poprzez ścięcie. - wygłosiła Jin obojętnym głosem. Trybuny zagrzmiały z zadowolenia lecz kobieta momentalnie uciszyła wszystkich. - Rozpocznijmy egzekucję. Pierwszym będzie Renig Nyst.

   Kat, który znikąd pojawił się na scenie, pociągnął domniemanego Reniga do niewielkiego pieńka stojącego u przodu podestu. Oparł jego głowę o kawałek drewna i wziął do ręki swój wielki topór. Spojrzał na demonicę, cierpliwie czekając na znak.

- Renigu Nyście. Popełniłeś niedopuszczalny błąd, za który teraz otrzymasz karę. - powiedziała z przekonaniem Jin, po czym skinęła głową. Kat momentalnie uniósł topór nad głowę, by następnie zamaszystym, pewnym ruchem skończyć żywot demona. Chrupot kości oraz wytrysk krwi z szyi skazanego wywołały szaleństwo na trybunach. Każdy zdzierał gardło w euforii jaką spowodowała śmierć na arenie. Mnie się to wcale nie podobało. Miałam ochotę odsunąć się od okna, ale ciekawość zwyciężyła. Obserwowałam dalej lecz już mniej uważnie. Myśli zaczęły krążyć wokół możliwości utracenia życia w ten sam sposób. 

   Egzekucja drugiego mężczyzny, przebiegła tak samo. To samo oskarżenie padające z ust demonicy, ten sam topór kata oraz przyprawiający o ciarki trzask łamanych kości. Po chwili wywołana po imieniu została kobieta. Kat ruszył pewnie w jej stronę.

   Nagle skazana szybko odwróciła głowę w moim kierunku, że aż podskoczyłam. Zaczęła z determinacją patrzeć mi w oczy. Nie wiem jakim cudem dojrzała mnie z tak daleka, ale to było przerażające. Gdy oprawca ciągnął ją ku drewienku, ta nadal patrzyła mi się prosto w oczy. Mimika jej twarzy wcale się nie zmieniła. Byłam w takim szoku, że nie mogłam się ruszyć, czy też oderwać wzroku od przyciągających, ciemnych oczu kobiety. Słyszałam jak Jin kończy swoją formułkę, a kat podnosi broń. Kobieta nagle nabrała powietrza do płuc i poczęła krzyczeć z całych sił:

Kage no MachiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz