Przeszłość Sadie

333 12 3
                                    

Jako 4 latka byłam zamykana w małej piwnicy, w której miałam tylko kredki, a na ścianie były powieszone paski z ludzkiej skóry o różnej strukturze i grubości. Powieszono je tam, ponieważ mój ojciec często przychodził mnie bić wymyślając to coraz różniejsze tortury, by sprawdzić czy moje rany zgoją się szybciej niż u człowieka.

Nie byłam prawdziwą córką tych ludzi. Miałam bowiem swoich rodziców w otchłani, a na ziemię trafiłam przypadkiem. Gdy mój prawdziwy ojciec zostawił mnie na chwilę ze strażą, która mnie nie upilnowała, dał szansę grupie demonów zajmujących się sprzedażą porwanych dzieci z otchłani na ziemię. Dzieci otchłani chodziły tam za bardzo dobrą cenę, a dziecko księcia otchłani, które odziedziczyło piękno po swojej matce-wilkołaczce, że dla demonów byłam jak worek pełen kasy, więc nie obchodziło ich kto dostanie dziecko, byle by dobrze sypnęli kasą. Dzięki tej właśnie grupce demonów musiałam przeżywać wtedy to piekło, dzień za dniem samotność, ból i męka. Nie miałam szansy poznać co to jest miłość rodziców lub mojego przyrodniego brata, którego nie widziałam na oczy. Nigdy nie wychodziłam z małej piwnicy, przeżywałam to piekło aż do lat 16.

Kto by pomyślał, że dziecko siedzące w malutkiej piwnicy wielkości kabiny toalety publicznej, bez kontaktu z żadną zdrową psychicznie osobą tylko z okrutnym ojcem może pomyśleć, żeby zadać mu ból ,,kocimi wąsami",był to cienki bat,który zadawał bardzo precyzyjne i głębokie rany,idealnie rozdzielając skórę na pół. Jaka wielka szkoda, że kiedy wydostałam się z małej piwniczki przez głupotę taty, który usłyszawszy krzyk swojego pierworodnego syna pobiegł, zostawiając klapę nie zamkniętą na kłódkę.

Ciekawa świata wspięłam się po drabinie otwierając dosyć ciężkie drzwiczki i wyszłam z tego pustego pokoju. Wybiegłam do kuchni z paskiem w dłoni podziwiając ten tajemniczy pokój, gdzie wszystko było dla mnie zagadką. Moją uwagę przykuły noże i widok za oknem, lecz gdy podziwiałam ten pełen różnych barw świat za oknem, którego nigdy nie miałam prawa zobaczyć, zostałam szarpnięta tak mocno za ramie, że aż pasek wyleciał mi z ręki i upadłam na kuchenne kafelki. Poczułam ból, który przeszył moje ramię i głowę. Mój wzrok został zamazany przez ciepłą, dobrze już znaną substancję, która spłynęła mi aż do ust wypełniając mnie słodko-metalicznym smakiem, do którego przez te wszystkie lata zdołałam się przyzwyczaić. Przez tę chwilę zamyślenia nie zauważyłam, że mój ojciec zamachnął się nogą i centymetry dzieliły go od zadania mi bolesnego kopniaka w żebra. Kiedy poczułam siłę nogi swojego tatusia zawyłam tak potwornie, że aż z salonu przybiegł pies, którego wzięłam za kudłatą, dziką bestię, która może zatopić we mnie swoje ostre kły, które teraz z istną furią pokazywała. Myślałam, że atak, który zamierza wykonać ta istota jest wymierzony w moją stronę. Już w głowie wyobrażałam sobie jak ten zwierz z przyjemnością zatapia w mnie ostre zębiska. Jak rozrywają mnie na części, wcale się nie śpiesząc. Delektując się każdym głośnym krzykiem cierpienia.

Chciałam szybko wstać i uciekać, lecz nie tylko ból w klatce piersiowej mi nie pozwalał. W chwili, gdy desperacko próbowałam wstać poczułam jak ciężki but przygniata mnie do lodowatej podłogi, która chwilę temu była taka czysta, że można by z niej jeść. W tej chwili cała była umazana moją własną krwią. Poczułam, że przez ciężar na gardle z trudnością łapię oddech i zaczynam powoli mdleć. Wtem usłyszałam za sobą głośne warczenie. Automatycznie obróciłam głowę i zobaczyłam jak ojciec śle temu włochatemu potworowi zabójcze spojrzenie. Pies wcale nie zwrócił na to uwagi i ujadając pyskiem pełnym zaostrzonych kłów. Rzucił się do nogi swojego pana. Ojciec przestał przygniatać mnie swoją ciężką nogą do ziemi i przewrócił się z bólu. Mogłam wreszcie oddychać. Zaczęłam łapczywie łapać oddech i kaszleć.

- Puszczaj, ty skurwysynie, bo cie zajebię - powiedział łapiąc pas, który wcześniej wypadł mi z ręki i zaczął okładać psa, ale zwierzę zachowywało się jakby wcale nie czuło bólu i z każdym kolejnym uderzeniem jego szczęki zaciskały się coraz bardziej na nodze swojego właściciela. Mój ojciec zaczął panikować, gdy ciosy które zadawał psu wcale na niego nie działały, lecz jeszcze bardziej zachęcały do gryzienia nogi.

Kage no MachiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz