Zlecenie

88 7 1
                                    

Sadie

   Miałam niepokojący sen o tajemniczym, niezwykle wysokim mężczyźnie, który zapraszał mnie do ciemnej uliczki, pokazując małą, głęboką dziurę w murze, z której unosił się dziwny czarny dym. Już miałam zobaczyć co się tam kryje, lecz nagle ze snu wyrwał mnie dźwięk komórki.

   Ktoś natarczywie próbował wyciągnąć mnie z mojego ciepłego łóżka. Chwyciłam telefon i zobaczyłam numer, który zawsze dzwonił w nieodpowiednim momencie. Nie miałam problemu w rozpoznaniu numeru mojego szefa. Nie potrzebowałam mieć go zapisanego, bo jeśli zgubiłabym telefon z jego podpisanym numerem, nie wiem co mogłoby się stać i wolę nie ryzykować. Odebrałam i po chwili usłyszałam niski, ochrypły głos, dzięki któremu całkiem wybiłam sobie z głowy kolejne pójście spać.

- Hej, moja pracowita pszczółko! Już wstałaś? To świetnie! - powiedział spokojnie z śmiechem. Zawsze wiedział jak mnie zdenerwować i to w nim uwielbiałam.

- A żebyś kurwa wiedział, że wstałam ty chu... - urwałam wiedząc, że i tak nic nie wskóram. Tylko pogorszyłabym sobie dzień dostając więcej pracy za obrazę szefa, mimo iż wiedziałam, że go to nie rusza, a raczej bawi. Te dodatkowe zlecenia daje mi tylko po to, by trochę się ze mną podrażnić, ale nie narzekałam, bo dzięki temu miałam dodatkowe pieniądze. Wiedziałam, że niektóre zlecenia są wręcz siłą odbierane innym bym tylko ja dostała ich więcej, dzięki czemu trochę dłużej się pomęczę i następnym razem pomyślę zanim znów rzucę obelgą w jego stronę.

- Co tam szczekasz pod nosem, ty pizdo nie wyżyta? - wręcz wymruczał mi to do telefonu i zaśmiał się, gdy przez chwilę nic nie odpowiedziałam.

- Nic, skarbie. - wyszeptałam słodziutkim głosikiem, żeby go zdenerwować.

- To świetnie, bo mam dla mojego słodkiego pasożyta nową robotę. - powiedział obojętnym tonem, żeby nie dać po sobie poznać, że podoba mu się to jak go denerwuję. Po chwili ciszy kontynuował:

- Nasz klient chce pozbyć się pewnego narkomana, który był w złym miejscu i o złym czasie. Podobno wie za dużo i ktoś musi go sprzątnąć. A dlatego, że cię lubię i jesteś niezawodna to właśnie tobie chcę powierzyć to zadanie. Cena wyznaczona za jego głowę to dwa tysiące dunai. Pieniądze dostaniesz od razu, kiedy zrobisz mi zdjęcie jego głowy. Będą czekać na ciebie w wybranym przeze mnie miejscu, którego współrzędne wyślę ci telefonicznie, a jeśli chodzi o wygląd i gdzie możesz go znaleźć, już wysyłam ci dane na komórkę. To raczej wszystko, o niczym chyba nie zapomniałem. - powiedział wszystko wyraźnie i powoli żebym zrozumiała.

- Lubisz mnie? O kurde! A sądziłam, że niedawno ktoś mnie nazwał wredną jedzą. - rzuciłam śmiejąc się do rozpuku.

- Nie łap mnie na słówka demonico, bo zmienię zdanie. - powiedział śmiejąc się ze mną.

- Wybacz szefuńciu, już biorę się do pracy. Oczekuj selfie z głową tego narkomana. - odpowiedziałam i szybko się rozłączyłam zadowolona z siebie.Od razu sprawdziłam zdjęcie, które przyszło razem z dopiskiem gdzie można mężczyznę najczęściej spotkać.

   Leniwie zwlekłam się z łóżka, podreptałam do szafy stojącej naprzeciwko łóżka i wyciągnęłam z niej parę czarnych spodni, krótką, czarną koszulkę odsłaniającą brzuch i skarpetki. Gdy już się ubrałam wzięłam z szafki nocnej grzebień, rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Podeszłam do szafki obok biurka gdzie trzymam swoje zabaweczki. Wybrałam tylko te, które będą mi dziś potrzebne. Wzięłam dużą parę czerwonych nożyczek, kilka noży motylkowych oraz garstkę gwoździ, które kolejno schowałam w bucie i spodniach. Byłam już prawie gotowa. Podeszłam do stołu obok kominka i wzięłam z niego swoją maskę. Założyłam ją sobie na głowę. Wyszłam z pokoju i zeszłam schodami na dół. Ruszyłam w stronę salonu po kosę, która była oparta o okno na balkon. Zgarnęłam ją, lecz wiedziałam, że jeśli wyjdę z nią normalnie na plecach to będę jak wielki znak mówiący: 'hej, jestem mordercą!'. Spakowałam ją więc w wielkie etui po gitarze i założyłam jak plecak. Wyglądałam jak osoba, która potrzebuje noclegu, ale lepsze to niż image płatnego zabójcy. Brakowało mi tylko rękawiczek jednorazowych, które znalazłam w szafce obok lustra w łazience. Zgarnęłam do tego jeszcze na wszelki wypadek bandaż i wodę utlenioną, które schowałam do innej kieszeni niż gwoździe. Rękawiczki od razu założyłam. Wróciłam do korytarza, gdzie obok lustra powieszone były wszystkie ważne klucze. Wszystkie wyglądały tak samo, ale potrafiłam je odróżnić, więc nawet nie patrząc chwyciłam klucze od drzwi wyjściowych i miałam już wychodzić, gdy zza drzwi usłyszałam pukanie, lecz nie do moich drzwi.

Kage no MachiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz