Ana i Kristie

14 3 0
                                    

                                 Aron

Nigdy się nie doczekam chwili spokoju. Ale w sumie to nie przeszkadza mi taka ciągła rozróba, nawet trochę mi się to podoba.

Wyszliśmy z tego patologicznego kościoła i zaczęliśmy się zastanawiać gdzie spędzimy kolejną noc.

- Czemu zawsze wszystko musi iść nie tak jak trzeba? - zapytała zrezygnowana Moira. - Najpierw Viktor, potem rozróba w otchłani i w naszym domu, a teraz jeszcze ten kościół. Nie wspominając już o Jacqline i jej groźbie wysadzenia Ziemi.

- Wyluzuj trochę. Jakoś damy radę, a nawet jeśli nie, to możemy polecieć w kosmos. Na przykład na planetę Kary czy nawet na tę Gwiazdę czy co to tam było, skąd Eris przyleciała. - odpowiedziałem.

- Naprawdę chętnie was wszystkich przyjmę! - zaproponowała Kara.

- Ale przecież nie o to tu chodzi! - przerwała Eris. - Ta planeta jest tak samo ważna jak każda inna. Sama nie miałam wpływu na wydarzenia w Cephei, więc chcę chociaż uratować tę planetę. Nie mam zamiaru siedzieć na dupie i nic nie robić, a później znów uciekać w kosmos. W końcu jest to nasz dom.

- Dobra, dobra masz rację. Chociaż pewnie i tak nam się nie uda.

- No więc gdzie dziś przenocujemy? - wtrąciła Sadie. Odwróciłem się w jej stronę i rozwarłem usta w szoku. Na szczęście oprzytomniałem i szybko zamknąłem buzię.

- Hej! Skąd ty masz rogi? - spytałem zaskoczony.

- A tak jakoś wyszło... - odpowiedziała wymijająco.

- Masz siedem oczu, więc ile widzisz palców? - zadrwiłem.

- Przestań. To nie jest śmieszne... - odparła zawstydzona.

- Nieważne. Jeśli chodzi o nocowanie - dziś nie śpimy. Jeśli chcemy tam dojść musimy pokonać nasze słabości. Przy dobrych wiatrach będziemy tam jutro w południe.

- O! Odezwał się Pan Mocny! - zripostowała Eris. Jak zwykle nie mogła zamknąć się chociaż na chwilkę.

*

Idąc nocą przez las nie dało się uniknąć narzekania Eris i Akise, że umierają ze zmęczenia. Co ja z nimi w ogóle jeszcze robię? Przecież moim początkowym celem było ich pozabijanie...

- Zatrzymamy się na chwilkę? - zaproponowała Moira.

- Tak! - wykrzyknęli jednocześnie Akise z Eris. Jedyne co było słychać w tym momencie to ich sapanie. Jednak moją uwagę zwróciło to, że nie było z nami jednej osoby.

- Wiecie może gdzie jest Hazar? - spytałem.

- Ej faktycznie! Dobry żart Hazar! Możesz już wyjść! - zawołała Sadie. Nastała niezręczna cisza.

- To chyba nie jest żart... - stwierdziła Eris opierając się o jedno z pobliskich drzew. - Zgubiliśmy demona w lesie.

- Co on biedny, sam bez nas zrobi? Chyba nawet nie potrafi polować. On tu zginie! - wyjąkała zmartwiona Kara.

- Spokojnie, nie przejmuj się. Jest demonem, a one mogą jeść byle gówno. Poradzi sobie. - zapewniłem, a wszyscy spojrzeli na mnie namalowanym zaskoczeniem na twarzach.

- Nie jem byle gówna. - mruknęła pod nosem Sadie. Zapomniałem, że ona też jest demonem. Strzeliłem sobie mentalnego face palma, a po chwili zrobiła to, już w rzeczywistości, Eris.

- Aj, no wiesz o co mi chodziło... - próbowałem się tłumaczyć, ale nie do końca wiedziałem co powiedzieć. Poczułem się jak ostatni idiota. Zamilkłem i po chwili ruszyłem szybkim krokiem w dalszą drogę, byleby nie widzieć min całej reszty.

Kage no MachiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz