8 - Atak

722 70 1
                                    

Dni zaczęły się robić coraz krótsze i zdarzało się, że deszcz padał częściej niż świeciło słońce. Poranki i wieczory tez już nie były tak ciepłe, jak jeszcze miesiąc wcześniej. Lato nieubłaganie biegło ku końcowi. Jakiś czas temu rozpoczął się rok szkolny. Hermiona i Ginny wróciły do Hogwartu, a co weekend wybierały się do Hogsmead, żeby spotykać się z Harry'm i Ronem, którzy w tygodniu pracowali w Ministerstwie Magii jako początkujący aurorzy.

Angelina siedziała w domu. Często też wybierała się do Nory, by omawiać różne rzeczy z mamą bliźniaków. Czasem dotrzymywałam jej towarzystwa, zajmowałam się mieszkaniem i kuchnią. W wolnych chwilach dokańczałam pisanie, a czasem bliźniacy prosili mnie o pomoc w uporządkowaniu magazynu i sporządzenie aktualnego spisu, czym najbardziej lubiłam zajmować się jak zamykali sklep na pół dnia i nic, ani nikt mi tego nie przerywał. Szło mi sprawnie. Obaj zawzięcie pomagali i zgodnie twierdzili, że dzięki temu zawsze wiedzą jaką produkcją mają się na bieżąco zajmować i byli pewni, że stan w kasie zgadza się ze stanem towarów. Tworzyli też wciąż jakiś nowy projekt. Raz George próbował nam zademonstrować skutki dowcipu, przez co musiałam sprzątać całe mieszkanie kolejne kilka godzin. Wściekałam się na nich przez kolejne dwa dni. Zresztą Angelina też. George unikał mnie wtedy i raczej próbował być cicho, kiedy tylko się zbliżałam, a to co powiedziała Angelina wykonywał bez najmniejszego mruknięcia. Fred też oberwał, chociaż wtedy aktualnie przebywał w magazynie. Nawet nie chciałam słuchać żadnego z ich argumentów. Angelina zabroniła im przynosić do domu kolejne gadżety. Zdarzało się też, że tworzenie nowych dowcipów i realizacja zamówień tak ich pochłaniała, że prosili mnie o zastąpienie ich w sklepie, gdzie miałam do pomocy Vanity. Dziewczyna była chętna do pracy, ale wciąż sama nie potrafiła wszystkiego ogarnąć. W sumie się jej nie dziwiłam. Trzeba było mieć niesamowicie podzielną uwagę, żeby tu nad wszystkim zapanować.

Dziś było luźniej. Jak w każdy poniedziałek. Największe obłożenia przytrafiały się na weekend, gdzie pojawiali się uczniowie ze szkoły oraz młodsze dzieciaki z rodzicami. Poniedziałek był zwykle najlepszym dniem na przerwę i złapanie oddechu. Angelina odpoczywała w mieszkaniu, przeglądając jakiś poradnik dla młodych matek, który dostała od pani Weasley. Bliźniacy mieli skończyć o godzinie 16. Z tego, co zauważyłam, większość czasu spędzali dziś na przerabianiu opakowań tak, żeby nie zostały skonfiskowane przez Filcha w Hogwarcie, a trafiły bezpiecznie do klientów, natomiast Vanity porządkowała półki. Kiedy byłyśmy z Angeliną w kuchni, usłyszałyśmy na dole jakieś zamieszanie, więc zeszłyśmy zobaczyć, co się tam dzieje. Okazało się, że to Ron z Harry'm mieli akurat wolne, więc wpadli do sklepu bliźniaków.

- Cześć. Może macie ochotę przenieść się z nami na północ Anglii? Musimy sprawdzić pewien teren.

- Służbowo?

- Nie. Harry dowiedział się, że mieszkała tam kiedyś rodzina jego ojca. Mamy adres.

- Chcemy tak tylko się rozejrzeć.

- Ja chętnie – wstałam.

- Ja muszę zostać w sklepie – George pojrzał znacząco na Angelinę.

- Dasz sam radę? Poszedłbym z nimi...

- Pilnować dziewczyny? – George trzepnął brata w ramię, a Fred się uśmiechnął. – Vanity jest na posterunku, a Angel będzie w domu. No i poza tym niedługo wrócisz.

- W takim razie nie ma co zwlekać. Rozejrzymy się i wrócimy – powiedział Harry.

- Tylko wezmę eliksir– rzuciłam i pobiegłam w stronę szafki. Za sobą usłyszałam, jak Fred pyta o lokalizację, a Harry opisuje, gdzie się mniej więcej będziemy przenosić. Kiedy wróciłam, stali już gotowi. W dłoni Freda wisiała kremowa bluza. Moja bluza. Wyciągnął ją w moją stronę. Złapałam i wsunęłam na ręce.

Out of control - Inna niż wszyscy - Magia istniejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz