13 - Boże Narodzenie

524 82 2
                                    


Czas do świąt minął szybko, a z każdym dniem w powietrzu czuło się coraz bardziej ten szczególny czas. Dni były mroźne, przez co śnieg cały czas utrzymywał się, do tego ciągle padał kolejny i robiło się go coraz więcej. Ozdoby i dekoracje pojawiły się już we wszystkich sklepach i na każdej wystawie. Mijani na ulicach ludzie kłaniali się jakby niżej, spiesząc z ostatnimi sprawami, a zagadani przechodnie życzyli wszystkiego dobrego na odchodne. W niektórych dzielnicach Londynu pojawiały się grupy kolędników stojące na rogach ulic i grające okolicznościowe melodie. Tym w dzielnicach dla czarodziejów towarzyszyły unoszące się wokół świeczki lub inne magiczne rzeczy. Wracałam właśnie z miasta. Bliźniacy akurat wywieszali kartkę na sklepie, informującą o ponownym otwarciu po nowym roku.

- Hej dzieciaku – George pomachał mi uśmiechnięty. - Dziś twoja książka zaczyna znikać z półek. Jak emocje?

- Zastanawiam się, kiedy my będziemy mogli ją dostać?

- Jutro pod choinkę – uśmiechnęłam się.

- I tak wszyscy wiedzą...

-... że będziesz najlepsza...

- Nie ma wątpliwości...

-...bez dwóch zdań. – Fred objął mnie ramieniem i pociągnął w stronę schodów.

- O ile wiem, za godzinę ruszamy do Nory.

- Angelina już gotowa?

- Tak. My też.

- Pomożesz mi Fred? – Spojrzałam na chłopaka.

- Tak, chodź. Wezmę twoje rzeczy – uśmiechnął się i ruszył w stronę mojego pokoju. Poszłam za nim i wskazałam na naszykowaną dużo wcześniej torbę.

- Ja się jeszcze przebiorę. Powinnam zdążyć.

- Dobrze, zaniosę to. Tylko proszę, weź ciepłą kurtkę i buty. Zanosi się na naprawdę zimne święta.

- Dobrze – skinęłam i ruszyłam w stronę łazienki kątem oka widząc, jak Fred zabiera klatkę ze Snowem.

Kiedy już prawie byłam gotowa i spojrzałam w lustro ujrzałam dziewczynę, którą kiedyś znałam. Dziś przypominałam dużo bardziej dawną siebie, niż w ostatnich tygodniach. Lekki, prawie niewidoczny makijaż, duże, okrągłe oczy błądzące nieśmiało wokół i nieco potargane włosy zebrane w dwa luźne warkocze, których ciemny blond przechodził w szkarłatno-czerwoną barwę tuż nad ramionami. Kilka kosmyków opadało na czoło i twarz sprawiając, że wyglądałam na lekko zagubioną. Wywinęłam kołnierz błękitnego golfu i ruszyłam do pozostałych.

- Jesteśmy gotowi.

- Możemy iść.

- Kurtka Marta, samochód już czeka – Fred zamykał właśnie okno.

- Już – założyłam kozaki i zimowy płaszcz. Angelina podała mi czapkę, kiedy tylko owinęłam szal wokół szyi i wsunęłam rękawiczki w kieszenie. Naciągnęłam lekko czapę na głowę i się uśmiechnęłam.

- Idziemy – George i Ang poszli przodem, a Fred szedł kawałek za mną zabezpieczając mieszkanie, a potem jeszcze raz sklep.

- Dzień dobry panie Weasley – powiedziałam, kiedy podeszłam bliżej.

- Dzień dobry – mężczyzna uśmiechnął się i przytrzymał mi drzwi, kiedy wsiadałam tuż za Angeliną na tylne siedzenie. Powiększone w magiczny sposób wnętrze auta przystosowywało się automatycznie do liczby wsiadających ludzi. Bagażnik mieścił nasze paczki i klatkę z rozglądającym się Snowem. Sowa przyjaźnie zahuczała, kiedy tylko usiadłam, więc sięgnęłam w tył ręką wsuwając palce między pręty klatki, a on podsunął dziobek tak, żebym mogła go po nim pogłaskać.

Out of control - Inna niż wszyscy - Magia istniejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz