Błogą ciszę zaczęły zakłócać przyciszone głosy. Po chwili mogłam rozróżnić poszczególnych rozmówców oraz określić, że stoją na samym końcu sali. Otwarłam powoli oczy, żeby stwierdzić, że leżę w łóżku na sali szpitalnej, a osoby, które rozmawiają, stoją przy drzwiach. W pomieszczeniu panował półmrok, a więc musiała zrobić się już noc. Rozejrzałam się cicho wokół. Na sąsiednich łóżkach było pusto. Usiadłam cicho i spojrzałam w stronę drzwi, ale nic nie zobaczyłam, ponieważ byłam odgrodzona parawanem. Odsunęłam koc na bok i cicho wstałam opierając bose stopy na zimnych kafelkach. Zakręciło mi się w głowie, kiedy schyliłam się po buty, więc usiadłam i wzięłam głębszy wdech. Wsunęłam stopy w baleriny i sięgnęłam po czarną pelerynkę, która rzucona leżała na krześle. Niestety, kiedy ją sięgnęłam, ponownie się zachwiałam szurając krzesłem, które wydało nieprzyjemny zgrzyt trąc o kafle na podłodze.
- Panno Evans? – Usłyszałam kroki kilku osób, a po chwili parawan został przesunięty i stanęła przede mną grupa ludzi. Pani Pomfrey ze zmartwioną miną, profesor McGonagall, państwo Weasley, Fred, George i Hermiona.
- Marta – Fred podszedł i zabrał ode mnie pelerynę, a potem złapał mnie wokół talii i usiadł obok trzymając mnie w miejscu.
- Jak się czujesz?
- Słabo – siedziałam pozwalając, by Fred przesuwał dłonią po moich włosach odsuwając je w tył.
- Pozostali są w gabinecie Minerwy słonko – pani Weasley uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Proszę to wypić – lekarka podała mi szklankę z bordowym płynem. Złapałam ją i spojrzałam pytająco – postawi cię na nogi. Osłabłaś po wysiłku, jaki włożyłaś w to, co zrobiłaś...
- Chwila, skąd pani wie i co za ludzie czekają w gabinecie? – Spróbowałam się podnieść, ale Fred przytrzymał mnie na łóżku w pozycji siedzącej.
- Spokojnie, wypij lekarstwo – Hermiona podeszła bliżej i wskazała na szklankę. Podniosłam ją do ust i opróżniłam duszkiem.
- Doskonale – pani Pomfrey odebrała ode mnie puste naczynie i odłożyła na tacę.
- W gabinecie czekają Harry z Ronem i Ginny, Neville, Luna, profesor Flitwick, Bill Weasley i Hagrid.
- Bill? Ściągnęliście tu ludzi z drugiego końca Europy? Nikt miał o mnie nie wiedzieć!
- Marta, nie zdajesz sobie sprawy z wagi sytuacji...
- Myślę, że doskonale zdaję siebie sprawę – poczułam jak po ciele rozchodzi się przyjemne ciepło, a mięśnie odzyskują siłę. Wstałam strącając rękę Freda z talii. – Teraz będę waszym eksperymentem?!
- Uspokój się... - Prychnęłam i wycelowałam palec w kierunku chłopaka.
- Milcz.
- Panno Evans, poplecznicy Voldemorta nie zostali wyłapani. Mało tego, krążą słuchy, że zbierają się w mniejsze grupy. Minie parę lat, nim wszyscy znajdą się w Azkabanie. Jeżeli dowiedzą się, co potrafisz, będą na ciebie polować.
- Wtedy będzie nam bardzo trudno cię ochronić, zwłaszcza, że nie jesteś już w Hogwarcie...
- Chodźmy do mojego gabinetu, jeśli czujesz się już lepiej.
- Powinna coś zjeść – wtrąciła pielęgniarka, a McGonagall kiwnęła.
- Zaraz po spotkaniu pan Weasley zabierze ją na kolację. – Pani Pomfrey rozłożyła bezradnie ręce. Złapałam pelerynę czując, że brak mi argumentów, ale mimo wszystko nie potrafiłam się całkiem powstrzymać.
CZYTASZ
Out of control - Inna niż wszyscy - Magia istnieje
أدب الهواة*** Co, jeśli przypadkiem, w trakcie Bitwy o Hogwart uda się ocalić o jedno istnienie więcej? Jak będzie wyglądał świat po zwycięstwie Harry'ego Pottera? *** Osierocona dziewczyna spędza 7 lat w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Na polecenie Du...