17 - Pokój Życzeń

383 54 0
                                    


Coś miękkiego i ciepłego otulało mnie wokół ramion, kiedy zaczęły do mnie dochodzić przyciszone głosy z drugiego końca pokoju. Uwolniłam rękę i sięgnęłam dłonią do twarzy. Potarłam powieki i odsunęłam włosy na bok. Powoli rozchyliłam oczy, ale w pokoju panował półmrok. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że spowodowane jest to kotarą, która została opuszczona po jednej stronie łóżka. Była granatowa i nie przepuszczała światła. Zsunęłam drugą ręką koc i powoli się uniosłam do siadu. Byłam jakoś dziwnie słaba. W pokoju na chwilę ucichły rozmowy.

- Marta – usłyszałam głos pełen ulgi i niepewności zarazem. Nie minęła chwila, gdy Fred gdy Fred podszedł do mnie szybkim krokiem i kucnął przed łóżkiem. – Jesteś u nas w pokoju – wskazał na towarzystwo siedzące wokół okrągłego stolika. Identyczny chłopak uśmiechnął się do mnie pocieszająco, ale pozostała czwórka siedziała oczekując na moją reakcję. Zatrzymałam wzrok na Ronie. W ręce trzymał widelec, a więc zorganizowali kolację do komnaty.

- Smacznego – Harry i George wybuchli śmiechem. Spojrzałam na Freda i przez chwilę patrzyliśmy na siebie. Jego duże, brązowe oczy niepewnie przesuwały się po mojej twarzy.

- Lepiej się czujesz?

- Pamiętasz co się stało? – Za Fredem stanęła Hermiona. Spojrzałam na nią i skinęłam.

- Szukałam Freda. A nagle ten cały tłum zaczął iść w stronę Wielkiej Sali – podciągnęłam nogi obejmując kolana ramionami - – podciągnęłam nogi obejmując kolana ramionami - i właściwie nie umiałam przejść... a Freda tam nie było... nigdzie go nie było ale. Ron się pojawił obok, więc go złapałam i poprosiłam o pomoc... - na kolanach poczułam dłonie Freda. Chciał mi dodać otuchy.

- Znalazłaś mnie. Już OK. Nie denerwuj się, już jestem... Nie denerwuj się. Już jestem.

- Wpadłaś w panikę... posłuchaj, czy kiedyś coś takiego i się zdarzało? Biegłaś, ale nie umiałaś przebić się przez tych ludzi więc uklęknęłaś i uderzyłaś w podłogę rękoma... to był moment i nawet nie wiem, czy ktoś zarejestrował efekt wszystkiego, czy potraktowali to jako potknięcie, ale zwyczajnie przesunęłaś całą masę ludzi o kilka centymetrów na prawo i lewo, tak, że powstał nieduży przesmyk między nimi. Utorowałaś sobie drogę. Wszyscy byli w ruchu, więc to mogło zostać niezauważone, ale my to widzieliśmy.

- Nie da się ukryć – Ron podrapał się po czole. – Tłum się rozstąpił na te ułamki sekund, a ty zerwałaś się i przebiegłaś przez ludzi do najbliższych drzwi.

- To wyjaśnia dlaczego zasłabłam – potarłam czoło. Uniosłam oczy, spojrzałam na pozostałych i zauważyłam lekkie zagubienie w ich oczach. - Żeby przesunąć niewyczuwalnie człowieka potrzeba dużo energii i skupienia. A z tego co mówicie, przesunęłam kilka lub kilkadziesiąt osób. Spanikowałam i potrzebowałam się wydostać stamtąd. Nie pamiętam zbyt wielu szczegółów.

- Często zdarzało ci się to? W szkole...

- No nie... zwykle byłam sama. A teraz... miałam wrażenie, że ci wszyscy ludzie mnie zadepczą.

- Już dobrze - Fred podniósł się i usiadł obok rozprostowując nogi. – Zjesz coś?

- Długo byłam nieprzytomna?

- Kwadrans... może chwilę dłużej. Nie chcieliśmy cię prowadzić do skrzydła szpitalnego.

- I dobrze. Jadłam Fred w Wielkiej Sali.

- Ale zasłabłaś – wtrąciła Hermiona.

- Proszę – Ginny podeszła z talerzykiem, na którym był spory kawał szarlotki i łyżeczka. – Bez dyskusji.

Out of control - Inna niż wszyscy - Magia istniejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz