Kiedy na drugi dzień szliśmy z Fredem na śniadanie pozostali już czekali w Sali Wejściowej. George rozmawiał z Harry'm i Ronem tuż przy drzwiach.
- Jesteście – bliźniacy uśmiechnęli się do siebie i automatycznie stanęli ramię w ramię.
- Chodźmy – Harry ruszył w stronę stołu Gryfonów. W sali już właściwie pustoszało. Śniadanie powoli dobiegało końca, ponieważ niedługo rozpocząć się miały pierwsze zajęcia. Siedzieli tu jedynie pojedynczy uczniowie, którzy mieli teraz wolny czas. Większość z nich była z ostatniego roku. Wtedy zajęć było zdecydowanie mniej, za to zdecydowanie więcej powinno się uczyć na własną rękę, jeśli komuś zależało na egzaminach i później, na dalszej nauce lub dobrej pracy.
- Dostaliście wolne w Ministerstwie?
- Udało nam się załatwić parę dni, chociaż nie powiem, żebym był szczęśliwy mając do przejrzenia te książki od Hermiony.
- A właśnie, gdzie ona jest?
- Mówiła, że spotkamy się po zajęciach.
- A więc mamy najgorszą część roboty.
- Możliwe, że wolny czas spędzi w bibliotece, szukając innych książek – Harry złapał talerz z płatkami.
- Cudownie. Kolejne tomy do przeczytania – spojrzałam na rozgoryczonego Rona, któremu podły nastrój wcale nie odbierał apetytu. Nakładał na talerz kolejne tosty i kiełbaski.
- To moja wina. Przepraszam. Marnujecie swój czas...
- Nawet nie waż się tak myśleć – przerwał George. Kątem oka zauważyłam, jak Fred posłał mu wdzięczne spojrzenie.
- Nie marnujemy. Właściwie całe 6 lat w Hogwarcie zajmowaliśmy się podobnymi rzeczami – Harry wzruszył ramionami z uśmiechem.
- Tak, mamy wprawę - westchnął Ron i zajął się swoim śniadaniem.
- To tylko kilka dni. Większym problemem jest to, czy cokolwiek znajdziemy.
- Cokolwiek poza tym, jak mogę lepiej panować nad sobą...
- Dobre i to. O ile przyniesie stały efekt – powiedział Fred i dolał sobie soku. Spojrzałam na swoja miskę czekoladowych płatków i przemieszałam zawartość łyżką. Nie powiem, żebym czuła się zbyt dobrze. Mimo zapewnień przyjaciół, zgadzałam się z Ronem. Najprawdopodobniej wszystko to było stratą czasu. Skoro przez te wszystkie lata nawet Dumbledore nic nie znalazł, to jakim cudem nam miałoby się udać?
- Hej? – Uniosłam oczy i spojrzałam pytająco na Harry'ego.
- Zamyśliłam się.
- Jak długo będziesz u McGonagall?
- Nie wiem. A gdzie będziecie?
- Najpewniej u nas – Fred złapał ciastko i zjadł na dwa gryzy.
- Tak. Tam nikt nie będzie na nas zwracał uwagi.
- Więc jak skończę, to przyjdę.
- Jeśli się przedłuży to przyjdziemy po ciebie w drodze na obiad – Ron spojrzał z lekkim uśmiechem. Mimo ponurego nastroju i tak się zaśmiałam. Skinęłam i wstałam. Złapałam jeszcze jabłko i dopiłam szklankę soku.
- Powodzenia.
- Do potem – spojrzałam na Freda i ruszyłam w stronę wyjścia z sali, a potem korytarzem do gabinetu. Już prawie byłam przy gargulcu, kiedy usłyszałam, jak przejście się otwiera.
CZYTASZ
Out of control - Inna niż wszyscy - Magia istnieje
Fanfiction*** Co, jeśli przypadkiem, w trakcie Bitwy o Hogwart uda się ocalić o jedno istnienie więcej? Jak będzie wyglądał świat po zwycięstwie Harry'ego Pottera? *** Osierocona dziewczyna spędza 7 lat w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Na polecenie Du...