Rozdział 20 Co ich łączy?

1.8K 98 46
                                    


Po godzinie dojechaliśmy na miejsce. Tym razem wizytę złożyłem Stark'owi.

-Mam cię mieć na oku i nic się nie odzywasz - dziewczyna skinęła głową.

-A rozkujesz mnie chociaż panie? - wysiedliśmy z samochodu.

-Chyba śnisz - ruszyłem na przód, a czarownica podążyła grzecznie za mną.

Weszliśmy do budynku, dotarłem do mieszkania na drugim piętrze. Zapukałem i czekałem, aż ktoś mi otworzy.

Po krótkim czasie drzwi nam otworzył nic nie świadomy wampir. Wprosiłem się do mieszkania. Dziewczyna weszła za mną.

-Mamy do porozmawiania - zamknąłem za nami drzwi, po czym zbliżyłem się do chłopaka.

-Będziemy rozmawiać przy niej? -  spojrzała na mojego więźnia.

-Nie zwracaj na nią uwagi.

-Przyszedłem cię zabić - wyjąłem nóż.

Wampir próbował uciec, ale dałem znak czarownicy, aby ta go zatrzymała. Wypowiedziała szeptem kilka słów, po których Stark znalazł się w bezruchu.

-Morgan zapewne by się ucieszyła na twój widok, ale niestety zabiję ją gdy tylko mi pomoże. Ah ta naiwna miłość, nie pogodziłaby się z faktem, że zabiłem jej ukochanego, więc będzie musiała dołączyć do ciebie w zaświatach - dumnie się wyprostowałem.

-Morgan? - powtórzył imię ukochanej ze zdziwieniem.

-Owszem. Pewnie brata się teraz z moimi wampirami nic nieświadoma - zaśmiałem się. - Bo widzisz, gdybyś wtedy się nie wtrącił twoja Morgan wróciłaby cała i zdrowa do ciebie - złapałem chłopaka za gardło.

-Miałem patrzeć jak ich mordujesz?! 

-I tak zginęli, ale przecież ciebie tylko bardziej cierpieli bo w końcu musiałem na kimś odreagować swój gniew - zaśmiałem się.

-Jesteś psychopatą! - zawołał przerażony. - Kiedyś pożałujesz swoich decyzji, choć patrząc na ciebie wątpię byś miał jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Ta dziewczyna to też twoja nowa zabawka? Luis nigdy się nie zmienisz prawda? - dokończył po chwili swoją wypowiedź

-Po trupach do celu - odpowiedziałem obojętnym głosem i wydałem rozkaz czarownicy.

Odsunąłem się od wampira, natomiast dziewczyna zaczęła rzucać zaklęcie, które spowodowało powolną i bolesną śmierć mojego wroga. 

Pozbywanie się innych przy pomocy Bastet jest dużo prostsze i wygodniejsze, a przede wszystkim nigdzie nie pozostawiam śladów po swojej obecności.

-Wracamy do twojej willi - przechodząc obok dziewczyny złapałem ją za rękę i pociągnąłem za sobą.

-Nie, proszę! Nie chcę tam wracać! - czarownica stawiała opór.

Z każdym dniem zaczynam być coraz bardziej zmęczony tym wszystkim. 

Popchnąłem Bastet na ścianę, po czym złapałem ją za gardło. 

Nie zdążyłem jeszcze nic zrobić, ani powiedzieć, kiedy przez nią podszedł do mnie jakiś mężczyzna, który chciał zgrywać bohatera. Początkowy naprawdę starałem się zachować spokój, ale gdy zaczął mnie straszyć co on nie zrobi, jeśli jej nie zostawię myślałem, że padnę śmiechem, a moja cierpliwość się wyczerpała.

Byłem zmuszony skręcić mu kark. Niestety nie zawsze da się być niezauważonym, szczególnie jeśli wkraczasz w miejsca, gdzie można również natknąć się na śmiertelników.

-Z twojego powodu on teraz nie żyje - zgromiłem dziewczynę wzrokiem. Widziałem jak w jej oczach zebrały się łzy, ale nie przejąłem się tym złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę wyjścia.

Wsiedliśmy do samochodu.

Miałem odwieźć Bastet do domu w lesie, ale uznałem, że może mi się jeszcze przydać, dlatego zajechałem do pobliskiego hotelu, gdzie spędzimy noc. 

Nachyliłem się nad dziewczyną, aby przeciąć więzy, które krępowały jej dłonie, a ona wzdrygnęła się, gdy zbliżyłem się do niej.

-Spędzimy tutaj noc. Nie odzywaj się nic - kiwnęła przytakująco głową.

Wysiedliśmy z pojazdu, po czym udaliśmy się do recepcji. Wynająłem jeden pokój na pierwszym piętrze.

20 minut później

Czarownica siedziała na brzegu łóżka, a ja stałem nad nią.

-Kiedyś mnie kochałeś - powiedziała nieśmiało odwracając wzrok.

-Kiedyś byłem inny - zbliżyłem się jeszcze bardziej.

Popchnąłem dziewczynę na łóżku, a sam znalazłem się na dominującej pozycji. Przejechałem dłonią po jej policzku, odwróciła głowę w drugą stronę. Nachyliłem się nad nią, niebezpiecznie zbliżają się do jej ust.

-Pamiętaj, że to ty postanowiłaś mnie zdradzić - przejechałem kciukiem po dolnej wardze czarownicy.

-Ty... - przerwałem jej wypowiedź.

-Nigdy ci nie obiecałem, że będziesz jedyną kobietą w moim życiu - wstałem z łóżka, a ona po chwili poszła w moje ślady.

-Gdybyś wtedy nie popełniła tego błędu teraz nie musiało by to wszystko tak wyglądać - pogładziłem ją po włosach.

Nagle Bastet wykonała ruch, którego się nie spodziewałem. Ta nieśmiała i przestraszona dziewczyna odważyła się mnie pocałować.

Odwzajemniłem pocałunek czarownicy. Po chwili moje ręce znalazły się na jej biodrach, uniosłem ją, owinęła nogi wokół moich bioder, przyparłem ją do ściany. Nasze pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz bardziej namiętne. W pewnej chwili przenoszę ją na łóżku. Bastet lekko na nie opada, a ja zawisam nad nią. Odwzajemnia chaotyczne i brutalne już pocałunki. 

Jednakże na szczęście zanim doszło do czegoś więcej udało mi się ocknąć z transu. Wstałem zostawiając dziewczynę na łóżku.

-Nigdy więcej tego nie rób! - krzyknąłem na nią.

-Dlaczego? - podeszła bliżej.

-Możesz być pewna, że już nigdy nie ujrzysz świata zewnętrznego! - odepchnąłem ją od siebie.

-Nie możesz wściekać się na mnie za swoje uczucia - puściła mi oczko.

-Uczucia?! Poczekaj ja ci dopiero pokażę moje uczucia - zgromiłem ją spojrzeniem.

Skradziona Wolność: Utracona miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz