Rozdział 14 Pomszczę Cię

1.9K 116 4
                                    

Ciąg dalszy perspektywy Larissy

Kiedy już miałam przeszyć swoje serce przeklętą bronią Kanako złapała mnie za rękę i skierowała kołek na siebie. Nie zdążyłam zareagować to były sekundy, kiedy dziewczyna przebiła swoje ciało i padła martwa na ziemię. 

Ciało wampirzycy zmieniło się. Blada cera stała się szara, a jej niegdyś piękna i niewinna twarz stała się przeciwieństwem wszystkie co idealne.

Byłam w szoku, nie mogło do mnie dotrzeć co tutaj właśnie zaszło. Zabiłam Kanako, odebrałam życie mojej najlepszej przyjaciółce i pozbawiłam Luis'a osoby, którą tak cenił i chronił. Co prawda nie ja zadałam cios, ale dzierżyłam wtedy w dłoni ten przeklęty kołek. Kanako sama pokierowała moją rękę i przeszyła swe serce.

Nie daruję tego, nie ważne czy pozbędę Luis'a dostępu do Isztar czy też nie, ale pomszczę Kanako. Przez te cholerne czarownice życie straciła nikomu nic nie winna dziewczyna.

-Jednak poradziłaś sobie - Amina dumnie się wyprostowała.

-W takim razie może w końcu wypuścicie mnie z tego kręgu i przejdziemy do poważniejszych rozmów - starałam nie dać po sobie poznać kipiącej ze mnie złości, choć nie należało to do najłatwiejszych.

-Zgoda - czarownice rozeszły się.

Kiedy wiedźmy ustąpiły mi miejsca mogłam opuścić krąg. Żadna bariera nie była już dla mnie przeszkodą.

-Wskażemy ci kryjówkę Isztar, ale musisz coś jeszcze dla nas zrobić - zbliżyła się.

-Mam jeszcze kogoś zabić? - spojrzałam na dziewczynę lekko już podirytowana.

-Bystra jesteś - uśmiechnęła się podstępnie.

-Nie ma sprawy - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.

W tym momencie wyciągnęłam broń ukrytą za paskiem i strzeliłam. Kilka wiedźm padło martwych od moich strzałów, a reszcie sama z miłą chęcią skręciłam kark. Byłam dla nich za szybka, aby mogły zareagować i mnie powstrzymać. Jak mogły być tak naiwne i myśleć, że im się nie odpłacę. Zrobił błąd wypuszczając mnie z tego kręgu.

-Nie licz na cokolwiek! Pożałujesz zabicia moich sióstr! - Amina chciała rzucić na mnie jakieś zaklęcia, lecz ja ponownie okazałam się szybsza i z pełną satysfakcją uderzyłam ją z kolby, a ona na chwilę straciła przytomność.

Niestety dziewczyna upadając wywróciła jedną ze świec i w piwnicy szybko rozprzestrzenił się ogień.

Podbiegłam do ciała Kanako, aby po raz ostatni pożegnać się z przyjaciółką.

-Przeprasza, tak bardzo się przepraszam. Wybacz mi, że nie dałam rady cię ochronić - ujęłam jej dłoń w swoje dłonie i pozwoliłam łzą płynąć. - Wybacz mi też, że nie mogę cię stąd zabrać i musisz tutaj wrócić. Obiecuję ci, że pomszczę cię. Żegnaj Kanako - puściłam jej dłoń, po czym otarłam łzy.

Płomienie coraz szybciej się rozprzestrzeniały, a ja miałam coraz mniej czasu. Musiałam uciekać. Podbiegłam do Aminy, która zdążyła się już ocknąć po moim ciosie. Złapałam ją za włosy i siłą podniosłam, by następnie zaciągnąć ją do samochodu.

Początkowo myślałam, że bariera, która chroniła dom będzie dla mnie problem i nie uda mi się stąd wydostać. Ale w momencie, kiedy dom zajął się płomieniami wszystkie zaklęcia, jakby wyparowały.

-Nie ujdzie ci to na sucho! - czarownica próbowała się odgrażać.

-Lepiej zacznij się martwić co zrobi z tobą Luis - uderzyłam twarzą dziewczyny o klapę bagażnika. 

A zostając w temacie bagażnika to wrzuciłam tam Aminę. Możliwe jeszcze, że prawdopodobnie przy okazji mogłam złamać dziewczynie nos, ponieważ krzyknęła z bólu, a jej twarz zalała się krwią. Jednakże ani trochę nie jest mi przykro z tego powodu. Jeszcze za mało ją skrzywdziłam.

-Miłej podróży - z całej siły zatrzasnęłam klapę.

Wsiadłam do samochodu i szybko ewakuowałam się z miejsca. Nie chciałam, aby jeszcze ktoś zobaczył mnie na posesji tego budynku, gdyż mogłam bym mieć drobne problemy. A w tamtym czasie naprawdę nie miałam chęci, ani ochoty użerać się z potencjalnymi gapiami.

Do willi wróciłam dość szybko, ponieważ już po około 30 minutach byłam pod domem. Zaparkowałam w garażu, a przy okazji zastałam w nim Masahiro, który grzebał coś przy swoim samochodzie.

Gdy wysiadłam z pojazdu, a następnie siłą wytargałam z bagażnika zakrwawioną Aminę nie szczędził mi swoich uwag, a przede wszystkim nie mógł wyjść z szoku.

Zaciągnęłam dziewczynę za włosy do salonu, gdzie zastałam Luis'a, po czym z całej siły rzuciłam ją na ziemię tuż pod nogi moich wampirzych przyjaciół.

-Co się stało? I gdzie jest Kanako? - pierwszy raz w głosie mojego męża słyszałam niepewność i strach, prawdopodobnie przeczuwał co zaraz  powiem.

-To była pułapka. Kanako nie żyję. Pozostałe wiedźmy również, a ją pozostawiam tobie - odpowiedziałam rozzłoszczona na Amina.

-Bardzo dobrze. Więc teraz sobie porozmawiamy! - złapał czarownicę za ramię, by za chwilę podnieść ją i zaprowadzić do piwnic pod domem.

-Nie będę wam przeszkadzać, miłej zabawy - posłałam czarownicy złośliwy uśmieszek, po czym zobaczyłam jak Luis z pozostałą dwójką znika na drzwiami.

Skradziona Wolność: Utracona miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz