Rozdział 25 Rodzina

1.9K 94 5
                                    

Zamyślony stałem w ogrodzie i paliłem papierosa. Rozmyślałem nad naszym dalszym życiem, czy rzeczywiście pobycie się Isztar pozwoli na zapanowanie spokoju w naszych życiach oraz świecie wampirów? Zabiłem wiedźmę, pragnąłem jej śmierci, gdyż przemawiał przeze mnie gniew i chęć zemsty, ale teraz kiedy już się jej pozbyłem czy mi ulżyło? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Zdaję sobie sprawę, że błądzę i ranię bliskie mi osoby, które chcą wierzyć, iż dobro we mnie nie umarło, a tylko na chwilę przygasło. Niestety dobroć już nigdy się we mnie ponownie nie rozpali, lecz mogę choć odrobinę powstrzymać zło, które pragnie dostać się do głosu.

Isztar zginęła, pozostałe wiedźmy oddały mi pokłony, Stark nie zdradzi moich planów bo również nie żyje. Morgan, gdy postanowi nas opuścić i ruszyć w dalszą drogę, gdzieś na trasie do głównego celu całkiem przypadkiem przytrafi jej śmiertelny wypadek. Larissa o niczym się nie dowie, ja jak zawsze sprytnie się z tego wybielę. Natomiast jeśli chodzi o Bastet na razie dalej pozostanie w ukryciu, a co dalej się z nią stanie pokaże czas.

-Czy to już koniec? - z zamyślenia wyrwał mnie głos żony.

-Mam nadzieję - zgasiłem papierosa, po czym objąłem dziewczynę ramieniem.

-Larisso... - wampirzyca przerwała moją wypowiedź.

-Nie chcę wiedzieć. Niech pozostanie to w tajemnicy. Wierzę, że cokolwiek zrobiłeś w ciągu tych dwóch dni nie obecności było popełnione w dobrej wierze, by nas chronić.

-Ale... - nie zdążyłem skończyć zdanie, gdyż ponownie zostało przerwane.

-Po prostu przy mnie bądź, przy nas - uśmiechnęła się.

-Dobrze - pocałowałem ukochaną w czubek w głowy.

-Tutaj się ukrywacie! - Valentin dołączył do nas w ogrodzie.

-Kto by pomyślał, że jeszcze kiedyś będziemy mieli okazję pobyć sami tylko we trójkę - zaśmiał się młody chłopak.

-Wiele się zmieniło - wtrąciła swoją uwagę Larissa.

-I wiele się jeszcze zmieni - odrzekłem spoglądając kątem oka na swoją rodzinę.

Patrząc z perspektywy czasu miałem naprawdę dużo szczęście, że poznałem Larisse. Dzięki niej zyskałem rodzinę, a przede wszystkim uratowała mnie od pogrążenia się w całkowitym mroku. Każdy facet narzeka na kobiety, a w rzeczywistości za każdym z nas stoi jakaś kobieta, która czuwa nad nami, abyśmy nigdy nie zbłądzili.

Oczywiście żaden z nas się do tego nie przyzna, gdyż duma nie pozwala. Jednakże ja będę tym wyjątkiem. Nie ukrywam, że praktycznie wszystko zawdzięczaj tej jedynej. Miłość, którą obdarzyła mnie Larissa była tak samo niemożliwa jak i niespodziewana. Nigdy nie pomyślałbym, że pokocham śmiertelniczkę i to ze wzajemnością. Choć prawdę mówiąc to ona pierwsza okazała mi swą miłość.

Miłość, która rozpoczęła się wieki temu i trwa po dziś dzień. I nie ważne ile razy się rozstaniemy, ponieważ zawsze odnajdziemy drogę powrotną prowadzącą do ukochanej osoby.

-Tato co dalej? - Valentin spojrzał na mnie.

-Teraz? Teraz będziemy się synu cieszyć z chwili spokoju, a jeśli przyjdzie nam stoczyć kolejną walkę to potem się będziemy tym martwić - zaśmiałem się. - Zresztą muszę chyba nadrobić stracony czas z moją żoną - puściłem oczko chłopakowi, po czym pocałowałem wampirzycę.

-A ojciec jak zwykle kosmate myśli ma - westchnął młodzieniec kręcąc przy tym głową.

-A mamusia nie? - zażartowała Larissa.

-Syn doroślejszy od rodziców, normalnie koniec świata - odrzekł zrezygnowanym głosem.

-Mała dobrze pilnowałaś naszego syna w szpitalu, nie podmienili go przypadkiem? - Valentin zgromił mnie spojrzeniem.

-Niestety mężu nie podmienili - otarła niewidzialną łzę z policzka.

-Co za rodzina! Idę, wyprowadzam się. Teraz! Żegnam, adieu, do widzenia, goodbye - wampir zaczął się oddalać. - I arrivederci, Roma - odkrzyknął nam na odchodne, kiedy zauważyłem, że się z niego podśmiewamy.

-Syneczku, ale nie naburmuszaj się bo ci jeszcze tak zostanie i zaprzepaścisz nasze dobre geny, a takiś ładniutki dzięki nam! - Larissa krzyknęła za chłopakiem ledwo powstrzymując się od śmiechu.

Valentin zgromił swoją matkę spojrzeniem, po czym wrócił do środka domu.

Ciekawe jakby moje życie wyglądało teraz, gdybym nie zyskał tej pokręconej rodzinki. Pewnie dalej pracowałbym jako płatny zabójca i co chwila snuł się po świecie zmieniać swoje kryjówki przed obawą demaskacji.

Prawda jest taka, że dla nich zrezygnowałem z poprzedniego życia. Obiecałem kiedyś Larissie, że wykonam jedno zlecenie i więcej do tego nie wrócę. Szczerze mówiąc dorobiłem się już swoich milionów, nie potrzeba mi więcej, ale tą uwagę może lepiej zachowam dla siebie.

Pewne jest, że jestem w stanie dużo dla nich poświęcić i ta jedna rzeczy nigdy się nie zmieni. Nie pozwolę, by zaprzepaść to co dla mnie najważniejsze.

,,Rodzina to kompas, który nas prowadzi. Inspiruje do zdobywania szczytów. I pociesza, kiedy się potykamy"

Skradziona Wolność: Utracona miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz