Rozdział 1 Wróciłem...

3.3K 161 15
                                    


Kilka lat później

Zaciekle broniłyśmy Valentina. Zawsze chroniłyśmy go najbardziej na świecie, ale tego dnia poległyśmy. Niestety było ich za dużo, a nas za mało. Kanako dzielnie walczyła z dwójką wampirów, ale została obezwładniona. 

Przykro to mówiąc, ale ja również dałam się zaskoczyć. Zostałam uderzona czymś ciężkim w tył głowy przez co straciłam równowagę. Kiedy upadłam mężczyzna przyłożył pistolet do mojej głowy. 

Nie udało mi się uchronić syna. Spodziewałam się takiej wizyty w dniu jego urodzin, ale myślałam, że jestem dobrze przygotowana. Niestety, pomyliłam się.

Byłam pewna, że to mój koniec oraz nie dotrzymam złożonej Luis'owi obietnicy o dołączeniu do niego w Nowym Yorku. Choć szczerze mówiąc nie mam nawet pojęcia czy mój mąż dalej żyje. Od kiedy nas opuścił kontakt z nim się urwał. Początkowo dzwoniliśmy do siebie, ale trwało to z dwa miesiące. Później jego komórka nie odpowiadała, a on sam nie próbował się ze mną skontaktować. 

Gdzieś w głębi duszy mam wciąż nadzieję, że nic mu nie jest i dane mi będzie ponownie go ujrzeć.

W ciągu tych kilku lat różne myśli przebiegły mi przez głowę. Czy nas porzucił? Czy stało mu się coś złego? Czy wróci? I najważniejsze pytanie czy rozstanie było dobrym pomysłem?

Wstyd się przyznać, ale przebiegło mi jeszcze przez myśl, że może ma nową dziewczynę i układa sobie życie w Nowym Yorku. Bardzo dużo łączy mnie z Luis'em i wiele lat, a raczej wieków ze sobą przeżyliśmy, lecz ostatnimi czas zmienił się. Stał się bardziej nieprzewidywalny, w każdym bądź razie to nie ten sam mężczyzna, którego znałam na początku. Dlatego obawiam się, że mógł się w coś wplątać, a moje podejrzenia wobec niego były niesłuszne.

Gdy usłyszałam, że mój napastnik odbezpieczył broń odruchowo zamknęłam oczy.

Czekałam i nasłuchiwałam dźwięku wystrzału, ale nic takiego nie nastąpiło. Przed moimi oczami na szczęście również nie pokazała się ciemność. Za to usłyszałam głośny huk jakby ktoś upadł. Powoli i ostrożnie otworzyłam oczy. Najpierw prowizorycznie jedna powieka, potem druga i gdy wzrok przyzwyczaił się do ciemności ujrzałam zamaskowaną postać.

Przede mną w kałuży krwi leżał mężczyzna, który jeszcze chwilę temu próbował mnie zabić. Zanim natomiast stał wysoki, zamaskowany mężczyzna z sercem oprawcy w dłoni. Wypuścił narząd, który cicho upadł na ziemię, a sam podszedł bliżej mnie.

Niestety nie mogłam rozpoznać osoby, która mnie uratowała, ponieważ miała czarną maskę zakrywającą całą twarz. Strój mężczyzny składał się z samych ciemnych elementów. Maska, skórzane rękawiczki. Do paska przyczepione noże, na udzie w kaburze schowana broń. Podobnie jak w skórzanych kaburach z szelkami, które miał ubrane na siebie. 

Początkowo zlękłam się trochę, gdy się zbliżył. Ale kiedy wyciągnął do mnie dłoń, aby pomóc mi wstać wiedziałam już, że nie jest mi obcy.

Miałam przeczucie kto przyszedł mi z pomocą i nie pomyliłam się w tej kwestii.

Podałam dłoń mężczyźnie, po czym wstałam z ziemi. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w zastanowieniu na niego.

Mężczyzna sięgnął rękoma na tył głowy, aby dostać się do zapięć maski i móc ujawnić swoją tożsamość. 

Z niecierpliwością, ale i lekkim strachem czekałam, aż ujrzę twarz osoby stojącej przede mną. Nie nastawiałam się na nic, lecz jednak iskierka nadziei we mnie jeszcze nie zgasła.

Mój wybawca zdjął maskę, a ja zaniemówiłam. Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego, że ponownie go ujrzę.

-Wróciłem - zwrócił się do mnie.

Zdumienie i szok jaki przeżywałam w tym momencie nie pozwalały mi zareagować tak jak chciałam. Szczerze mówiąc ledwo mogłam się połasić na jakiekolwiek słowa w jego kierunku. Jednakże byłam bardzo szczęśliwa, mimo że ciężko było to poznać po mnie w tamtym momencie.

-Wróciłeś? To niebezpieczne - ledwo wydukałam.

-Pięć lat to za długo - odrzekł.

Zauważyłam jak Kanako wraca do żywych. Podniosła się z ziemi, ale kiedy zrobiła kilka kroków w naszą stronę stanęła nagle w miejscu. Przyglądała się z niedowierzaniem mężczyźnie stojącemu przede mną. Gdy odwrócił się w jej kierunku i spojrzał na dziewczynę przecierała,aż oczy z oniemienia i ciągle powtarzała jedno zdanie ,, To niemożliwe". 

Valentin również dołączył do nas na dworze, kiedy dostrzegł, że całe zamieszanie uspokoiło się. Kiedy wyszedł z domku jego reakcja była podobna do Kanako. Stanął w miejscu i bacznie obserwował z ostrożnej odległości.

Prawda jest taka, że pomimo iż żyjemy z daną osobą lata, bądź znamy ją od dzieciaka powrót po tak długiej rozłące zawsze bywa niepewny. Nie mamy pewność czy ten ktoś zaraz nie zniknie, a my znów będziemy przeżywać ból z przeszłości. Dlatego nie wiemy jak zareagować w danej sytuacji. Cieszyć się, a może uciec? Nie wiemy też czy ta osoba jest dalej tą samą osobą, którą znaliśmy przed laty. Nie ważne kim jesteśmy ludźmi czy wampirami, ponieważ z zbiegiem lat wszyscy się zmieniamy. W szczególności, gdy musimy być zdani tylko na siebie. Z tego właśnie powodu nie wiemy jak witać się z ukochaną osobą, która wraca po latach, mimo że tak długo czekaliśmy tęskniąc za nią.

Skradziona Wolność: Utracona miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz