Rozdział 2 Zostań

3.2K 160 15
                                    


Nasza trójka w między czasie wróciła do domku, gdy mężczyzna postanowił posprzątać bałagan jaki pozostawił po sobie na zewnątrz. Kiedy pozbył się ciał dołączył do nas w salonie i nagle zapanowała niezręczna cisza. Żadne z nas nie potrafiło jej przerwać, ale w końcu uznałam, że zrobię to ja, ponieważ należą nam się pewne wyjaśnienia.

-Tęskniłam - podeszłam do mężczyzny, objęłam go za szyję i czule pocałowałam.

-Ja również - odrzekł krótko odwzajemniając mój pocałunek.

Odsunęłam się od wampira robiąc kilka kroków w tył.

-W takim razie dlaczego nie mogliśmy się z tobą skontaktować? - spojrzałam na niego.

-To nie takie proste - unikał mojego wzroku.

-Wplątałeś się w coś? - dopytywałam.

-Nie. Dlaczego od razu zakładasz, że coś poszło nie tak - westchnął.

-Luis znam cię nie od dziś. Po za tym jesteś jakiś dziwny, inny - zrobiłam jeszcze kilka kroków w tył.

-Zajęty byłem? - odpowiedział bez przekonania w głosie.

-Zajęty?! - czułam jak rośnie we mnie złość. - On był zajęty! Pięć lat zajęty! - podniosłam talerz ze stołu.

-Co za dupek! - rzuciłam przedmiotem w stronę męża, który zgrabnie uniknął mojego ataku.

-Drań! - wykonałam ponowny rzut.

Kątem oka zauważyłam jak Kanako razem z Valentinem chowają się za filarem, aby przypadkiem nie oberwać rykoszetem. Za to ja wytłukłam już chyba na Luis'a prawie całą zastawę.

-Wraca waćpan po pięciu latach, zero słowa wyjaśnienia i jeszcze powie mi, że był zajęty! - złapałam za półmisek i ze wściekłością cisnęłam w kierunku wampira.

-Uspokój się! Nie pamiętasz czyj to był pomysł? Wróciłem, choć nie musiałem! - podszedł bliżej mnie.

-Martwiłam się! Wiesz jak bardzo?! - do moich oczu napłynęły łzy.

-Wiem, przepraszam - zabrał talerz, który dzierżyłam w dłoni przygotowany do rzutu, odstawił go na stół, po czym wziął mnie w objęcia i złożył delikatny pocałunek w czubek mojej głowy.

-Popełniłem błąd, zapewne nie jeden w swoim życiu. Ale więcej cię nie skrzywdzę i nie opuszczę - przytulił mnie mocnej.

-Obyś nie zapomniał - uderzyłam go delikatnie pięścią w tors, po czym przetarłam oczy od płaczu i uwolniłam z objęć Luis'a.

Gdy doszliśmy do pewnego porozumienia Valentin oraz Kanako wyłonili się z ukrycia i podeszli do mężczyzny przywitać się. Dziewczyna nie szczędziła łez i uścisków, a chłopak nie ukrywał swojej radości z powodu powrotu ojca. Widziałam w oczach Luis'a, że również cieszy się z ponownego spotkania, ale nie okazywał tego zbytnio. Nigdy nie był wylewny z uczuciami, ale kiedyś chyba nie był taki zimny?

-Tato wyglądasz coraz lepiej, a ten strój interesujący - zmierzył wampira wzrokiem od góry do dołu. - Mamo ja też tak chcę - dodał po chwili śmiejąc się.

-Może jeszcze wytatuujesz sobie całe ciało jak twój ojciec plus je poprzebijasz bo tobie pewnie nie starczą kolczyki w uszach i nosie ?! Mowy nie ma, a od broni won! - westchnął.

-Jednak się starzejesz mimo, że wygląd zatrzymał się na dwudziestce - westchnął kręcąc głową, a ja skarciłam go spojrzeniem - Mamo, powiedz mi jeszcze, że wcale nie pociąga cię taki wygląd i ani trochę nie podoba ci się takie wydanie taty - po chwili Valentin dokończył swoją wypowiedź oraz posłał mi złośliwy uśmieszek.

-Won! - złapałam za talerz, lecz nie rzuciłam. Jednakże wystarczyło, aby przepędzić syna na górę.

-Jednak wrodził się do ojca - zaśmiała się Kanako, a Luis posłał mi zwycięski uśmieszek.

Odnoszę wrażenie, że oni wszyscy zmówili się dziś przeciwko mnie. Jak tak dalej pójdzie niedługo wytłukę wszystkie szklane rzeczy oraz naczynia.

Cieszę się, że mój mąż wrócił i nigdzie się już nie wybiera, ale tak łatwo mu nie odpuszczę pięcioletniego milczenia. Mógł chociaż wysłać jednego błahego SMSa. Wystarczyło po prostu napisać ,,żyję" i mi by to w zupełności wystarczyło, aby trochę uspokoić swoje myśli.

-Musimy pogadać - złapałam męża za rękę i zaciągnęłam na dwór przed dom.

-Dlaczego się nie odzywałeś? - spytałam stanowczo.

-Nie mogłem, ja... - przerwał nagle. - Mogłoby to być niebezpieczne - zmienił swoją wypowiedź.

-Wydarzyło się coś w Nowym Yorku? - dopytywałam dalej.

-Nie - odpowiedział obojętnym głosem.

-Dlaczego mam wrażenie, że kłamiesz? - spojrzałam na mężczyznę.

-Jesteś przewrażliwiona? - puścił mi oczko.

-Luis! - westchnął, po czym zbliżył się do mnie.

Wampir napierał na mnie, a więc ja odruchowo cofnęłam się. Zetknęłam się plecami z frontową, drewnianą ścianą budynku, a Luis oparł o nią swoje dłonie tuż na wysokości mojej głowy. Uniemożliwiając mi tym jakąkolwiek ucieczkę.

-Skarbie nawet jeśli, ty się o tym nie dowiesz - nachylił się i szepnął ozięble do mojego ucha.

Skradziona Wolność: Utracona miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz