Rozdział 10 Razem możemy więcej

2.3K 129 8
                                    


Ostrożnie odwróciłem się i ujrzałem za mną moją żonę. Arata szepnął uszczypliwie w moim kierunku ,,powodzenia" i z uśmiechem na twarzy, rozbawiony obecną sytuacją zniknął za drzwiami domu.

Taki pewny siebie byłem, a nie przewidziałem, że ktoś mógł nas słuchać. Już widzę tą złość w jej oczach i znając życie zaraz będę miał przechlapane u mnie. Jak to możliwe, że w takiej małej, skromnej osóbce siedzi tyle złości i siły.

-Skąd się tutaj wzięłaś? - spytałem odwracając kota ogonem. Wszystko, aby tylko zboczyć z głównego tematu.

-Spacerował z Kanako w ogrodzie, kiedy usłyszałam, że już wróciłeś i chciałam się z tobą przywitać - podeszła bliżej.

-Co przede mną ukrywasz? - zapytała podejrzliwie bacznie mi się przyglądając.

-Dlaczego twierdzisz, że akurat coś ukrywam? - odwróciłem wzrok w drugą stronę.

-Po pierwsze słyszałam twoją rozmowę, a po drugie dobrze cię znam - skarciła mnie spojrzeniem.

-Racja - odparłem od niechcenia, po czym westchnąłem.

-Wybierzmy się na małą przejażdżkę - złapałem dziewczynę za rękę i zaprowadziłem do garażu.

Nie chciałem opowiadać jej wszystkiego tutaj, w domu pełnym osób. Nie wszyscy muszą znać moje problemy. Szczerze mówiąc tylko Arata zna całą prawdę. Masahiro i Shinji są moim przyjaciółmi, ale nie dzielę się z nimi wszystkim. Wychodzę z założenia, że im mniej osób wie tym lepiej. Ja wydaję nim rozkazy oni je wykonują i nikt nikomu nie zadaję zbędnych pytań. Taki układ jest dla nas wszystkich najwygodniejszy.

Założyłem kask, który podałem również dziewczynie, po czym wsiedliśmy na motor i odjechaliśmy w stronę lasu. 

Zabrałem Larissę na leśne wzgórze, które niegdyś było naszym częstym miejscem spotkań, kiedy chcieliśmy odpocząć w samotności od pozostałych.

Usiedliśmy na złamanym pniu drzewa tuż niedaleko przepaści. Zdjąłem kask, położyłem go obok siebie, po czym spojrzałem w niebo. Najzwyczajniej w świecie chyba nie wiedziałem od czego zacząć. Pierwszy raz  w życiu zabrakło mi języka w buzi. Zapewne z tego względu, że byłem świadomy, iż w ciągu tych pięciu lat nawaliłem i teraz zranię Larissę. Nigdy nie chciałem jej skrzywdzić, ale prawda taka, że sam pakuję się w kłopoty. Często nie przemyślę swoich decyzji, a gdy dojdę w końcu do wniosku, że to nierozsądne z mojej strony jest już za późno, aby się wycofać.

Zdjąłem bandanę, którą miałem przewiązaną na szyi. Oczom mojej żony ukazała się czarna obręcz, którą skrywałem przez tak długi czas pod materiałem. 

-Co to?! - zawołała z przerażeniem.

-Isztar rzuciła na mnie klątwę. Ten przeklęty al'a tatuaż blokuje moje moce. Tracę nad sobą kontrolę, a moje moce są osłabione - przysunęła się do mnie.

Larissa przejechała dłonią po śladzie jaki pozostawiła mi wiedźma, po czym czule spojrzała mi w oczy.

-Kiedy wróciłeś  po nas byłeś już przeklęty? - przytaknąłem.

-Można odwrócić czar?

-Ponoć w drodze do miasta jest wiedźma, która może zdjąć urok - skinęła głową.

Opowiedziałem Larissie jak do tego wszystkiego doszło. Oczywiście pominąłem troszeczkę część o młodej wiedźmie, która towarzyszyła mi przez dwa tygodnie. Nie chciałem nie potrzebnie podnosić ciśnienia mojej dość już nerwowej żonie. I dla jasności nie pominąłem tego fragmentu, dlatego że ją zdradziłem. Nic z tych rzeczy, nie chciałem jej dawać niepotrzebnych powodów do złości, czy zazdrości.

-Pomogę ci - powiedziała z determinacją w głosie.

-Pewna jesteś? To chyba nie jest dobry pomysł - odpowiedziałem bez przekonania.

-Pewna. Nie dam zabić mojego męża, a tym bardziej żadna wiedźma nie będzie mi cię krzywdzić - wstała z pienia, stanęła przede mną i dumnie się wyprostowała.

-Nie spodziewałem się takiej reakcji - spojrzałem na nią lekko skołowany.

-Nie myśl sobie, że nie jestem na ciebie zła. Jestem wściekła, ale z drugiej strony takiego cię pokochałam. Masz swoje za uszami i zapewne jeszcze nie raz wpakujesz się w kłopoty, ale od tego masz żonę, aby wyciągała cię z tych kłopotów - uśmiechnęła się.

Wstałem, po czym objąłem Larisse w pasie i przyciągnąłem do siebie. Złączyłem nasze usta w pocałunku, który dziewczyna odwzajemniła. 

-Możesz być pewny, że osobiście wytargam ją za te jej czarne kudły - zaśmiała się.

-Cieszę się, że cię mam - pocałowałem dziewczynę.

-Luis razem zawojujemy świat - zażartowała, po czym uwolniła się z moich objęć.

-Sprawdzimy ile ten motorek wyciąga na prostej? - śmiejąc się wyprzedziła mnie, by po chwili uderzyć w moje ramię i machnąć na mnie ręką, kiedy stała już przy pojeździe.

-Tylko nie narzekaj mi potem, że za szybko - puściłem jej oczko.

Założyliśmy kaski, a następnie wsiedliśmy na motor.

-A potem poprowadzę ja - klepnęła mnie lekko w tył kasku, ale ja zignorowałem jej uwagę.

Nie spodziewałem się, że Larissa tak dobrze to przyjmie, ale cieszę się że mam ją u swojego boku. Dzięki niej moje życie nie jest takie szare i ponure. Plus zawsze możemy na siebie liczyć, a to jest najważniejsze.

Skradziona Wolność: Utracona miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz