Rozdział 11

698 33 7
                                    

Domek Dzwoneczka znajdował sie wysoko w koronie drzew. Zbudowany z ciemnego drewna, sprawiał raczej ponure ważenie. Zresztą dokładnie tak, jak właścicielka. Dzwoneczek była bowiem upadłą wróżką pozbawioną skrzydeł za naganne zachowanie. Nie wiem jakie i wolałam nie pytać, ale po jej wyrazie twarzy dochodziłam do wniosku, że laska musiała kogoś zabić wróżkowym pyłem.
Gdy znaleźliśmy się w jej domku wszyscy witali się ze sobą, jakby nie było nas co najmniej tysiąc lat. Nawet z Hakiem. Stałam pod ścianą i obserwowałam ich. Nie byłam taka, jak oni, więc pewnie nigdy nie przyjmą mnie do swojego zacnego grona. Zresztą po takim potraktowaniu mnie przez Haka i tak chyba tego nie chcę.
Ku mojemu zdziwieniu podszedł do mnie Gold.

- Jak się czujesz? - Spytał.

- Niezbyt - odpowiedziałam i opowiedziałam, co wydarzyło się w Jaskini Prawdy.

- Nie jesteś już tajemnicą, lecz wciąż jesteś bronią przeciwko Piotrusiowi. - Podsumował Gold.

- Czemu tak się o mnie troszczysz? - Spytałam. - Przecież ona we mnie jest. Osoba, która cię zdradziła. Powinieneś mnie nienawidzić.

- Jak już mówiłem, znam Pana. Jesteś w tym momencie naszą jedyną bronią, mogącą mu zaszkodzić. Poza tym nie nienawidzę cię, Milah. Ruszyłem dalej. Dziś jestem szczęśliwy mając Belle. A to wszystko dzięki temu, że zostawiłaś mnie dla tego pirata. A teraz jeszcze pomożesz nam pokonać Pana.

Poczułam, jak kobieta we mnie wzdycha głęboko. Jej powietrze wypełniło moje płuca.

- Cieszę się, że jesteś szczęśliwy, Rumple - powiedziałam cicho jej głosem.

     Mężczyzna położył mi rękę na ramieniu.

   - Jesteś bardzo, bardzo ważna. Nie przejmuj się innymi. Oni ci jeszcze podziękują.

     Gold wrócił do reszty, do Neala, a ja wciąż stałam sama jak kołek. Killian nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. To mnie bolało najmocniej. Wszyscy mogli mnie ignorować, ale czemu on?
      Wyszłam z domku na drzewie niezauważona przez nikogo i zeszłam ostrożnie na dół po drewnianej drabinie. Odeszłam kawałek i usiadłam na leżącym nieopodal konarze zawalonego drzewa. W Nibylandii zaczęło zmierzchać i pojawiały się pierwsze gwiazdy.

   - Przepraszam - powiedziała Milah.
  
   - Za co?

   - Wycofałam się, gdy Hak cię pocałował.

   - Właśnie. - Zmarszczyłam brwi. - Właściwie dlaczego to zrobiłaś? Przecież sama chciałaś go pocałować...

   - Jestem jego przeszłością, Dominika. To, że żyję w tobie niczego nie zmienia. Sprawia tylko, że kocham cię jak siostrę, znam praktycznie od urodzenia i jedyne, czego bym chciała, to żebyś była szczęśliwa z Killianem.

   - To chyba nie wypali. - Podniosłam leżący pod nogami kamyczek i rzuciłam w krzaki. - Chyba nie pasujemy do siebie, ja z Killianem.

   - Gdybym nie znała tak dobrze was obojga, to może bym w to uwierzyła.

   - Jest jeszcze jedno „ale"...

   - Dominika - zawołała nadchodząca Emma. - Szukaliśmy cię.

     Tak... Blondwłose „ale".

   - Co tu robisz? - Podeszła do mnie.

   - Chciałam pobyć sama... No, prawie sama. I porozmawiać sama ze sobą. W sumie nabiera to teraz nowego znaczenia.

   - Musisz niestety kończyć ploteczki z Milah i wrócić  na górę. - Wskazała ruchem głowy korony drzew. - Opracowujemy właśnie plan ataku na wioskę Piotrusia i jego Zagubionych Chłopców. Dobrze się czujesz? - Przyjrzała mi się uważniej.

     Fantastycznie. Facet, w którym jestem zakochana od... nie pamiętam już nawet od kiedy odrzucił mnie, ponieważ nie poczuł w pocałunku ze mną swojej około 300letniej żyjącej sobie we mnie byłej zmarłej narzeczonej. JAK MAM SIĘ CZUĆ?

She's in meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz