Rozdział 13

707 30 13
                                    

     W barze „U Babci" trwała zwycięska feta. Pan był pokonany, Zagubieni Chłopcy już nie byli zagubieni, a Henry był cały, zdrowy i bezpieczny.
     Krasnoludy piły piwo z wielkich kufli co chwila wybuchając głośnym śmiechem i przytulając rubasznie Księcia i Śnieżkę. Emma, Neal i Henry nadrabiali stracony czas. Regina prowadziła ożywioną dyskusję z Dzwoneczkiem, a Gold tulił w kącie swoją ukochaną Belle. I byliśmy my: siedzący po przeciwległych krańcach baru. Hak popijał rum ze srebrnej piersiówki i obserwował mnie marszcząc brwi. Kosmyk włosów opadał mu niesfornie na czoło. Ile ja bym teraz dała, żeby go odgarnąć. Przeklinam cię, Milah. Przeklinam cię za to, że całe moje życie wmawiałaś mi miłość do tego mężczyzny, który teraz mnie nie chce.
     Nie wytrzymywałam pod tym jego spojrzeniem. Wlepiłam swój wzrok w pustą szklankę po coli.

   - Byłaś bardzo dzielna. - Emma wyrwała mnie z zamyślenia. - Dziękuję za uratowanie Henry'ego. - Ścisnęła moje ramię.

   - Nie ma problemu. - Spojrzałam na chłopca prowadzącego ożywioną rozmowę ze swoim ojcem. Widać było, że świetnie się bawią w swoim towarzystwie. - Henry to naprawdę świetny chłopak.

     Zapadła chwila ciszy, lecz wcale nie niezręcznej. Tak, jakby było między nami głębokie porozumienie.

   - Idę spać - odezwałam się w końcu.

   - Dobranoc Dominika. - Emma przytuliła mnie. - Do zobaczenia jutro.

   - Tak... - Spojrzałam na blondynkę. - Słuchaj mam jeszcze pytanie, które nurtuje mnie od chwili, gdy tu przyjechałam.

   - Słucham. - Uśmiechnęła się.

   - Co się dzieje z tymi, którzy wyjeżdżają poza granice Storybrooke?

   - Tracą pamięć - odpowiedziała Emma. - Nie pamiętają ani miasta, ani nikogo z mieszkańców.

     Skinęłam głową z roztargnieniem.

   - Dominika. - Emma spojrzała na mnie uważniej. - Pamiętaj, że nie masz już Milah w sobie. Jutro wymyślimy z Goldem, jak przywrócić ci duszę.

   - Dzięki. - Uśmiechnęłam sie i wyszłam.

     Skierowałam się do samochodu z mocnym postanowieniem wyjazdu stąd. Zbyt wiele bólu, cierpienia mnie tutaj czeka. Spojrzałam na rozgwieżdżone niebo. Wieczór był dość ciepły i spokojny. Bardzo mi było szkoda opuszczać to przytulne miasteczko.

   - Dominika. - Usłyszałam za sobą męski głos. Przeszły mnie dreszcze, ponieważ wiedziałam, do kogo należy.

   - Killian. - Odwróciłam się.

     Stał przede mną, lekko kołysząc sie na ugiętych nogach, niczym na pokładzie statku podczas większej fali. Patrzył na mnie lekko zamglonym spojrzeniem. Chyba przez rum, bo przecież to nie moja uroda go tak oślepiła.

   - Dokąd idziesz? - Spytał, uciekając wzrokiem ode mnie.

   - Przespać się. - Wzruszyłam ramionami. - To był ciężki czas, w dodatku odczuwam jeszcze dyskomfort w kręgosłupie lędźwiowym po przeciągnięciu po niebie twojego statku.

     Pomyslałam w sumie, że szkoda, iż nikt nie zrobił mi zdjęcia. Pudzian i jego wyczyny to mały pikuś. Hummera to każdy moze sobie ciągnąć. Chłopie, ja pociągnęłam cały statek!

   - Chcę z tobą porozmawiać jutro - powiedział Hak.

   - Tak, okej. - Skinęłam beznamiętnie głową.

     O czym chce niby porozmawiać? Jak bardzo teraz pusta jestem? Pocieszyć po stracie Milah? Czy może znów uświadomić mi, jak bardzo nie jestem nią? Sorry, kapitanie, nie mam na to sił i nerwów.
     Tymczasem mężczyzna podszedł do mnie pewnym krokiem i po prostu mnie pocałował. Nogi sie pode mną ugięły. Fuck. Co on wyprawia? Oddałam pocałunek, zapomniałam sie totalnie. Tym razem Hak nie wypuścił mnie od razu z odrazą, jak poprzednio, tylko spojrzał mi w oczy. Po raz pierwszy od tamtego pocałunku. W jego wzroku była mieszanka niepewności i bólu.

   - Naprawdę muszę z tobą jutro porozmawiać - powiedział cicho.

   Skinęłam głową, a on po prostu odwrócił się i wrócił do baru. Patrzyłam zdumiona na jego oddalające się plecy. „Żegnaj Killian". W drzwiach baru minął się z Królewną Śnieżką.

   - Dominika. - Dziewczyna biegła w moim kierunku. - Co ty wyprawiasz?

   - To on mnie pocałował przecież. To nie moja wina.

   - Czekaj, co? - Spytała zdziwiona i oglądnęła się za Hakiem. - Całowaliście się?

   - Eee... - Podrapałam się z zakłopotaniem po policzku. - Czemu za mną wybiegłaś?

   - Chcesz wyjechać ze Storybrooke?

     Jej się nie da okłamać, prawda? Ona wszystko wie.

   - Mary Margaret... - zaczęłam cieżko. - Przez całe życie miałam w sobie Milah, która wmawiała mi, że muszę uratować Haka, że to moje przeznaczenie być z nim. Miałam jej wspomnienia z nim, w których był cudownym, przystojnym mężczyzną. Jednak gdy już go odnalazłam okazało się, że on nie chce ani mnie, ani tego swojego przeznaczenia. Nie winię go. Ale jestem zakochana po uszy, a nie mam teraz ani jego ani Milah. Chcę wrócić do domu, do Gdańska. Jedyne, na co liczę, to że uda mi się zapomnieć o wszystkim z chwilą przekroczenia granicy miasteczka.

   - Dominiko. - Śnieżka ujęła moją dłoń. - Rozumiem cię bardzo dobrze. Jednak musisz wiedzieć jedno: chcemy być twoimi przyjaciółmi. Wykazała się ogromną odwagą i poświęceniem. Zdobyłaś w pełni nasze serca. Jeśli jednak wciąż chcesz wyjechać, nie mogę cię zatrzymać.

   - Dziękuję, Mary Margaret. - Uściskałam ją. - Dziękuję za wszystko.

     Wsiadłam do samochodu i pojechałam do granicy miasta, którą wyznaczała żółta linia namalowana przez krasnoludy. Tuż przed granicą przez chwilę się zawahałam. Jednak to był tylko moment. Przydusiłam pedał gazu i minęłam zieloną tablicę „Leaving Storybrooke".

She's in meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz