Większość zaglądała do pudełka, mówiąc "wow", albo głośne "awww", a Diana aż uklękła przed pudłem, przyglądając się poszczególnym rzeczom, i nie wiedząc, co obejrzeć pierwsze. Pudełko po brzegi wypchane było przeróżnymi rzeczami.
Ale nie były to zwykłe pierdoły. Znajdowały się tam rzeczy, do których Syriusz wciąż miał sentyment. Rzeczy, które zapadły mu głęboko w pamięć. Rzeczy, które były dla niego niezwykle ważne.
Znajdowało się tam siedem przegródek, w czym jedna pusta. Diana zajrzała najpierw do tej pierwszej. Znalazła tam misia, któremu na pierwszym roku Syriusz oderwał łapkę, a później niezbyt umiejętnie znów ją przyszył. Nie mogła uwierzyć, że wciąż go miał.
W drugiej była bransoletka, która wyleciała jej z powozu, kiedy jechali do Hogwartu. Black i James wracali się potem, by szukać jej po krzakach i wrócić następnym powozem.
W trzeciej był fałszywy galeon, który powiększał się, gdy ktoś napisał na nim wiadomość, posiadając taki sam. Kupili sobie takie na trzeci roku, ale Diana swój zgubiła. I właśnie odnalazła.
W czwartej był naszyjnik, który na czwartym roku wpadł Dianie do jeziora na błoniach. Pamięta jak dziś, kiedy Syriusz umiejętnie wskoczył do jeziora, i mimo tego, że to tak mała rzecz, odnalazł ją. Po godzinie, co prawda, ale odnalazł.
W piątej znajdowała się sztuczna pomarańcza, którą James kiedyś podwędził z kuchni w piątej klasie, myśląć, że to prawdziwa. Pamięta, że Syriusz zatrzymał ją, twierdząc, że do czegoś kiedyś na pewno się przyda. I miał rację.
W szóstym było coś, co spowodowało, że łzy zaczęły tlić się w kącikach oczu, serce zabiło mocniej, a ona sama nie mogła się napatrzeć. Było to zdjęcie. Poruszające się zdjęcie, które zrobili na ostatnim wyjściu do Hogsmeade przed świętami w Trzech Miotłach.
Lily mierzchwiła James'owi włosy, Peter wylał swoje piwo kremowe, a Evie i Remus pomagali mu sprzątnąć, Diana natomiast zawzięcie droczyła się z Syriuszem. Wszyscy byli szczęśliwi.
Podczas, gdy ona wpatrywała się w zdjęcie, Black odetchnął głęboko, po czym podszedł od Diany i uklęknął obok. Dziewczyna odłożyła ramkę ze zdjęciem na bok, spoglądając w ostatnią, siódmą przegródkę. Tamta była pusta.
- Każda przegroda symbolizuje rok w Hogwarcie - wyjaśnił Syriusz, spoglądając na brunetkę ukradkiem - widzisz, chciałem dać ci coś droższego, ale myślę, że to wszystko jest warte więcej, niż najnowsza miotła.
Dziewczyna w odpowiedzi tylko przytuliła się do niego mocno, a on, nieco zdziwiony, po chwili odwzajemnił uścisk. Usłyszał, jak Diana cicho łka.
- To najlepszy prezent, jaki mogłeś mi dać - wyszeptała cicho, jeszcze mocniej się w niego wtulając.
- Przegroda siódma jest pusta - dopowiedział, kiedy już się od siebie odkleili. - Bo nasza historia wciąż trwa. Diana, mam do ciebie jedną prośbę - dziewczyna skinęła głową - chciałbym, żebyś zachowała te rzeczy, a po siódmym roku włożyła tu coś, co będzie dla ciebie równie ważne, jak dla mnie jesteś ty.
Przez resztę wieczora Diana zachwycała się prezentem, raz po raz przytulając Syriusza. Ten wydawał się wniebowzięty, więc ogólnie wszyscy byli zdecydowanie zadowoleni.
Około dwudziestej pierwszej wszyscy zebrali się przy kominku, śpiewając kolędy, składając życzenia na minione już święta, świetnie się przy tym bawiąc.
Kiedy jakąś godzinę później wszystkim się to znudziło, odsunęli wszystkie stoliki, kanapy i fotele w kąt, tworząc tym samym po środku mnóstwo miejsca do tańczenia. Było wiele skocznych i energicznych piosenek, ale nadchodziły takie jak ta, czyli idealne do wolnego tańca. Gdy Lily, Diana i Evie siedziały na kanapie w rogu, podeszli do nich kolejno James, Syriusz i Remus, wyciągając dłonie.
- Zatańczymy? - powiedzieli w tym samym czasie do odpowiedniej partnerki. Dziewczyny popatrzyły po sobie znacząco, i również w tym samym czasie odpowiedziały:
- Oczywiście.
Żadna z nich nie liczyła minut, ani nawet godzin, bo przetańczyli całą noc. Lily jednoznacznie kojarzyło się to z pamiętną nocą, kiedy o dwudziestej czwartej zegar postanowił przerwać sielankę.
- To był zły pomysł, żeby siedzieć wczoraj do późna - wyznał James, następnego dnia przy śniadaniu, rozglądając się po stole Gryfonów, a Remus, Syriusz i Peter przytaknęli.
Większość podpierała głowy, bo byli strasznie niewyspani. Niektórzy nawet próbowali zasnąć, kładąc głowę na czyimś ramieniu, ale nawet to nie skutkowało, bo Irytek był tego dnia wyjątkowo nieznośny, i krzyczał do ucha każdemu, kto choć trochę wydawał się nieobecny.
- Bo to był wasz pomysł, głupki - oświadczyła Diana, bardziej energicznie niż zawsze.
- Dobrze ci mówić - odparł Syriusz, niezbyt umiejętnie smarując kromkę chleba masłem. - Ty, Lily i inne dziewczyny wyglądacie na wyspane, a poszłyście spać o tej samej godzinie, co my.
- Bo wy zwykle śpicie dużo dłużej, dla nas wczesne wstawanie to już norma - wyjaśniła Lily, dopijając ostatni łyk dyniowego soku. Spojrzała na zegar. - Za piętnaście minut zajęcia. Idziemy?
Pierwsza była transmutacja. Z puchonami. Rudowłosa znienawidziła tą lekcje, bo przez cały czas czuła na sobie spojrzenia kogoś, kogo raczej wolałaby nie widywać. McGonagall weszła do klasy chwilę po dzwonku, mamrocząc pod nosem coś o "cholernej integracji" i "przeszkadzaniu jej w realizowaniu programu".
- Dobrze, skoro grono pedagogiczne twierdzi, że macie się integrować, to tak będzie - oznajmiła, stawiając na biurku kapelusz z karteczkami w środku. - Każdy z was podejdzie tutaj i wylosuje osobę, z którą będzie pracować w parze. Może panna Evans pierwsza?
Lily podeszła szybko do nauczycielki i bez wahania włożyła rękę do kapelusza. Wyciągnęła karteczkę, otwierając ją. Nathan Torres. Nie miała najmniejszej ochoty na pracowanie z nim w parze. Mieli trzymać się od siebie z daleka, to tak będzie.
McGonagall widząc minę rudowłosej i spoglądając na karteczkę, sama przeżyła niemały szok. Dyskretnie machnęła różdżką pod biurkiem, a z kartki na chwilę zniknął napis, by za chwilę pojawiło się James Potter. Lily uśmiechnęła się do profesor promiennie.
- James Potter - powiedziała uradowana, a okularnik ledwo powstrzymał się od klaśnięcia w dłonie.
I mimo, że tego nie widziała, Nathan opadł na krzesło z zawiedzioną miną.
Uradowana podbiegła do swojej ławki, zbierając rzeczy, by przesiąść się do James'a. Syriusz również szybko się spakował, przesiadając do Evelyn.
Nawet pracując w parze na lekcji, świetnie się bawili. Prawdę mówiąc, Lily w towarzystwie szatyna zapominała o wszelkich problemach i zmartwieniach, które jeszcze parę chwil temu spędzały jej sen z powiek. Potrafiła nawet całkowicie zapomnieć o pewnej osobie, o której w żadnym wypadku nie chciała oamiętać.
Nie wiedziała, że ta osoba z zazdrością w oczach i sercu, przyglądała jej się przez całe zajęcia.
***
Hello, GuysMam do was taką maluteńką prośbę.
Taką tyci, tyci.
Chciałabym, żebyście pod tym rozdziałem napisali mi, co podoba wam się w moim stylu pisania, i co mogłabym poprawić.
Naprawdę zależy mi, by z dnia na dzień stawać się coraz lepszą, ale by i wam czytało się lepiej. Sprawa jest prosta:
Kilka rzeczy, które wam się w moich opowiadaniach podobają,
I kilka rzeczy, które mogłabym w nich poprawić.
Nie bójcie się wyrażać swojej opinii! Ja nie gryzę, naprawdę 😂 (Tylko połykam w całości, i wypluwam kości, hehe).
A tak na serio, to bardzo lubię czytać wasze komentarze i na nie odpisywać. Naprawdę sprawia mi to przyjemność. Całą krytykę przyjmuję na klatę!
Ewentualnie wybiorę wam ładną trumnę i pachnące kwiatki.
Żartuję, oczywiście.
Bye!
CZYTASZ
Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]
Fanfiction"Lily od zawsze nienawidziła milczenia. Nieodzywania się do siebie, niepisania. Według niej, obojętność była o wiele gorsza od zerwania znajomości. Bo wtedy przynajmniej wiesz, na czym stoisz. Mniej więcej masz pewność, że droga pod tobą nie zawali...