Rozdział 20

542 41 10
                                    

Lily niedługo później pożegnała się z Ivanem i wróciła do pokoju wspólnego. Jak się spodziewała, nikogo znajomego tam sie zastała, więc zwyczajnie ruszyła do dormitorium, by dzisiaj wyjątkowo położyć się spać wcześniej.

Wielkimi krokami zbliżały się też Walentynki, które miały być przecież już za dwa tygodnie. Wyjście do Hogsmeade z tej okazji było piętnastego w sobotę, ale rudowłosa miała nadzieję, że dzień Zakochanych spędzi wspólnie z James'em.

A los tylko szyderczo się zaśmiał.

Zwykle rano James czekał na Lily tuż przy schodach, by razem z nią zejść na śniadanie. Jakie było jej zaskoczenie, kiedy tego ranka go tam nie zastała. Po krótkim namyśle stwierdziła jednak, że pewnie miał ważny powód, by wyjść szybciej.

Po drodze spotkała Ivana. Przywitała się z nim, i oboje, ramię w ramię, ruszyli do Wielkiej Sali. Gdy stanęli w drzwiach, Lily przeleciała wzrokiem stół Gryfonów, szukając pewnej ciemnej czupryny, ale tam też jej nie zauważyła. Szczerze mówiąc, zaczynała się już trochę martwić.

Nieobecność James'a zdecydowanie nie wróżyła niczego dobrego. Ostatnim razem, kiedy zniknął na kilka godzin, nie skończyło się to dobrze. Usiadła przy stole Gryffindoru i zauważyła, że reszta chłopaków też dziwnie się zachowywała.

Podpierali głowy rękoma, wgapieni i zajęcie własnym jedzeniem. Było to do nich tak niepodobne, że aż niepokojące. Przywitała się z nimi, ale odpowiedziały tylko dziewczyny. Postanowiła nie zwracać na to większej uwagi. Prędzej czy później i tak wszystko się wyjaśni.

- Hej, dziewczyny, widziałyście dzisiaj Pottera? - zapytała Lily, a Syriusz prychnął pod nosem, ale tego nie zauważyła.

- No wiesz - zaczęła Diana. - Był tu, ale zjadł śniadanie bardzo szybko i po prostu wyszedł. Myślałyśmy, że poszedł po ciebie. Pokłóciliście się, czy jak?

Ale rudowłosa tylko wzruszyła ramionami. Czemu mieliby się pokłócić? A może zrobiła coś złego? Tylko, gdyby jeszcze wiedziała, co zrobiła nie tak.

Dwie godziny później, po godzinnym poszukiwaniu James'a, zrezygnowana opadła na ławkę. Tym razem naprawdę potrzebowała odetchnąć i odpocząć. Bała się, że jeśli Potter nie zjawi się w przeciągu kilku godzin, to nie wytrzyma psychicznie. Może to dziwne, ale strasznie za nim tęskniła.

Znów poczuła, jak desku obok niej lekko się uginają. Przypomniał jej się wczorajszy wieczór, po którym przecież tak bardzo jej ulżyło. Ivan odchrząknął, i uśmiechnął się promiennie, a rudowłosa lekko odwzajemniła uśmiech. Chłopak od razu zauważył, że coś jest nie tak.

- Hej, coś się stało? - zapytał zmartwiony, kładąc rękę na jej ramieniu. - Mi możesz powiedzieć.

- Ja... - zawahała się chwilę, ale westchnęła głęboko i ciągnęła - Nie widziałam James'a od wczorajszego wieczoru. Nie było go w pokoju wspólnym, kiedy wróciłam, ani dzisiaj rano, gdy schodziłam na śniadanie. To do niego niepodobne. Zwykle spędzamy ze sobą każdą wolną chwilę. A jeśli nie możemy, po prostu mówimy sobie o tym z wyprzedzeniem. Może ci się to wydawać dziwne, ale naprawdę się o niego martwię.

- To zupełnie normalne, że się niepokoisz - oznajmił, siadając nieco bliżej rudowłosej - wiem, jak wiele znaczy dla ciebie wasz związek. I jestem całkowicie pewien, że James czuje to samo. Jesteś dla niego całym światem, jestem o tym całkowicie przekonany.

- To bardziej skomplikowane, niż myślisz. Jeszcze niedawno byłam w związku z Nathanem. Mam wrażenie, że Potter nadal jest uczulony na jakichkolwiek chłopaków, z którymi spędzam czas. Jedyni, do których ma zaufanie to Remus, Syriusz i Peter. Jest to o tyle ważne, że starał się o moje względy ponad trzy lata, a ja tego nie zauważałam. Teraz, kiedy jesteśmy razem, postawił na nasz związek wszystko, nawet własne szczęście. Czasami myślę, że gdyby stracił mnie, nie pozostałoby mu już nic.

- Kiedy przyjaciele cię opuszczą, zawsze możesz liczyć na rodzinę.

- Nie w moim przypadku, Ivan - zaśmiała się. - Mam siostrę, Petunię. Odwróciła się ode mnie, kiedy dostałam list z Hogwartu. Zresztą, zaczęło się to nasilać jeszcze bardziej, kiedy nieco podrosłyśmy. Bo to mną z reguły interesowali się chłopcy z okolicy. Poza tym, od zawsze twierdzi, że rodzice bardziej mnie kochają, a to nie prawda. Po prostu jestem młodsza. To zrozumiałe, że gdy byłam niemowlęciem, stała się o mnie zazdrosna. Ale nie rozumiem, czemu teraz jest.

- Czekaj - powiedział, a jego ręka zawisła w powietrzu - wspominałaś coś o tym, że w tym roku spędzaliście święta u Potterów, tak? - dziewczyna skinęła głową. - Och, to takie proste, Lily! Tunia zazdrości ci James'a!

Mogłaby zazdrościć jej wszystkiego. Zdolności magicznych, urody, ocen, przyjaciół, ale James'a? Przecież Tunia spotkała się z niejakim Vernonem. Czemu miałaby zazdrościć jej Pottera?

- To absurdalne, Ivan - stwierdziła, patrząc na niego pobłażająco. - Petunia nigdy w życiu nie zainteresowałaby się kimś takim, jak James. Jest czarodziejem, i ona doskonale o tym wie, a przecież nimi gardzi. Nazywała mnie wariatką i dziwadłem, kiedy robiłam magiczne sztuczki, wtedy jeszcze nie mając pojęcia, że jestem czarownicą.

- Jeju, Evans - westchnął. - Nie chodzi o to. James podoba się wielu dziewczynom, jak nie większości. Jest przystojny, i nikt temu nie zaprzeczy. Dodatkowo, tak jak mówisz, jest zabawny, miły, pomocny i opiekuńczy. Jaka dziewczyna nie chciałaby takiego chłopaka? Kim by nie był, dziewczyny zawsze będą za nim wzdychać. Masz wielkie szczęście, że to właśnie tobą się zainteresował.

- Może masz racje - stwierdziła. - I właśnie dlatego, nigdy przenigdy nie mogę go stracić. Poza nim nie mam praktycznie nikogo, do kogo mogłabym udać się ze wszystkim. Wiesz, bardzo przyzwyczaiłam się już do obecności, i perspektywa choćby jednego dnia bez niego nie raz spędza mi sen z powiek. Mam wrażenie, że gdyby go zabrakło, drogowskazy zaczęłyby pokazywać mi złą drogę, a niebo spadłoby mi na głowę. Bez niego już nigdy nic nie byłoby takie samo.

- Domyślam się - powiedział Ivan - bez niego twoje życie nie miałoby sensu. To zrozumiałe. Gdybym ja miał tak wspaniałą dziewczynę jak ty, nigdy nie pozwoliłbym jej skrzywdzić. Byłaby dla mnie moim, i tylko moim skarbem. Kimś, kogo nigdy nie chciałbym wypuścić z objęć.

- Dziękuję bardzo, Ivan - powiedziała.

Zapadła cisza. Żadne z nich nie miało już nic do powiedzenia. Wyczerpali temat, bo po prostu uczuć nie da się opisać do końca. To zawsze była, jest i będzie najbardziej tajemnicza rzecz naszego codziennego życia.

- Ivan - powiedziała, łamiącym się głosem. W kącikach oczu zbierały jej się łzy. - Ja tak bardzo kocham James'a.

- Wiem, Lily - spojrzał na nią, i ujrzawszy łzy tlące się w jej pięknych, zielonych oczach, dodał - Och, chodź tu.

Ona położyła głowę na jego ramieniu, on objął ją ramieniem. Ona zaczęła cicho łkać, on podał jej chusteczkę. Chociaż osobie stojącej za jednym z filarów, i przysłuchującej się ich rozmowie, też przydałaby się chusteczka.

Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz