Rozdział 42

332 16 15
                                    

To był ich pierwszy patrol.

Wyszli z dormitorium, oddychając ciężko. Szczerze, trochę się bali. Duchów, które niekiedy wylatywały nagle zza ścian, pająków, beztrosko spacerujących korytarzami zamków, ale najbardziej odpowiedzialności, jaka się z tym wiązała.

Zamek był przecież ogromny. Labirynt korytarzy, niepokojące dźwięki, półmrok, jaki panował tu wieczorami - bez mapy Huncwotów czuli się całkowicie bezbronni. Trochę jak zagubieni w środku lasu.

Owszem, wiele razy wymykali się w nocy, ale nie było ich dwóch, tylko co najmniej czworo, no i mieli przy sobie mapę. Nawet peleryny niewidki nie mogli zabrać.

- Zagramy w dwadzieścia pytań?

Skręcali w kolejny korytarz, trzymając zapalone różdżki tuż przed sobą. James'a najwyraźniej zaczęła krępować cisza między nimi, stąd to pytanie. Lily spojrzała na niego pytająco.

- Czyli?

- Zadajmemy sobie naprzemian pytania. Wiem, że dużo o sobie wiemy, ale... Może coś nas zaskoczy?

- To zaczynaj - uśmiechnęła się zachęcająco.

- Ulubiona książka?

- Hm - zamyśliła się - chyba Demian. A twoja?

- Nie czytam zbyt wielu książek - speszył się - ulubiony kolor?

- Chyba nie mam ulubionego. A twój?

- Zielony.

Zabawa trwała już dobre pół godziny. Oboje zapomnieli o ograniczeniu do dwudziestu pytań, bo w końcu na chwilę mogli zapomnieć o niebezpieczeństwie czyhającym na każdym kroku.

- Ulubiona I znienawidzona pora roku?

- Ulubiona to jesień - odparła od razu - uwielbiam deszcz. Lubię patrzeć na kolorowe liście, kocham zimne wieczory pod kocem, z dobrą książką i kubkiem herbaty. Swoją drogą, o tej porze roku Hogsmeade wygląda najlepiej. Nienawidzę zimy. Pod względem siedzenia w ciepłym dormitorium owszem, ale jakoś nie trafia do mnie idea bitwy na śnieżki i nieprzyjemnego zimna na karku, za kołnierzem kurtki. Mam słabą odporność i jestem prawie cały czas chora, więc to tylko potęguje moją nienawiść. A twoje?

- Ulubiona to jesień - spojrzał na nią znacząco, a ona wywróciła oczami, ale się zaśmiała. - O ile nie ma mgły i deszczu.

- Mogłam się domyślić - potrząsnęła głową - quidditch? Najlepsze warunki, prawda?

- Yhm - przytaknął. - To nie tak, że się przechwalam. To znaczy, to czasami też - zaśmiał się - ale chodzi głównie o to, że pozwala mi zapomnieć. O tym wszystkim, co teraz się tutaj dzieje. O tym, że mamy mnóstwo nauki, o moim problemach, po prostu, o całym świecie. Rozumiesz?

- Staram się.

Jeszcze tylko pół godziny. Wrócą do ciepłych łóżek, wyśpią się i wstaną, jakby nigdy nic.

Ostatnimi czasy znacznie się od siebie oddalili. Nie trzymali za ręce w każdym możliwym momencie, rzadko kiedy przytulili, ba - rudowłosa nawet nie pamięta, kiedy ostatni raz się całowali. Może tydzień temu?

Starała się jakoś zacząć rozmowę. Pokazać, że jej zależy, że nie odpuściła. Że się stara. Niby było jak zawsze, a jednak coś nie pasowało. Jakby do całkowitej układanki brakowało jednego puzzla.

Nawet rozmowy stały się nudniejsze. Nie poruszali ciężkich i niewygodnych tematów, trzymali się tylko tego, co doskonale znali. Zrobiło się po prostu sztywno. Bez żartów okularnika, sarkastycznych wypowiedzi Diany i wygłupów Syriusza wszystko straciło swój dawny urok.

- Pamiętasz, jak podkradaliśmy paszteciki dyniowe z kuchni? - zaczęła, intensywnie wpatrując się w swoje buty.

- Tak - kąciki jego ust lekko się uniosły - było... Zabawnie.

Nie, zdecydowanie nie potrafili rozmawiać tak, jak dawniej.

***
AND THAT WAS THE DAY THAT I PROMISED
I'D NEVER SING OF LOVE
IF IT DOES NOT EXIST, BUT-

miłość istnieje, bo jak wytłumaczyć to, że kocham śmiech Chenle i uśmiecham się za każdym razem, gdy go słyszę?

UWAGA, dedykowane dla _YinYang_ I @xxPadfooT :

UWAGA, dedykowane dla _YinYang_ I @xxPadfooT :

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz