Rozdział 26

454 27 6
                                    

Wejście do małego pomieszczenia z psującymi się drzwiami razem z Nathanem od początku było złym pomysłem.

— Slughorn potrzebuje skrzeloziela, ale ono jest na samej górze — wyjaśniła, wskazując palcem na najwyższą półkę — w życiu go nie sięgniemy. A po ostatnim razie wolę nie ryzykować z Wingardium Leviosa ani Accio.

Ów profesor poprosił Nathana i Lily o parę składników ze składzika, lecz zapomniał, że drabinę, która tam stała, niedawno zakosił Irytek i do tego czasu się nie znalazła. Tym samym zostawił nastolatków samych sobie. Oboje rozglądali się w poszukiwaniu czegoś, na co można by się wspiąć, ale niczego takiego nie znaleźli. W końcu rudowłosa wpadła na "genialny" pomysł.

— Podsadź mnie.

— Co? — zapytał skołowany brunet, odkładając słoik z zieloną mazią, który oglądał.

— No podsadź mnie, a ja sięgnę ten cholerny słoik — powoli traciła cierpliwość.

Nathan niechętnie splótł swoje dłonie i wyciągnął je przed siebie, aby dziewczyna mogła na nich stanąć, jednak ona spojrzała na niego, jakby urwał się z choinki.

— Myślałam raczej o tym, żebyś złapał mnie w talii — z pobłażaniem pokręciła głową — tak się nie utrzymam.

— Chociaż spróbuj — wywrócił oczami.

Rudowłosa niepewnie postawiła nogę na rękach chłopaka, drugą nogą odbijając się, tak, że stała teraz jedną nogą nadal utrzymując się na dłoniach chłopaka, a drugą postawiła na niższej półce. Ręką odszukała odpowiedni słoik i już miała schodzić, kiedy poślizgnęła się na jakimś śluzie, który zawieruszył się na regale. Momentalnie zaczęła spadać do tyłu.

Nathan musiał nieco się cofnąć, by w porę ją złapać. Zahaczył o klamkę drzwi rękawem szaty, tym samym je zamykając. Jedną rękę trzymał po kolanami dziewczyny, a drugą podtrzymywał plecy. Jej głowa dotykała jego ramienia, przez co ich twarze dzieliły centymetry, jak nie milimetry i zmuszeni byli patrzeć sobie prosto w oczy. Lily była za bardzo zszokowana, by cofnąć głowę.

Stali tak, dopóki dziewczyna w końcu nie oprzytomniała i kazała brunetowi postawić ją na ziemi. Strzepała niewidzialny kurz z ubrań, upewniła się, że słoik który trzymała jest cały i złapała za klamkę drzwi, pchając je do przodu. Jednak to nie posunęły się nawet o milimetr. Szarpała je wiele razy, aż w końcu dała sobie spokój i usiadła w kącie, chowając twarz w dłoniach. Nathan usiadł tuż obok niej, przytulając do siebie nogi.

— Nie wyjdziemy stąd, dopóki ktoś nas nie znajdzie — stwierdził nagle — a krzyczenie o pomoc też nic nie da. Nikt nie pałęta się po zamku o tej godzinie.

— Ty to umiesz pocieszyć, nie ma co — odparła ironicznie Lily, odwracając wzrok.

Dziewczyna odwróciła się do niego plecami, najwyraźniej nie mając ochoty na niego patrzeć. Przytuliła do siebie nogi, głowę opierając na kolanach. On po chwili zrobił to samo. Wziął głęboki wdech, policzył do dziesięciu i zaczął:

— Wiele razy myślałem o tym, co chciałbym ci powiedzieć, gdybyśmy kiedykolwiek znaleźli się w takiej sytuacji, jak ta — rozejrzał się po składziku — w mojej głowie napisałem pełno scenariuszy, jak to spotkanie mogłoby się potoczyć, ale w tym momencie wszystkie wyparowały. Nie pamiętam już tych mądrych zdań, ani nie jestem tak odważny, jak myślałem. Niby mam zarys tego, co chciałbym ci wyjaśnić, ale nie umiem ubrać moich uczuć w słowa. Każde określenie wydaje mi się niezbyt trafne, a niektóre wyrazy tandetne i przereklamowane. Dlatego spróbuję powiedzieć ci to, co najbardziej ciśnie mi się na usta.

Dziewczyna nie odezwała się ani słowem, choć doskonale wiedział, że go słucha. Przeczesał włosy, wziął parę głębokich wdechów, przełknął łzy i na chwilę przygryzł wargę. Zagryzł też policzek od środka, a język przylgnął mu do podniebienia. Wreszcie zebrał się w sobie.

— Pamiętam wszystko, od początku do końca, nie myśl sobie— zapewnił, i dopiero wtedy podniosła na niego wzrok — pamiętam, jak wysyłałem ci zagadki. Byłaś tak zdeterminowana, by odkrywać, o co w nich chodzi. Kiedy wcisnęłaś przyjaciołom jakąś tandetną wymówkę, żeby przyjść wtedy nad jezioro. Z jakim błyskiem w oczach patrzyłaś na mnie wtedy, gdy odsiadywałem szlaban u Flitwicka. Jak szczęśliwy byłem w wieczór po tym, gdy ci się przedstawiłem. Jak wiele razy wcześniej próbowałem wyznać ci miłość, jak Syriusz, Remus, Peter i James wtargnęli wtedy do Trzech Mioteł. Jak Potter zdenerwował się, gdy zobaczył nas razem. Jak kłóciliśmy się o to, kto pójdzie po donicę, a kto po nasiona. Jak myliłaś zaklęcia i zamiast odkryć atrament, oczyszczałaś komuś drogi oddechowe. Z jakim smutkiem patrzyłaś na Severusa Snape'a, tego ze Slytherinu. Jak pomogłaś mojej siostrze, od kiedy się z wami zadaje, zdecydowanie zmieniła się na lepsze. Jak robiłem z siebie pajaca tylko dlatego, żebyś się uśmiechnęła. Jak po meczu dowiedziałem się o planach matki. Jak odprowadzałem cię pod skrzydło szpitalne, kiedy leżał w nim James. Jak siedzieliśmy wtuleni w siebie na błoniach, a świat dookoła zdawał się nie istnieć. Jak bardzo byliśmy razem szczęśliwi. I jak bardzo to zaprzepaściliśmy. Jestem pewien, że wtedy, gdybym zdobył się na odwagę i postawił matce, wszystko potoczyłoby się inaczej. Możliwe, że nadal mógłbym trzymać cię w objęciach i codziennie rano czuć dotyk twoich ciepłych warg. To ja patrzyłbym, jak blask księżyca oświetla twoją twarz. To ja wieczorami wymykałbym się z tobą na bitwy na śnieżki, by potem leżeć na śniegu czy robić aniołki. To ja ocierałbym łzy z twoich policzków i razem z tobą cieszył się każdym dniem spędzonym razem. Gdybym tylko mógł cofnąć czas...

Choć nic do chłopaka nie czuła, te słowa trafiły prosto w jej serce. Momentami głos mu się łamał, a niektóre fragmenty wypowiadał ciszej, jakby bał się, że ktoś może je usłyszeć, a chciał zachować je tylko dla nich. Nagle milion wspomnień przeleciało jej przed oczami, jakby błagały, bo o tych chwilach nie zapomnieć.

Alex kilka dni temu zapytała ją, czy żałuje tego, że była z Nathanem w związku. Wtedy bez wahania i wyrzutów sumienia odpowiedziała, że tak, żałuje tego, ale teraz zaczynała mieć wątpliwości. W końcu to on nauczył ją robić dobrą minę do złej gry i zapewnił, że po każdej burzy wschodzi słońce. Nawet po tej trwającej wieki.

— Chciałbym — kontynuował po chwili — żebym znaczył dla ciebie tyle, ile ty znaczysz dla mnie, choć wiem, że to niemożliwe. Dlatego proszę cię jedynie, abyś mnie nie nienawidziła. Będę przynajmniej wiedział, że myślisz o mnie neutralnie, a nie z chęcią mordu. Będę wtedy o wiele spokojniejszy niż teraz.



***

OGŁOSZENIA PARAFIALNEEEE
*zawsze czytam to głosem niekrytego*

1) Dziękuję za 3k wyświetleń i ponad 250 gwiazdek <3 To wszystko dużo dla mnie znaczy.

2) To jest dopiero pierwsza część tej rozmowy, heuheu

3) Dajcie. Mi. Takie. Dołeczki.

4) Zaczynam bias wreckerować Namjoona, czyli jest naprawdę źle

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

4) Zaczynam bias wreckerować Namjoona, czyli jest naprawdę źle. (To ten u góry, jak coś)

To tyle na dzisiaj,

kocham was <3

Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz