Rozdział 28

494 27 26
                                    

Nim się obejrzeli, nadszedł dziesiąty marca, a wraz z nim urodziny Remusa i Diany, choć wprawdzie dziewczyna miała je dzień później. Wspólnie ustalili datę przyjęcia na najbliższą sobotę, lecz obiecali, iż spędzą je w gronie jedynie najbliższych przyjaciół. Lupin zdecydowanie nie chciał ani nie spodziewał się czegoś większego, ale chyba zapomniał, że w paczce najbliższych znajomych znajduje się także James, a on twierdzi, że przecież siedemnaste urodziny ma się w życiu tylko raz.

Prezenty nie stanowiły najmniejszego problemu, gdyż wszyscy kupili je już kilka tygodni wcześniej, na walentynkowym wypadzie do Hogsmeade. Jak się później okazało, najwięcej sprzeczek powstało przy ustalaniu listy gości i rozdzielaniu obowiązków. To Lily miała zająć się ową listą, ale inni zamiast dać jej w spokoju pracować, ślęczeli nad nią w każdej wolnej chwili oraz musieli dorzucić swoje trzy grosze.

— Dość! — krzyknęła rudowłosa, kiedy przyjaciele znów pokłócili się o to, kto będzie odpowiedzialny za jedzenie — wyjdzie stąd, wszyscy! Bez wyjątku, Black!

Nim wszyscy wyszli z łazienki dziewcząt - jedynego miejsca, w którym o tej porze była całkowita cisza (prócz biblioteki, ale tam Lily cały czas czuła przenikliwy wzrok pani Pince na plecach) - upłynęło parę minut. Później Syriusz jeszcze kilka razy próbował przekupić dziewczynę dyniowymi pasztecikami, które zwędził z kuchni, ale wkrótce zrezygnował, kiedy zrozumiał, że ta i tak nie zmieni zdania.

Po sporządzeniu listy wciąż brakowało jej osoby, która pomogłaby w ogólnym nadzorowaniu. Reszta miała już ściśle określone obowiązki i Lily za żadne skarby nie chciała dodawać im jeszcze więcej roboty. Westchnęła tylko zrezygnowana i zaczęła pakować rzeczy do torby. Gdy wychodziła, wpadła na Nathana, który - nie wiadomo dlaczego - szedł tyłem. Kiedy nawzajem się przeprosili, rudowłosą olśniło.

— Torres, chciałbyś wpaść na urodziny Diany i Remusa? Są w tą sobotę. Jeszcze nie wiemy gdzie i o której dokładnie, ale na pewno później ci powiem.

Chłopak zrobił kwaśną minę.

— No nie wiem — mruknął nieprzekonany — jesteś pewna, że inni będą chcieli przebywać w moim towarzystwie?

— Nawet jeśli nie, masz mnie. Poza tym, potrzebuję pomocy w nadzorowaniu innych, bo nie wiadomo co tym pajacom może wpaść do głowy — wyobraziła sobie Syriusza, Petera i James'a już chytrze zacierających ręce.

— No dobrze — odparł po chwili — ale zgadzam się tylko dlatego, że jestem wdzięczny za to, że mi wybaczyłaś. Niezbyt widzi mi się spędzić kilka godzin z Potterem. Nie chcę, żebyś przeze mnie miała problemy.

— Och, James jest naprawdę wyrozumiały — stwierdziła pewnie — na sto procent zrozumie.

— Evans! — usłyszeli nagle z drugiego końca korytarza.

Oboje ujrzeli James'a, który w szybkim tempie znalazł się tuż obok nich. Już chciał o coś zapytać, kiedy Lily posłała mu błagalne spojrzenie, więc tylko westchnął i próbował udawać, że wcale z wielką chęcią nie rzuciłby się teraz na bruneta, który stał przed nim. Specjalnie stanął tak blisko rudowłosej, by otrzeć dłoń o tę jej, a kiedy splotła razem ich palce, okularnik tylko zadziornie się uśmiechnął. Widział, jak Nathan wpatruje się w ich splecione dłonie.

— Szukałem cię — oznajmił, zwracając się do dziewczyny — znalazłem świetne miejsce, w którym możemy zorganizować imprezę. Wprawdzie wiedziałem o nim już dawno, ale teraz mi się przypomniało. A on? — zapytał, skinieniem głowy wskazując na Torresa — zaprosiłaś go?

— Tak, zabrakło mi osoby, która będzie was pilnować — spojrzała na niego znacząco, na co on się wyszczerzył — a Nathan jest spokojny, więc pomyślałam o nim. Wracając, co z tym miejscem?

— To Pokój Życzeń — odparł tajemniczym tonem — odkryłem go z chłopakami na trzecim roku, kiedy się pokłóciliśmy. Potrzebowałem miejsca, w którym mógłbym wszystko przemyśleć i tak oto otworzył się ten pokój. Byłem tam z Syriuszem i wiemy, jak do niego wejść. Jestem pewien, że nikt nam nie przeszkodzi. To miejsce jest świetne, musisz je zobaczyć! — powiedział, ciągnąc dziewczynę w stronę schodów.

— Dziękuję za pomoc, Nathan! — krzyknęła, jeszcze zanim zniknęli za zakrętem — później z tobą porozmawiam! Do zobaczenia!

Szatyn, nie czekając, aż rudowłosa zacznie biec szybciej, jedną ręką złapał ją po kolanami, a drugą pod pachami i tak ją trzymając, zaczął zbiegać po schodach, a jedyne, co dziewczyna mogła zrobić, to głośno śmiać się z zaistniałej sytuacji.

Ogólnie cały pokój wydawał się straszliwie wielki. Wyglądał jak trzy razy większy pokój wspólny Gryffindoru. Tyle, że ściany tutaj były błękitne, a fotele i kanapy perłowo-białe. Kilka osób - w tym Diana (która uparła się, że musi pomagać, ponieważ przecież to też jej urodziny) i Syriusz - stało na taboretach i krzesłach, wieszając dekoracje. Chcieli, by przyjęcie zostało urządzone w tradycyjny sposób - w głównej mierze bez używania magii. Mieli zamiar dobrze bawić się nawet przy organizowaniu.

Black starał się za każdym razem być jak najbliżej Harper. Kilka razy (niby niechcący) otarł swoją dłonią o jej rękę i z uśmiechem patrzył, jak jej policzki przybierają różowy odcień. Raz nawet odważył się złapać ją rękami w talii, by - jak twierdzi - przecisnąć się między innymi. Za każdym razem Dianę przechodził przyjemny dreszcz, bo czuła ciepło jego dłoni nawet przez materiał ubrania i musiała przyznać, że było to nawet przyjemne.

Sam Black przez te kilka godzin szczerzył się jak głupi do sera. Zapewne dlatego, że Dianie nie przeszkadzało już, kiedy kładł na jej ramieniu rękę czy głowę. Wiele razy sama tak robiła, co z pewnością uszczęśliwiło go jeszcze bardziej. Jakiś czas później Lily wybrała się po Nathana, a jedynymi osobami, które nie były szczególnie zadowolone z jego towarzystwa, byli Alex i James. Co chwilę spoglądali na niego z chęcią mordu w oczach, na co rudowłosa rzucała tylko "nie przejmuj się nimi".

Podczas całych przygotować okularnik zdążył nawet polubić Ivana, który również został zaproszony na przyjęcie. Skoro Remus twierdził, że przyjaciele jego przyjaciół są też jego przyjaciółmi, dlaczego miałaby odmawiać sobie przyjemności jego towarzystwa?

Okazało się, że Moore jako jeden z nielicznych Ślizgonów jest naprawdę sympatyczny. Bez przerwy nawijał z James'em o Quidditchu, w którego starszy grywał, lecz nie należał do drużyny Slytherinu, choć zdecydowanie znał się na grze. W końcu wszyscy odpuścili i starali się cieszyć chwilą, zamiast wypominać stare spory. Mieli nadzieję, że będzie tak też również na urodzinach Diany i Remusa.

I ponownie mieli przekonać się, że pozory mylą. 



***

Muszę trochę przyśpieszyć tempo, bo to już 28 rozdział a jesteśmy dopiero w połowie szóstego roku, więc została jeszcze druga połowa i cały 7 rok.

Będzie trochę rozkwit relacji Syriusz i Diany, bo w końcu cały czas odkładam ich na bok, choć będą mieli w całej fabule duże znaczenie.

I tak muszę się nimi zająć, bo to moje OTP z pobocznych shipów i trzeba w końcu wyjaśnić niektóre sprawy.

W ogóle myślałam nad nazwą shipu bo Syrna jest takie średnie, ale Diariusz jeszcze gorsze. Cały czas, jak wypowiadam to na głos, to słyszę "Dariusz", a to jednoznacznie kojarzy mi się z tanim winem i wanną.

Wolę prysznic.

Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz