Rozdział 38

335 22 12
                                    

Tego wieczoru Vernon miał przyjść na kolację.

Gdy sama Petunia oświadczyła to dzień wcześniej przy śniadaniu, James zachłysnął się tostem, Lily wypluła sok, który wtedy piła, oblewając wszystko dookoła, a pani Evans z wrażenia stłukła talerz.

Dzisiejsza kolacja była nader elegancka. Biały, wytrawny obrus, szklanki dotychczas kurzące się w starym kredensie, talerze, ostatni raz wyjmowane w piąte urodziny Lily. Świecznik na środku stołu, kurczak, kilka sałatek i pare innych drobiazgów.

Vernon prezentował się całkiem nieźle. Był może trochę za niski, nieco wyższy od samej Petunii, jego włosy były zbytnio ulizane, a szyja ledwie widoczna i prawdopodobnie miał lekką nadwagę, ale poza tym wszystko było w porządku.

Aktualnie zasiedli do stołu i już brali do ust pierwsze kęsy jedzenia. Siedzieli w zupełnej ciszy przez niespełna pół godziny, dopóki nie dało się słyszeć sztućców z brzękiem opadających na puste talerze.

— Więc — zaczęła pani Evans, obchodząc stół dookoła i zbierając talerze, układając je jeden na drugim — czym się zajmujesz, Vernonie?

— Pomagam ojcu w firmie — wypiął dumnie pierś — Grunnings, produkuje świdry.

James niepohamowanie parsknął w swoją szklankę, zamaskowując uśmiech kaszlem, kiedy wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę. Przeprosił cicho, a pozostali wrócili do rozmowy.

— Jak się poznaliście?

Zarówno Vernon jak i Petunia spłonęli rumieńcem i odwrócili głowy w inne strony, próbując zamaskować policzki. Oboje przez chwilę otwierali i zamykali usta, niezdolni do wypowiedzenia ani jednego słowa.

— Po prostu w szkole — odparła po chwili cicho dziewczyna i jeśli wcześniej była czerwona, jej twarz musiała teraz przypominać dorodnego pomidora.

— W jakich okolicznościach? — naciskał Pan Evans, nie chcąc tak szybko odpuścić tematu. — Przecież to nic złego, po prostu chcemy wiedzieć.

— Petunio...

— Nie, Vernonie...

— Po prostu przed przypadek weszła do męskiej toalety — oświadczył szybko chłopak, rad, że nie będzie musiał powtarzać tego drugi raz.

Teraz Lily i James już nie wytrzymali. Specjalnie zrzucili swoje widelce, by móc w spokoju wyśmiać się pod stołem. Kiedy ich twarze wreszcie się wyłoniły, były całe czerwone, a kąciki ust rudowłosej nadal drgały.

— Dużo zarabiacie w tej firmie? — zapytał James, przy przerwać niezręczną ciszę.

— Tak, całkiem sporo — odparł Dursley, już nie tak bardzo pewny siebie, jak na początku.

— Ciekawe, czy zarabiają więcej od Ollivandera — szepnęła Lily, a okularnik wzruszył ramionami, natomiast Vernon spojrzał na nich dziwnie.

— Kto to Ollivander? 

Wszyscy oprócz niego zamarli w bezruchu, oskarżycielsko wpatrując w rudowłosą. Ta tylko wzruszyła ramionami i powiedziała:

— Mój daleki wujek.

— Z Europy — dodała pani Evans.

— Holandia, taki mały kraj — odparł James — możesz nie kojarzyć.

— Oczywiście, że kojarzę — obruszył się — nie jestem aż tak głupi.

— Nikt tak nie twierdzi, kochanie — Petunia starała się załagodzić sytuację, patrząc błagalnie na swojego chłopaka — nie zaczynajmy sprzeczek, na co nam to?

Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz