Tego wieczoru Vernon miał przyjść na kolację.
Gdy sama Petunia oświadczyła to dzień wcześniej przy śniadaniu, James zachłysnął się tostem, Lily wypluła sok, który wtedy piła, oblewając wszystko dookoła, a pani Evans z wrażenia stłukła talerz.
Dzisiejsza kolacja była nader elegancka. Biały, wytrawny obrus, szklanki dotychczas kurzące się w starym kredensie, talerze, ostatni raz wyjmowane w piąte urodziny Lily. Świecznik na środku stołu, kurczak, kilka sałatek i pare innych drobiazgów.
Vernon prezentował się całkiem nieźle. Był może trochę za niski, nieco wyższy od samej Petunii, jego włosy były zbytnio ulizane, a szyja ledwie widoczna i prawdopodobnie miał lekką nadwagę, ale poza tym wszystko było w porządku.
Aktualnie zasiedli do stołu i już brali do ust pierwsze kęsy jedzenia. Siedzieli w zupełnej ciszy przez niespełna pół godziny, dopóki nie dało się słyszeć sztućców z brzękiem opadających na puste talerze.
— Więc — zaczęła pani Evans, obchodząc stół dookoła i zbierając talerze, układając je jeden na drugim — czym się zajmujesz, Vernonie?
— Pomagam ojcu w firmie — wypiął dumnie pierś — Grunnings, produkuje świdry.
James niepohamowanie parsknął w swoją szklankę, zamaskowując uśmiech kaszlem, kiedy wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę. Przeprosił cicho, a pozostali wrócili do rozmowy.
— Jak się poznaliście?
Zarówno Vernon jak i Petunia spłonęli rumieńcem i odwrócili głowy w inne strony, próbując zamaskować policzki. Oboje przez chwilę otwierali i zamykali usta, niezdolni do wypowiedzenia ani jednego słowa.
— Po prostu w szkole — odparła po chwili cicho dziewczyna i jeśli wcześniej była czerwona, jej twarz musiała teraz przypominać dorodnego pomidora.
— W jakich okolicznościach? — naciskał Pan Evans, nie chcąc tak szybko odpuścić tematu. — Przecież to nic złego, po prostu chcemy wiedzieć.
— Petunio...
— Nie, Vernonie...
— Po prostu przed przypadek weszła do męskiej toalety — oświadczył szybko chłopak, rad, że nie będzie musiał powtarzać tego drugi raz.
Teraz Lily i James już nie wytrzymali. Specjalnie zrzucili swoje widelce, by móc w spokoju wyśmiać się pod stołem. Kiedy ich twarze wreszcie się wyłoniły, były całe czerwone, a kąciki ust rudowłosej nadal drgały.
— Dużo zarabiacie w tej firmie? — zapytał James, przy przerwać niezręczną ciszę.
— Tak, całkiem sporo — odparł Dursley, już nie tak bardzo pewny siebie, jak na początku.
— Ciekawe, czy zarabiają więcej od Ollivandera — szepnęła Lily, a okularnik wzruszył ramionami, natomiast Vernon spojrzał na nich dziwnie.
— Kto to Ollivander?
Wszyscy oprócz niego zamarli w bezruchu, oskarżycielsko wpatrując w rudowłosą. Ta tylko wzruszyła ramionami i powiedziała:
— Mój daleki wujek.
— Z Europy — dodała pani Evans.
— Holandia, taki mały kraj — odparł James — możesz nie kojarzyć.
— Oczywiście, że kojarzę — obruszył się — nie jestem aż tak głupi.
— Nikt tak nie twierdzi, kochanie — Petunia starała się załagodzić sytuację, patrząc błagalnie na swojego chłopaka — nie zaczynajmy sprzeczek, na co nam to?
CZYTASZ
Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]
Fanfiction"Lily od zawsze nienawidziła milczenia. Nieodzywania się do siebie, niepisania. Według niej, obojętność była o wiele gorsza od zerwania znajomości. Bo wtedy przynajmniej wiesz, na czym stoisz. Mniej więcej masz pewność, że droga pod tobą nie zawali...