- Nie, Lily!
James już setny raz tego ranka powstrzymywał rudowłosą od wyjścia z domu. Dziewczyna w tej chwili chciała jechać do Diany, byle tylko dotrzymać jej towarzystwa i upewnić się, że jakoś się trzyma.
- Ale ona nas potrzebuje, Potter! - odkrzyknęła, kolejny raz czując dłoń ściskającą jej nadgarstek.
- Ja wiem, że u was, dziewczyn, bywa różnie, ale jeśli facet mówi, że nie chce, byś przyjeżdżała, to naprawdę ma to na myśli - wyjaśnił spokojnie, łapiąc rudowłosą za ręce i splatając ich palce - Diana jest silna, poradzi sobie, cokolwiek się nie stało. Ma Syriusza obok siebie, będzie dobrze.
Lily była naprawdę bliska łez. Ostatni raz spojrzała w oczy chłopaka i wtuliła się w niego najmocniej, jak tylko mogła. Może nawet była trochę wściekła, iż James powiedział jej o wszystkim dopiero następnego dnia, ale w tej chwili potrzebowali siebie nawzajem.
Oczywiście, gdy tylko przybyli wszyscy, którzy obiecali się dzisiaj zjawić, atmosfera trochę się rozluźniała. Nikt jednak nie miał zamiaru poinformować ich o liście, by nie psuć zabawy.
Najlepszy moment nadszedł jednak, kiedy przyszedł czas wspólnego gotowania. Na początku wszystko szło dobrze, ale ten, kto nosi okulary i kiedykolwiek wysypała mu się mąka, musi znać ból, jaki czuł James, kiedy Lily cisnęła w jego twarz garścią białego pyłu.
- Masz trzy sekundy na ucieczkę, Evans - oświadczył, nieudolnie próbując zetrzeć mąkę ze szkiełek, jednak na marne. Gdy tylko zdjął okulary i bezpiecznie położył je na blacie, ruszył pędem za rudowłosą. Bez okularów czuł się odrobinę jak idiota, więc biegnąc, patrzył pod nogi uważniej, niż zwykle.
Tymczasem, gdy Ivan i Alex zajęci byli dalszym przygotowywaniem jedzenia, Remus i Evie przyglądali się biegającym przyjaciołom z uśmiechem na ustach.
- Idealnie się dobrali, co? - zapytała ze śmiechem dziewczyna.
- Tak, zdecydowanie - potwierdził Lupin - wyobrażasz sobie ich patrole? Rozniosą połowę zamku.
- Ja tam skrycie wierzę, że to nie przypadek - Evie znacząco poruszyła brwiami - jestem prawie pewna co do prawdziwości teorii o Dumbledorze jako swatce. W końcu większość szkoły chce, żeby byli razem. Jeśli nie będą, możemy powoli przygotowywać się na koniec świata.
W tej chwili James dopadł rudowłosą i położył ją na podłodze, atakując łaskotkami. Ta przewracała się na wszystkie strony, niemal wykrzykując, by chłopak przestał.
- À propos końca świata - zaczęła niepewnie - kiedy następna pełnia?
Remus aż wzdrygnął się na samą myśl. Na szczęście odetchnął z ulgą, w głowie przeliczając dni.
- Dopiero we wrześniu - Evie również poczuła, jakby wielki kamień spadł jej z serca. - Wiesz, że nie musisz się tym martwić? Z chłopakami w zupełności sobie radzimy. Radziliśmy i będziemy radzić. Jesteśmy już przyzwyczajeni do wymykania się raz w miesiącu. Zresztą, czasami mówisz o tym, jakbyśmy nie robili tego poza pełnią - zaśmiał się.
- Martwię się o was wszystkich - odparła niepewnie - zawsze istnieje ryzyko, że ich zaatakujesz.
- Wilkołak atakuje ludzi - wymamrotał - to niemożliwe.
- Dopóki nie dostałam listu z Hogwartu, też myślałam, że istnienie czarodziejów jest nieprawdopodobne - ścisnęła mocniej jego dłoń - a jednak. W każdym razie, masz szczęście, że posiadasz takich przyjaciół. Są nawet gotowi zginąć dla ciebie.
- Może i mam wspaniałych przyjaciół - wyswobodził rękę z jej dłoni, ale za to objął w pasie, kładąc brodę na jej ramieniu - ale dziewczynę mam najwspanialszą na świecie.
***
Rozdziały będą krótsze, ale częściej, I swear 🤞Z każdym dniem przybywa coraz więcej osób i gdy widzę jakąś nową personę, mam ochotę skakać z radości.
Dziękuję za każde wyświetlenie, gwiazdkę i komentarz, czytam wszystko, nawet, jeśli Wattpad niekoniecznie przysyła mi powiadomienia.
Przez ostatni tydzień byłam trochę jak:
Ja: Dobra, w końcu napiszę ten rozdział-
Ktoś: Hej, chodź, pomożesz mi!
Ja:
Też ja: *wraca na Wattpada po dwudziestu minutach* Eh, już mi się nie chce.
Tak było, nie zmyślam.
W sumie i tak miałam zniknąć na dłużej, więc I'm proud że tylko tyle to trwało.
CZYTASZ
Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]
Fanfiction"Lily od zawsze nienawidziła milczenia. Nieodzywania się do siebie, niepisania. Według niej, obojętność była o wiele gorsza od zerwania znajomości. Bo wtedy przynajmniej wiesz, na czym stoisz. Mniej więcej masz pewność, że droga pod tobą nie zawali...