11

11.1K 538 21
                                    

Fearless

Złapałem Halsey nim całkowicie odpłynęła. Położyłem ją na trawie i zająłem się jej kostką zaplątaną w reklamówkę wypełnioną po części kamieniami. Syknąłem, w myślach wyzywając na wszystkich, którzy zaśmiecają las. Gdy byłem jeszcze nastolatkiem, mieszkałem przez pewien czas z Markiem i jego ojcem, Jackiem, działając na rzecz ochrony przyrody. Organizowałem happeningi i zbierałem podpisy. Taka sprawa, którą zajmowałem dla zabicia nudy.

Patrząc na Halsey zastanawiałem się jak bardzo znienawidzi mnie, gdy pozna prawdziwą przyczynę tego przedstawienia. Halsey widziałem przelotnie wiele razy, gdy wracałem nad ranem po wygranych walkach i zawsze chciałem do niej zagadać. Ale brak pomysłu i zmęczenie poprzednią nocą sprawiało, że posyłałem jej jedynie groźne spojrzenia. Więc kiedy zostałem zmuszony do ujawnienia mojej partnerki to od razu pomyślałem o Halsey. Przy okazji dostałem szansę ją poznać.

Dopiero gdy skończyłem rozwiązywać supeł na jej nodze, dziewczyna zaczęła się obudzić.

— Witamy z powrotem. — powiedziałem, pomagając jej usiąść.

— Też się cieszę. — odparła, przecierając oczy. — Więc co jeszcze zaplanowałeś?

— Jedzenie, a przynajmniej to, co z niego pozostało.

Dziewczyna chciała coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał jej mój dzwoniący telefon. Wiedziałem, że nie mogłem zignorować tego połączenia. Przeprosiłem ją i oddaliłem się, by spokojnie porozmawiać.

— Fearless. — powiedziałem, wcielając się w swoją rolę.

— Siema tu Miles, dzwonię tu powiedzieć ci tylko, że pan T. chcę, byś walczył dzisiaj w jego klubie. Aha, masz przyprowadzić swoją łaskę, chce ją poznać. Sorry, że tak wyszło, wiem, że chciałeś trochę wolnego.

— Tak wyszło, wyślij później wszystkie informacje.

— Jasne.

Zakończyliśmy połączenie w tym samym momencie. Obróciłem się, by sprawdzić co u Halsey, ale niestety nie dotarłem do jej twarzy, bo mój wzrok przykuł prześwitujący przez bluzkę stanik. Przetarłem twarz, widząc doskonale kształt jej piersi. Jestem facetem i gdy widzę takie widoki to... Nieważne, jeśli nie chcę niszczyć naszej współpracy, to muszę udawać, że tego nie widzę.

— Halsey, jest sprawa. — spojrzała na mnie. — Wiem, że mieliśmy randkę, ale plany się zmieniły. — podniosłem swoją koszulkę. — Mam dzisiaj ważną walkę, na której muszę być ja i ty. — otworzyła usta, by coś powiedzieć. — Wiem, że masz teraz mnóstwo pytań i na część później ci odpowiem, ale musisz mi zaufać, dobra? — kucnąłem i złapałem ją za brodę, by spojrzała na mnie.

Kiwnęła głową, a w jej widziałem wdzięczność za uratowanie jej w wodzie.

— Dziękuję  za pomoc. — jej głos był spokojny z nutą pokory i wstydu.

Pochyliłem się, chcąc ucałować ją w czoło, ale ona również podniosła głowę i nasze usta się zetknęły. Halsey tak się zdziwiła, że upadła na trawę, a ja z nią.

Mam nadzieję, że przyjemnie się czytało ten rozdział

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mam nadzieję, że przyjemnie się czytało ten rozdział. Zawsze cieszę się na wasz komentarz czy gwiazdkę jak Sherlock w gifie powyżej.

Dziękuję!

Na Żądanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz