43

3.5K 228 11
                                    

Nie wiem, ile czasu minęło odkąd weszliśmy na teren więzienia. Zegary, a nawet komórka,  którą musiałam zostawić, zapewne wskazywałyby nieprawdę. Chodziliśmy opuszczonymi korytarzami, jak niezauważalne przez nikogo duchy. Dla więźniów bardziej liczył się kruszący mur niż my.  Zamarłam, gdy poczułam nagle na swoich plecach ciepłą dłoń, dopiero po chwili rozluźniłam się, przypominając sobie, że to Titan jest ze mną.

— Spokojnie, na razie jest dobrze. — wyszeptał mi do ucha, gdy szliśmy wąskim korytarzem między różnymi sektorami piwnic więziennych.

— Skoro tak mówisz. — odparłam, nie do końca wierząc jego słowom. Tolles sprowadził nas tutaj w jednym celu, by pokazać nam jakie konsekwencje mają nasze działania. Nie mówiłam Fearless'owi o mojej dzisiejszej wizycie, bo i tak nic by to nie zmieniło, a jedynie pogorszyło jego stan. Nadal nie potrafiłam uwierzyć, że Fearless jest tutaj i znowu walczy.

Szłam  dokładnie dziesięć kroków za Tollesem, a odgłosy bólu i gniewu stawały się coraz głośniejsze. Byliśmy blisko, zbyt blisko. Przed nami stały uchylone drzwi, źródło wszystkich dźwięków, ale nie przekroczyliśmy ich, skręciliśmy w lewo tuż przed nimi.

— Dziewczyna pójdzie ze mną. — odezwał się Tolles,  wskazując na uchylone drzwi Titanowi. — Ty pójdziesz tam.

W cieniu niewielkich ilości lamp, które nas otaczały, widziałam,  jak mój przyjaciel już otwiera usta, by to skomentować.

— Dobrze,  chodźmy. — powiedziałam i wyprzedziłam Tollesa, idąc jeszcze węższym korytarzem. Po kilku chwilach przystanęłam, upewniając się, że nie jestem już widoczna dla chłopaka.

— Mądrze zrobiłaś. — odparł Tolles nawet na mnie nie patrząc. — Może rozpatrzysz moją propozycję szybciej niż myślałem.

Znowu ruszyłam jego śladem, licząc,  że rozwinie myśl. Usta świerzbiły mnie , by go o to wypytac,  ale wiedziałam,  że właśnie o to mu chodziło, więc milczałam. Wpuścił mnie do czarnego pokoju,  gdzie przednia ściana była gigantyczną szybą.

— Lustro weneckie.

— Zgadza się, Halsey. Nie chcesz wiedzieć, co jest za nim? Myślę,  że to jest główny powód dla którego tu teraz jesteś.

Wystarczyło bym zrobiła kilka kroków,  a już widziałam ring z dwoma zawodnikami. Przełknęłam z trudem ślinę, widząc,  jak Fearless stara się powalić przeciwnika dwa razy większego od siebie zarówno we wzroście, jak i szerokości. Strażnicy więzienni zamienili służbowe mundury na bardziej cywilne stroje, ale i tak nawet z tej odległości potrafiłam rozpoznać niektóre twarze z portierni.

— Fearless przegra, a porażki tutaj są dotkliwsze niż walki w klubie.

Stanął za mną i położył mi dłonie na ramionach. Wszystkie moje zmysły w sekundę przeszły w stan gotowości.

— Jednak można to zmienić,  a nawet  sprawić,  że twoje wezwania umorzą sprawę, a twój chłopak wyjdzie na wolność , tylko będziesz musiała coś dla mnie robić.

— Niby co? — spytałam , nie odrywając wzroku od ukochanego,  który coraz bardziej się załamuje pod ciężarem rywala.

— Wystarczy, że raz na dwa tygodnie będziesz pomagać mojemu przyjacielowi w pewnych sprawach, z którymi miałaś już styczność. Jeśli się zgodzisz będziecie bezpieczni, możecie ze sobą mieszkać i robić co chcecie, byle znowu nie mieszać mi w sprawach, które są ponad wasze możliwości. Jeszcze dziś możecie uczcić wspólnie resztę nocy. Tym razem nie od niego to zależy tylko od ciebie.

— Fearless nadal będzie walczył?

— To jego życie, choć nie jestem pewien, czy on o tym wie.

— A moje? Jak moje życie sobie zaplanowałeś?

— Twój chłopak nie ma czasu, może pięć sekund.

— Przestań!  — warknęłam, obracając się do niego  i zrzucając z siebie jego ręce.

— Cztery...Trzy...

Fearless upadł na kolana unosząc nad głowę ręce. Rozglądał się, szukając mnie wśród publiczności.

— Dwa.

— Dobrze, zgadzam się tylko proszę, pozwól mu do mnie wrócić.

Na Żądanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz