28

7.6K 348 8
                                    

Halsey

— Dziękuję, że pomogłeś mojemu tacie. — powiedziałam, gdy wjechaliśmy na polną drogę. — Na początku zawsze jest trochę niedostępny.

— Naprawdę nic się stało. — odparł, nie odrywając wzroku od drogi. — Mam nadzieję że tą pomocą trochę zyskałem w jego oczach.

— Jestem tego pewna, a teraz powiedz, dokąd jedziemy.

— Nigdy nie lubiłaś niespodzianek czy tylko przy mnie robisz się taka niecierpliwa? — rzucił i włączył lokalną stację, która właśnie puszczała jeden z kawałków Green Day. — Niedaleko już, a przynajmniej tak być powinno.

Otworzyłam okno, by poczuć chłodny wiatr na skórze. Usłyszałam jakieś krzyki, a po chwili muzyka zaczęła wypełniać okolicę. Zmrużyłam oczy, przyglądając się namiotowi w oddali...to było wesołe miasteczko!

Pisnęłam szczęśliwa z niespodzianki co rozbawiło Fearless'a. W miarę jak przejeżdżaliśmy ostatnie metry widziałam coraz więcej atrakcji. Diabelski młyn rzucał na nas cień gdy parkowaliśmy na wyznaczonym terenie, rollercoastery mknęły, niemal nad naszymi głowami bawiąc młodzież i przerażając seniorów. Jak ja dawno tu nie byłam!

Gdy tylko zgasł silnik, wyskoczyłam z auta prosto w otwarte ramiona mojego chłopaka.

— Jeszcze nigdy widziałem, żeby ktokolwiek cieszył się jak ty. - pstryknął mnie w nos. — Chodźmy do kasy.

Nagle opuścił mnie wesoły nastrój. Nie miałam przy sobie pieniędzy, a nie chciałamby płacił za mnie. Zmiana nastroju szybko została zauważona przez chłopaka.

— Coś się stało? — spytał, gdy dotarliśmy do kasy.

— Po prostu nie lubię, jak się za mnie płaci. — westchnęłam. — Oddam ci pieniądze jak tylko wrócimy. Obiecuję.

Objął mnie ramieniem i pocałował.

— Halsey, ja nie chcę żadnych pieniędzy. To ja jestem organizatorem i to ja płacę. Poza tym widząc, że jesteś tak szczęśliwa, jestem gotowy zapłacić o wiele więcej niż te kilka dolców. A nawet jeszcze nie weszliśmy.

Dyskretnie starałam się łezkę spod oka, gdy chłopak kupował bilety. Był słodki i uroczy, a kiedy trzeba zaborczy i cierpliwy. Patrząc na niego, czułam się o wiele szczęśliwsza niż przed moim wyjazdem. Chyba naprawdę go kocham.

— Gotowa na zabawę? — objął mnie i poprowadził do wyjścia.

Po wejściu do środka hałas wzmocnił się o kilkanaście decybeli, zupełnie jakby bramki były barierą. Fearless wziął mnie za rękę i splótł palce z moimi, prowadząc nas do stoisk z watą cukrową. Przygryzłam wargę, starając się przed wypowiedzeniem jak bardzo mi na nim zależy.

— Zapraszam, zapraszam, kto pobije rekord naszego mistrza i zgarnie tę oto maskotkę dla żony, córki, męża czy kochanki. Zapraszam wszystkich! — krzyki klauna zwracały uwagę niemal wszystkich zwiedzających. Mężczyzna o białej twarzy, czerwonych włosach i wymyślnym stroju chodził wokół siłacza ubranego jedynie w sprane dżinsy. Był górą mięśni i cały czas napinał muskuł, budząc zachwyt w kobietach i zazdrość w ich partnerach. — Wystarczy wytrzymać z naszym Goliatem jedynie całą minutę, a ten oto misio będzie twój. — klaun wskazał półmetrowego misia o słodkim pyszczku i niebieskiej kokardzie na szyi.

— Ja tu stoję. — Przy uchu poczułam gorący oddech Fearless'a. — Chcesz?

Pokazał na zieloną watę cukrową trzymaną w ręce. Pokiwałam głową i wzięłam podarek.

— Dziękuję. — dałam mu całusa w policzek.

Chłopak wpatrywał się uporczywie w łysego Goliata, myśląc nad czymś gorączkowo.

— Poczekaj tu chwilę, zaraz wrócę. — powiedział nagle i szybkim krokiem ruszył w jego stronę.

— Fearless!— zawołałam, ale on mnie nie usłyszał.

Z daleka patrzyłam, jak na tyłach ringu wita się z Goliatem. Wyglądali, jakby się byli dobrymi kolegami, którzy spotykają się po latach. Żywo nad czymś rozmawiali, dopóki Fearless nie podniósł głowy i nie posłał mi uśmiechu. Goliat również na mnie spojrzał, puszczając mi oczko. Zesztywniałam czując jak się rumienię. Goliat wstał i podszedł do klauna, szepcząc mu coś na ucho. Zaczynałam obawiać się co będzie dalej.

— Panie i panowie znalazł się śmiałek, który odważył się rzucić wyzwanie naszemu olbrzymowi. — wskazał na Fearless 'a wchodzącego na ring. —   A to wszystko dla tej pięknej damy, która teraz stara się skryć za zieloną watą cukrową. Powinnaś być dumna!

Czułam, jak policzki przybierają barwę krwi,  a z uszu uciekała para. Opuściłam watę i zaczęłam ją skubać. Wszyscy zebrani zaczęli szukać wzrokiem owej damy, a gdy mnie już wreszcie znaleźli, zaczęli między sobą szeptać.

— Niech rozpocznie się walka! — dodał klaun, schodząc z ringu.

Obiecałam sobie, że jeśli Goliat nie zrobi mu krzywdy, to ja to zrobię. I będzie to bardzo bolesne.

Jak wyobrażacie sobie Fearless'a?

Chciałabym mieć takiego sąsiada jak Adam...

Chciałabym mieć takiego sąsiada jak Adam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Na Żądanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz