25

8.6K 418 14
                                    

Halsey

— Czy raczysz mi powiedzieć  co takiego ci odbiło?? — warknęłam nad Fearless' em.

Siedział rozpostarty na fotelu w małym salonie i udawał, że śpi. Wiedziałam, że drań już dawno się obudził, ale jeśli nie to mój krzyk, gdy Joe przyszedł tutaj rano i spytał się, czy ze mną wszystko dobrze, podczas gdy on wyglądał, jakby przebiegło po nim stado dzikich koni. Nie wiedziałam, jak mnie znalazł i jak na razie mało mnie to obchodziło, miałam ważniejsze problemy, jak na przykład przetrącenie szczęki.

— Nawet nie próbuj udawać, że śpisz— jedyną oznaką tego, że jednak mnie słyszy, była pulsująca żyła na jego szyi, zwykle niewidoczna.

Ręka mnie świerzbiła.

Joe siedział w sypialni z lodem przyciśniętym do policzka. Obiecałam sobie, że zanim rozprawię się z dupkiem, najpierw zajmę się ranami przyjaciela.

— Jak chcesz. — syknęłam i kopnęłam go w nogę. Skrzywił się, ale nadal nie otworzył oczy.

Zacisnęłam zęby i wróciłam do chłopaka. Siedział i trzymał przy sobie woreczek z lodem. Dołączyłam do niego, bez słowa wzięłam maść chłodzącą i zaczęłam wcierać ją w siną twarz, powstrzymując się przed wróceniem do salonu i zamordowaniu Adama.

— Hals, nie chciałem cię wkurzyć. — zaczął Joe po dłuższej chwili milczenia. — Chciałem się tylko dowiedzieć czy zrobił ci krzywdę. — Dotknęłam jego zmasakrowanego nosa. Skrzywił się, ale zacisnął usta  — Nie martw się, on też nieźle oberwał.

Pewnie, chciałam parsknąć.

— Jestem tego pewna. —  odparłam. — Lepiej się czujesz? — dodałam, poprawiając opatrunek pod prawym okiem.

— Teraz już tak. —  powiedział to swoim seksowym niskim głosem, który zapewniał mu atrakcje na całe noce. Zaśmiałam się.

— Ty flirciarzu, każdej dziewczynie to mówisz.

— Każdej dziewczynie, która tak o mnie dba. — poprawił mnie. — Albo cofam to, mówię tak tylko tobie.

Trzepnęłam go lekko w bok. Kiedyś jego słowa wzięłabym na poważnie i sądziłabym, że właśnie spełniły się wszystkie marzenia, ale teraz wiedziałam, że to tylko próba poprawienia mojego humoru.

— Oczywiście. — mrugnęłam do niego konspiracyjnie. —  Gdzie Rina?

— Z Milesem. — odparł, a temperatura spadła o dobre dziesięć stopni. — Przyrzekam, że jeśli zobaczę go w jakieś jednoznacznej sytuacji z Riną to...

— Następnym razem szpachlą trzeba cię będzie zdzierać z jezdni. — głos pasował tylko do jednej osoby. — Życie ci nie miłe, co? Zmykaj, chcę pogadać ze swoją dziewczyną. — powiedział, odsłaniając zęby.

— Joe bardzo ci dziękuję za troskę, ale muszę cię przeprosić. Chcę zabić tego dupka bez świadków. — każde słowo, które opuszczało moje usta, ociekały sarkazmem i fałszywą słodkością.

Joe kiwnął jedynie głową i spojrzał na Adama ze złością i strachem. Świetnie, tylko tego jeszcze było trzeba. Pożegnaliśmy się i gdy tylko chłopak wystarczająco się oddalił, pokazałam cały swój gniew.

— Co ci, do cholerny, odbiło, żeby masakrować mu twarz?! On nie miał z tobą szans!  To tego ja... — przerwałam, gdy zatkał mi usta dłonią. Byłam cała czerwona na twarzy, a moje usta mówiły zniekształcone przekleństwa. Próbowałam zdjąć jego dłoń, lecz zamiast tego objął mnie jak bluszcz i trzymał.

Teraz był spokojny, nie to, co wtedy, gdy był tu Joe. W sekundzie stał się moim zwykłym Fearless...Moim? Już nie.

— Uspokoiłaś się już? — odezwał się, gdy wreszcie nie miałam już sił by krzyczeć. Czy się uspokoiłam? To się zobaczy. — Teraz odsunę rękę, a ty nie będziesz krzyczeć, dobra? Porozmawiamy?

Burknęłam coś, co chyba go zadowoliło, bo po kilku sekundach mogłam już oddychać przez usta. Uderzyłam go łokciem w brzuch.

— Cieszę się, że się rozumiemy. — odparł. — Więc poznałaś jego wersję, a może dla odmiany teraz posłuchasz mojej, co?

— Bardzo chcę się dowiedzieć, dlaczego go pobiłeś. — zaczęłam wystukiwać na kolanie przypadkowy rytm.

— Nazwał mnie gwałcicielem, gdy akurat się całowaliśmy. Oderwał mnie od ciebie i rzucił był na ziemię. Był  pijany i gdybym go nie utemperował, to sam bym oberwał. — założył ramiona na piersi, kończąc swoje tłumaczenie.

— Skoro był pijany, to nie mogłeś go unieszkodliwić? Trzeba go było zniszczyć w towarzystwie?  Gdy Joe tu jeszcze był bałam się, że mnie obsikasz, by zaznaczyć swój teren, ale muszę ci coś powiedzieć. — podeszłam do niego. — Nie jestem twoją dziewczyną,  już nie. Nie jest w twoim interesie już myśleć tak o mnie.

— A kto wcześniej błagał bym go całował i pięścił, hm? Ty. Nie próbuj udawać, że jestem ci obcy, bo nie jestem i nie będę. Tygrysku,  zraniłem cię i nie mam zamiaru tego powtarzać, chociaż tamto  co widziałaś, to wyczyn mojego wujka bym cię stracił. Ktoś mi coś wstrzyknął i wpuścił te dziwki. Te dni bez ciebie tylko coraz bardziej mnie wkurzały, aż wczoraj pękłem. Zatraciłem się i poczułem się jak na treningu,  gdzie muszę dać z siebie sto procent. — Przysunął się i oparł swoje czoło o moje. Mówił cicho i spokojnie. Na jego twarzy widziałam ulgę,  która pojawiła się na koniec jakby cieszył się, że wreszcie mi to powiedział. — Nie mam zamiaru przepraszać za to, co  zrobiłem, zasłużył na to. Do tego mnie nie zmusisz. Czy teraz mi wierzysz?

— Tak, tylko co się zmieniło? Wcześniej...

— Halsey, . — przerwał mi, łapiąc mnie za brodę. —  Z radością cię posłucham tylko czy mogę cię już pocałować?  Tak tylko pytam.

Na koniec uśmiechnął się tym swoim firmowym seksowym uśmieszkiem, że ostatnia warstwa lodu na moim sercu stopniała.

— Myślę, że tak .

— W końcu. — mruknął i zmiażdżył mi usta w pocałunku.  

  

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dziękuję za to że razem ze mną śledzicie historię Fearless'a i Halsey 😘 Być może w przyszłości zmienię okładkę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dziękuję za to że razem ze mną śledzicie historię Fearless'a i Halsey 😘 Być może w przyszłości zmienię okładkę.

Na Żądanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz