27

7.5K 431 12
                                    

Chwilę później Halsey pojawiła się uzbrojona w apteczkę i dodatkowe nożyczki. Twarz jej ojca w sekundę przeobraziła w szczęśliwego rodzica. Nie było  nawet śladu po wcześniejszej wrogości. Usiadła obok mnie, nasączyła wacik  i zaczęła najświeższe rany. Później wzięła chłodzącą maść i zaczęła wcierać w siniaki na twarzy i dłoniach. Czułem się skrępowany jej delikatnym dotykiem  i surowym spojrzeniem jej  ojca, który jakiś czas później powiedział, że musi sprawdzić zwierzęta. Halsey zachichotała, gdy skończyła.

— Chyba nie było aż tak źle? — powiedziała, chowając opatrunki do apteczki. Pocałowałem ją szybko w usta, gdy wstała.

— Pomóc ci? — spytałem, chcąc zmienić temat.

— Nie, ale i tak nie odpowiedziałeś na pytanie. — wzięła apteczkę, wstając.

— Nie bolało. — ruszyłem za nią do szafek.

— Tata cię zastraszył. — stwierdziła, siadając na blacie i zrównując nasze spojrzenie.

— Nie prawda.

— Tak? Czyli nie wzdychałeś z ulgi, tylko dlatego, że tata wyszedł, prawda?

To było aż tak widoczne?

— Skąd. — odparłem i stanąłem między jej nogami. Zarzuciła mi ręce na szyję i lekko przyciągnęła. Oparłem dłonie na jej udach, trochę przesunąłem je w górę. Docisnąłem usta do jej warg, widząc jak rumieniec powoli zalewa jej policzki, a oddech staje się płytszy i szybszy. Podobało mi się to.

Lekko rozchyliła wargi, pozwalając mi wpuścić język do środka. Moje palce już dotarły do guzika jej spodni. Jej dłonie też sunęły wzdłuż moich pleców do paska. Przechyliłem ją trochę do tyłu, by pogłębić pocałunek. Muskałem palcami jej skórę pod bluzką, czując jak drży... gdy nagle rozległ się głośny łomot.

Odskoczyliśmy od siebie, Halsey o mało co nie spadła z blatu, a ja rąbnąłem głową o szafkę nad sobą.

— Cholera jasna! — Syknąłem, pocierając obolałe miejsce.

—  Halsey — jej ojciec zapukał w okno, które  było oddalone od nas o zaledwie o kilka centymetrów. Tata Halsey musiał widzieć co robiliśmy. — Spadła rynna pomożesz mi?

Moja dziewczyna od razu zeskoczyła z blatu i podeszła do okna. Otworzyła je.

— Co się stało? Nic ci nie jest? — z boku widziałem, jak uważnie rozgląda się za  obrażeniami na jego ciele.

— Nic, byłem niedaleko, gdy usłyszałem, jak coś spadło. Przyjdziesz?

Może byłem paranoikiem, ale przysięgam, że ostatnie zdanie było skierowane do mnie. Jakby rzucał mi wyzwanie czy mogę ojcu swojej dziewczyny, czy po prostu będę się przyglądał.

— Ja panu pomogę. — powiedziałem i nie czekając na jego odpowiedź, wyszedłem na zewnątrz. Idąc na tył domu, zerknąłem na farmę, która była dość daleko. Zacząłem mieć wątpliwości czy w ogóle tam poszedł skoro tak szybko pojawił się na miejscu zdarzenia, nawet gdyby był blisko. Gdy stanąłem pod oknem, mężczyzna od razu zaczął wydawać rozkazy.

— Podnieś tę część i postaw ją pionowo. — zrobiłem, co kazał.

— To ja wam zrobię mrożonej herbaty. — odparła Halsey i weszła w głąb kuchni zamykając za sobą okno.

— Czy tobie trzeba pewne rzeczy mówić wprost?

— Nie proszę pana. — powiedziałem, robiąc podparcie.

— To dlaczego jeszcze tu jesteś? Wyjedź stąd jeszcze dziś razem ze swoim kolegą  Mikelsem czy Mikkim. — Milesem, chciałem go poprawić, ale rozsądniej będzie milczeć

— Nie, proszę pana, nie wyjadę, dopóki Halsey chce mnie mieć przy sobie. — złączyłem blachy. — Ale jeśli nie trzeba nic więcej zrobić, to zabiorę swoją dziewczynę na randkę. — dodałem i odeszłem zostawiając go zaskoczonego.

.

Mam nadzieję , że polubiliście tę historię.

Na Żądanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz