24

8.3K 432 8
                                    

Halsey

Jęknęłam, podskakując na mijanym wyboju. Pierwsze co zauważyłam, gdy otworzyłam oczy to to, że jestem w samochodzie i jadę. Głowa mnie bolała, a każdy dźwięk czy ruch tylko potęgował nieznośne wibracje w mózgu. Zmrużyłam oczy,  gdy do środka wlał się nikły promień słońca. Która jest godzina? 

Ostatnią osobę, którą widziałam był Fearless.  Zacisnęłam powieki, próbując zmusić umysł to przypomnienia sobie ostatnich chwil przed spaniem.

— Jesteś pijana. - powiedział.

- A ty poobijany. - burknęłam, starając się na niego nie rzucić jak napalona kotka.

— Jesteś pijana i nie sądzę byś przeszła choćby kilka kroków sama, a nie chcę zbierać cię z ziemi. - mój wzrok przykuły jego wargi,  które nagle stały się niezwykle kuszące. Tak bardzo chciałam dotknąć. Poczuć,  że niemal sprawiało mi to fizyczny ból.

— Jestem pijana. — powtórzyłam z jakiegoś powodu dumna z siebie, że doprowadziłam się do takiego stanu.

Później przypomniałam sobie co było dalej. Całowaliśmy się na tylnych siedzeniach lepiej niż przed jego ostatnią walką, gdy nasz układ przestał obowiązywać i staliśmy się  parą z prawdziwego zdarzenia. Byłam upojona jego dotykiem, dopóki gdzieś nie zniknął, a ja nie potrafiłam dłużej utrzymywać podniesionych powiek. Chyba nawet słyszałam głos Joe' go.

— Fearless? — odezwałam się zachrypniętym głosem,  gdy kierowca obrócił się w moją stronę. Stanęliśmy.

— Dzień dobry, Halsey. — zaszczebiotał zbyt radośnie jak dla mnie.

— Co ty tu robisz? Gdzie ja jestem? Co się stało?

— Nie wszystko na raz. Zawiozłem cię do Milesa,  który użyczył mi dla ciebie swój pokój. Byłaś pijana i ...

— Nie musiałeś mi pomagać. Dałabym sobie radę.  — podniósł z niedowierzaniem brew.

— Z pewnością. — odparł, przyglądając mi się zagadkowo. Niemal widziałam, jak coś obmyśla. — Dobra. — Odezwał się po chwili, rzucając mi kluczyki,  które z trudem złapałam. — Jesteśmy na miejscu, więc skoro nie potrzebujesz mojej pomocy, wejdź do środka.  Masz kluczyki, dasz sobie radę.

Zacisnęłam palce na chłodnym metalu i podniosłam głowę. Dam sobie radę, dam sobie radę. Nadal szumiało mi w głowie i wzrok stał się trochę niewyraźny.  Złapałam z klamkę i wkładając w to całe swoje siły, otworzyłam jednym ruchem drzwi.  Słońce już wstało, a niedaleko nas przechodziła grupa ludzi,  którą przelotnie kojarzyłam z imprezy.  Oblizałam usta. Tak bardzo chciało mi się pić i spać. Postawiłam najpierw jedną, a później drugą stopę wiedząc, że Fearless obserwuje każdy mój ruch. Zachwiałam się i zamiast zrobić pierwszy krok, runęłam jak długa.

— Mam cię. — przy uchu poczułam ciepły oddech chłopaka,  który łaskotał wrażliwą skórę na karku. Złapał mnie w ostatnim momencie. — Czy teraz pozwolisz sobie pomóc, uparciuchu?

Oczy znów mi się kleiły, ale udało mi się jęknąć, co chłopak wziął odpowiedź twierdzącą. Z łatwością wziął mnie na ręce i niósł, dopóki nie dotarliśmy do drzwi. Kilka osób z wczorajszej imprezy i nam się przypatrywało.

— Halsey, żałuj,  że nie widziałaś, jak twój chłopak skopał dupę Joe. Nasz chłoptaś robił za worek treningowy,  stał i przyjmował ciosy, nawet się nie broniąc. — Ktoś się zaśmiał, a sekundę później cała grupa śmiała się w najlepsze.

Skupiłam wzrok na twarzy chłopaka.

— Czy to prawda? — pozwoliłam, by nutka gniewu zabarwiła całą wypowiedź.

— Może. — wzruszył ramionami.

Udało mu się jedną ręką otworzyć drzwi i położyć mnie na łóżku. Powiedział, że za chwilę wróci i pobiegł do łazienki.  Na krześle po drugiej stronie pokoju zauważyłam ulubiony kowbojski kapelusz Riny. Po chwili  chłopak przyszedł ze szklanką wody. Pomógł mi usiąść i kucnął, zrównując się ze mną wzrostem. Siniaki i zadrapania szpeciły jego twarz. Chciałam znów go dotknąć i opatrzyć mu rany.

— Kotku, musisz to połknąć. — przystawił mi do ust białą tabletkę. — To ci pomoże, jak później wstaniesz. — tym razem szeptał, jakby wiedział, że wyższe dźwięki sprawiały mi ból.  Dodatkowo, gdy tak mówił, czułam w jego głosie troskę,  który działał na mnie jak ciepły i milutki w dotyku kocyk.

Otworzyłam nieznacznie usta, pozwalając by wsunął mi tabletkę.  Przytknął mi do ust szklankę z wodą. Wypiłam połykając lekarstwo.

— Teraz zaśnij,  pokłócimy się jak się obudzisz. — położył mnie z powrotem do łóżka. Ściągnął mi buty i przykrył kołdrą. Zamknęłam oczy. — W końcu to nasza gra wstępna. — dodał ciszej, ale nadal słyszalnie.

 — dodał ciszej, ale nadal słyszalnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Na Żądanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz