22

8.9K 429 17
                                    

FEARLESS

Nie jestem do końca pewien czy to był dobry pomysł. Cholera, wiedziałem o tym, gdy tylko zgodziłem się, by podała miejsce spotkania. I teraz gorzko tego żałowałem.

Przechodziłem przez wykoszone pole w mieście, o którym Bóg zapomniał już dawno i skazał na swój własny los. W ręce trzymałem czerwony plastikowy kubek z alkoholem, który wcisnął mi do ręki jakiś chłopak, gdy tylko wysiadłem z samochodu. Szukałem wzrokiem Milesa, który przed kilkoma dniami wysłał mi wskazówki jak dotrzeć na tę imprezę. Portfel w kieszeni spodni ciążył mi kwotą, którą chciałem oddać Halsey za trud włożony w nasz "związek". Miałem zamiar szybko się stąd wynieść.

Po jakieś godzinie usłyszałem śmiech Milesa niedaleko siebie. Odetchnąłem z ulgą i ruszyłem w jego kierunku. Dotarłem do niego w momencie, gdy przechylał do tyłu dziewczynę, całując i liżąc ją na zmianę w szyję. Chichotała, dopóki nie złapała czkawki.

- Mils, przestań. - śmiała się, próbując wyrwać mu się. Dziwnie czułem się patrząc na nich. Tym bardziej że nigdy nie widziałem go z dziewczyną w takich sytuacjach jak ta.

- O nie skarbie, obiecałaś mi to. - droczył się z nią, wpatrzony w dziewczynę z błyszczącymi oczami.

- To był żart...A to kto? - dziewczyna wstała z pomocą chłopaka chwiejąc się. Miała lekko zamglony wzrok i rozmarzenie wypisane na twarzy co świadczyło, że przekroczyła swoją wytrzymałość alkoholową. Z trudem podniosła rękę w moją stronę. Wzrok Milesa podążył za nią.

- Adam, przyjaciel Milsa. - zignorowałem pochmurne spojrzenie chłopaka. - A kim ty jesteś?

- Jego przyjaciółką. - podniosłem brew z rozbawieniem. - Coś mi mówi, że raczej nie będziesz tego pił. - pochyliła się i wyrwała mi z ręki kubek i szybko przechyliła przechytrzając chłopaka, który chciał jej to uniemożliwić. - Nie wiem, czy wiesz, ale masz paskudną twarz Adam. Tak tylko mówię. - po tych słowach zamknęła oczy i osunęła się w ramiona swojego partnera.

- Nie spodziewałem się tego po tobie, Mils. -powiedziałem z widoczną nutką złośliwości. Czułem dziwny ucisk w piersi widząc jak ją obejmuje, mimo że powinienem, sprawiając, że robiłem się coraz bardziej rozdrażniony.

-Zamknij się i lepiej zachowuj się dobrze. - warknął, lustrując wzrokiem wprawiając mnie w zaskoczenie. - Mocno oberwał? - dodał spokojniej.

Wiedziałem, że nawiązuje na mojej ostatniej walki, która trwała dłużej niż początkowo myślałem i teraz jej skutki miałem wypisane na ciele, szczególnie na twarzy. Mój wygląd raczej nie był teraz atrakcyjny, o ile kiedykolwiek taki był.

Zmusiłem się do uśmiechu.

- Jeśli złamana szczęka i ręką oraz liczne wybicia to ciężkie obrażenia. - potarłem szczękę, na której widniał dojrzały siniak. - To tak.

Pokiwał głową i teraz całą uwagę skupił na dziewczynie. To, z jaką czułością wziął ją nieprzytomną na ręce i odgarnął kosmyk, budził we mnie...zazdrość. Nie patrzył czy ktoś na niego patrzy w tej chwili istniała tylko ona. Szybko odwróciłem wzrok i niemal pobiegłem w przeciwnym kierunku. W duchu modliłem się bym szybko znalazł Halsey i mógł się wreszcie od niej uwolnić. Nie wiem, jak długo jej szukałem, ale znalazłem ją przy ognisku. Śmiała się w otoczeniu chłopaka, który wyglądał jak typowy kowboj w czarnym kapeluszu, skórzanych butach, dżinsach i koszuli w czerwoną kratę. Zacisnąłem pięści, powstrzymując się od rzucenia na niego i pozbawienia go tej wesołości. Jednak nogi odmówiły mi posłuszeństwa, mogłem jednak stać i patrzeć jak otacza ją ramieniem, mówiąc kolejny nieśmieszny żart. Minęła cała wieczność, gdy wreszcie na mnie spojrzała. Powoli wstała i przeprosiła tego dupka. Ruszyła prosto do mnie.

- Chodź. - syknęła i złapała mnie za rękę. Zaskoczeni wzajemnym dotykiem odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Dopiero gdy stała tak blisko mnie widziałem, że jest zmęczona i zamroczona alkoholem, ale nie tak bardzo, jak jej przyjaciółka. A szkoda. - Po prostu chodź za mną.

Milcząc, przedzieraliśmy się przez tłumy ludzi. Chciałem ją dotknąć, ale zamiast tego wziąłem czyiś czerwony kubek i szybko wychyliłem. Skrzywiłem się, gdy mocny alkohol spływał do żołądka. Odwróciła się mnie, dopiero gdy wszyscy imprezowicze zostali za nami. Byliśmy akurat przy moim samochodzie. Zaschło mi w gardle, widząc ją w dżinsowych szortach i cienkiej bluzce na ramiączkach. Mój wzrok od razu pobiegł do miejsca, gdzie dupek ją dotykał.

- Daj kasę i znikaj. - Zachwiała się na czarnych botkach. Po chwili opierała się na mojej piersi. Nawet mimo ciemności potrafiłem zauważyć jej sińce pod oczami mimo makijażu. - Możesz mnie puścić. - dodała, tym razem ziewając.

- Jasne.

- Naprawdę.

- To dobrze.

Jedną ręką otworzyłem drzwi od samochodu i posadziłem ją na fotelu pasażera. Przypadkiem dotykając jej nagich ud. Oparła rękę o wilgotne czoło i głośno jęknęła.

- Nie potrzebnie tak szybko go wypiłam. - zmusiła się do spojrzenia na mnie. - Jak tylko dasz mi pieniądze, wysiądę z tego samochodu i pójdę do domu. - Nie byłem pewien czy mówiła to do mnie, czy do siebie, ale nie miałem żadnego zamiaru zostawiać jej tu samej w środku nocy. Patrząc na nią nie potrafiłem wzbudzić w sobie gniewu, tylko pożądanie. Co innego, gdy rozmawiamy przez telefon.

- Gdzie mieszkasz? Zawiozę cię.

- Nie. - spojrzała na mnie przerażona.

- Jesteś pijana. - dopowiedziałem.

- A ty poobijany. - burknęła, jakby to wszystko mówiło. Złapałem ją delikatnie za brodę i ponownie zmusiłem, by na mnie spojrzała.

- Halsey jesteś pijana i nie sądzę byś przeszła choćby kilka kroków sama, a nie chcę zbierać cię z ziemi. - jej wzrok padł na moje usta i tam się zatrzymał.

- Jestem pijana.

- To dobrze.

Pochyliła się i przycisnęła usta do moich, zamykając oczy. Tama puściła.

Wspomnienie nas w samochodzie, gdy całowaliśmy się w tym samochodzie nim wszystko się spieprzyło wykradło powietrze z płuc. Wtedy przestaliśmy być tylko sąsiadami. Oddałbym wszystko, by teraz znaleźć się tam i móc ją znowu tam całować. Złapałem ją za ramiona i popchnąłem, by położyła się na tylnych siedzeniach, nim przechyli się i uderzy. Pocałowałem ją, a moje ręce błądziły po jej ciele. Byłem z siebie dumny, gdy między pocałunkami zaczęła wydawać z siebie jęki i błagania o więcej. Bluzka podjechała jej do góry odsłaniając opalony brzuch, który szybko pocałowałem wracając z powrotem do tych nabrzmiałych ust. Teraz oboje byliśmy pijani z pożądania i tylko śmierć mogła mnie oderwać od pieszczenia jej ciała.

- Fearless, proszę.- wyjęczała . Jeszcze nigdy moje przezwisko nie brzmiało tak...intymnie.

- Co ty, do cholery, jej robisz? - usłyszałem wrzask dupka, który złapał mnie za ramiona i wytargał z samochodu.

Jednak wróciłam, nie mogłam się powstrzymać.

Przepraszam.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Na Żądanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz