Mary podniosła wzrok i spojrzała na profesora. Ich spojrzenia na chwilę się spotkały, ale po chwili Black wróciła do wpatrywania się w swoje buty. Nie mogła przestać płakać. Przez chwilę Snape milczał. Było słychać tylko ciche łkanie dziewczyny. Potem Severus uśmiechnął się kpiąco i rzekł:
- Ciężko jest ci przyjąć do wiadomości, że jesteś kretynką, co? No, cóż prawda w oczy kole. Przestań beczeć, to nie koniec świata. - ostatnie zdanie dodał łagodniejszym tonem. - I nigdy więcej nawet nie próbuj uciekać z żadnego miejsca w tym zamku. - dorzucił po chwili namysłu Severus. - Możesz odejść.Dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Snape westchnął. Podszedł do niej, chwycił ją za ramię i wypchnął Mary za drzwi. Następnie zatrzasnął drzwi przed nosem oszołomionej nastolatki. Stała jeszcze tam kilka minut. Potem udała się do dormitorium. Miała co prawda jeszcze dwie lekcje, ale była w zbyt wielkim szoku, żeby cokolwiek robić. Wyjęła jakąś pierwszą lepszą książkę i zaczęła czytać. Skończyła czytać około godziny szesnastej trzydzieści.
Nagle przypomniała sobie, że o siedemnastej ma terening quidditcha. Pobiegła się przebrać. Ubrała strój do quidditcha w barwach Slytherinu. Później wzięła swoją miotłę. Wybiegła z pokoju. Dopiero wychodząc zorientowała się, że dormitorium jest puste. Nie licząc jej nie było tu żywej duszy. Ten fakt trochę ją zdziwił. Za to w Pokoju Wspólnym było mnóstwo osób. Było tam bardzo ciasno. Przecisnęła się między ludźmi i ruszła do wyjścia.
Szła sobie spokojnie korytarzem. Rozmyślała za razem o wszystkim i o niczym. W ogóle nie patrzyła, gdzie idzie. W Hogwarcie chodzenie bez skupiania się na "drodze" można było nazwać sportem ekstremalnym, ponieważ nigdy nie było wiadomo, gdzie zaprowadzą cię schody, czy niektóre korytarze. Szkoła ta była też pełna tajnych przejść, co także utrudniało sprawę. No, i można było też na kogoś wpaść, chociaż to zdecydowanie było najmniejszym niebezpieczeństwem. I to właśnie przydarzyło się pannie Black.
Po kilku minutach spokojnej wędrówki (miała jeszcze piętnaście minut, a była już niemalże przy końcówce drogi) wpadła na kogoś. Upadła na ziemię. Dość mocno. Chyba stłukła sobie kość ogonową. To zdecydowanie nie był jej dzień. Miała strasznego pecha. Albo nie. Ona nie wierzyła w pecha i szczęście. Ale inaczej tego nazwać nie umiała. Nawet nie podniosła wzroku. Musiała jakoś rozładować emocje, dlatego zaczęła się wydzierać na osobę, na którą wpadła:
- Putain! Uważaj jak łazisz, idioto! Nie umiesz chodzić, głupku?! Nie ma co, świetna gracja. Normalnie jak u słonia w sklepie z porcelaną! Jakim trzeba być kretynem, żeby tak wpadać na niewinnych ludzi! Szlaban dzisiaj o dwudziestej i minus pięćdziesiąt punktów dla twojego domu! Ty nędzny karaluchu! Ażeby McMamKijaWDupie (od aut. -XCERIOX- pozdrawiam xD) cię dopadła!Chciała dalej prowadzić swój monolog, ale przerwał jej głośny śmiech. Musiała przyznać - dość ładny śmiech. Taki dźwięczny. Spojrzała na właściciela tego śmiechu. Okazał się nim być... Severus Snape! W tej chwili chciała zapaść się pod ziemię ze wstydu. Policzki miała całe czerwone. Dlaczego znowu on? Czy on ją śledzi, czy co? Czemu ona musi mieć taką niewyparzoną gębę?
W końcu profesor opanował się trochę i był już w stanie mówić. Snape rzekł:
- Miło wiedzieć co o mnie myślisz, Black, ale nie powinnaś się tak wyrażać. Możesz być pewna, że Minerva dowie się o tym jak ją nazywasz. Myślisz, że nie znam francuskiego? Poza tym nie powinnaś się tak odzywać do nauczyciela. Wydaje mi się też, że nie możesz mi dać szlabanu. Chyba, że to było zaproszenie na randkę?
On ewidentnie bawił się jej kosztem.
- Chciałbyś... - mruknęła dziewczyna.
- Jeśli tak to źle się za to zabrałaś i powinnaś wiedzieć, że nie chodzę na randki z uczennicami. A nawet jeśli to nie jesteś w moim typie. Wiesz... Piegowate, czerwonowłose deski z blizną na pół twarzy raczej mnie nie interesują... Mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli. Ale chyba nie jesteś AŻ tak głupia, żeby nie rozumieć. A może jednak jesteś? - Severus rozmyślnie ją zignorował.
- Wcale nie mam dużo piegów! I nie jestem deską! - może i była zawstydzona, ale nie pozwoli, żeby ktoś nazywał ją deską. - No, a pan też nie jest jakiś cudowny i mega przystojny...
- Ja? Przecież ja jestem... - Snape nie dokończył.
- Głupim, aroganckim, nietoperzowatym, zaborczym dupkiem i Ginny i Hermiona miały co do pana rację. - przerwała mu Mary. - Ja... Powiedziałam to na głos prawda?
- Tak jak mówiłem - miło wiedzieć, co o mnie sądzisz. Chciałem ci powiedzieć, że szlaban masz przełożony na dzisiaj. Na godzinę osiemnastą. Ale jeśli chcesz na dwudziestą to proszę bardzo. Oczekuję cię równo o dwudziestej i nie spóźnij się, bo pożałujesz. A teraz żegnam, panno Black. - Mistrz Eliksirów odwrócił się i odszedł.
- Do lochów w drugą stronę! - Mary starała się uśmiechnąć kpiąco.
CZYTASZ
Panna Black
FanfictionPiętnastoletnia Mary Black zostaje wyrzucona z Akademii Magii Beauxbatons i idzie do Hogwartu oraz zamieszkuje w Londynie. Mary jest córką Regulusa Blacka i pewnej wampirzycy. W starych szkołach była raczej nielubiana. Dziewczyna ma dość specyficzny...