25. Impreza i...

1.2K 60 21
                                    

- Dlaczego nie powiedziałaś nam tego wcześniej? - zapytała Ginny.
- Wiesz... Raczej nie podchodzi się do obcych ludzi i woła na przywitanie "Hej, jestem Mary i jestem nieśmiertelna, a ty?" - rzekła wampirzyca.
- W sumie to Mary ma rację. - poparła ją Krukonka. - A jak to możliwe, że jesteś nieśmiertelna?
- Nie do końca wiem na czym to polega... Ale moja matka jest wampirzycą i wygląda na to, że przekazała mi tą nieśmiertelność. Teoretycznie nie powinnam być w pełni nieśmiertelna, bo mój ojciec był zwykłym śmiertelnikiem, ale cóż... Jestem. - odparła Ślizgonka.
- Hmm... Nie bardzo wiem, co powiedzieć. Szczerze powiedziawszy, to nie sądziłam, że osoby nieśmiertelne istnieją. - powiedziała Gryfonka.
- Ją zawsze wiedziałam, że takie osoby istnieją. Podobno picie soku z czyrakobulwy  i tykwobulwy przedłuża życie. - rzekła Luna rozmarzonym głosem.
- Tak, też o tym słyszałam... Podobno hodowanie nargli pomaga na ból pleców i stawów? - zmieniła temat Black.
- Och, tak. Nargle to bardzo miłe i pożyteczne stworzenia! - odrzekła panna Lovegood. - Niestety, nie często się pokazują. Osoba hodująca nargle musi być bardzo dobra i wyjątkowa!
- Tak, z pewnością. - Ginny uśmiechnęła się. - Może wrócimy już do zamku?
- Możemy iść. - Mary wzruszyła ramionami.

  Panna Black weszła do Pokoju Wspólnego. Ślizgoni urządzili imprezę. Wiedźma miała zamiar się ulotnić, ale zauważył ją Draco. Szybko podszedł do niej i rzucił:
- O nie, panno Black! Nigdzie nie idziesz. To zwycięstwo to w dużej mierze twoja zasługa.
- Jestem zmęczona. Nie mam zamiaru tu siedzieć. - odparła dziewczyna.
- Nie musisz siedzieć. Możesz postać albo jeśli chcesz, to możesz ze mną zatańczyć.
- Skoro i tak muszę tu być, to mogę.
- To chodź.
Z Malfoyem tańczyła dobre kilka minut. Musiała przyznać, że całkiem nieźle tańczył. Po tańcu podjęła ponowną próbę ucieczki z imprezy, ale tym razem przeszkodziła jej Tracey, która była kompletnie pijana. Czarownica uznała, że jednak zostanie. Skoro mają alkohol... To czemu nie? Odprowadziła Davis do dormitorium. Po drodze znalazła Ognistą. Zostały tylko dwie butelki.  Chwyciła je butelki i usiadła na najbliższej kanapie. Mary piła w spokoju Ognistą, gdy nagle ktoś potknął się i wylał na nią wodę. Wkurzyła się i warknęła:
- Uważaj, co robisz! Jak nie umiesz chodzić, to stój w miejscu, kretynie!
- Dramatyzujesz, wariatko. To była tylko woda. Nie musisz się od razu na mnie wydzierać! - odpowiedział Ślizgon.
- Owszem, muszę, bo właśnie wylałeś na mnie całą szklankę wody!
- Dobrze, że nie dzbanek. Chociaż poczekaj... - chłopak chwycił dzbanek, który stał na stole obok i wylał jej na głowę. - Teraz masz powód, żeby się wydzierać, wariatko.
- Jak śmiesz? Ty wiesz kim ja jestem?
- Podejrzewam, że nikim. Jesteś tylko kretynką o wielkim ego, która sądzi, że wolno jej się wyżywać na innych.
- Na nikim się nie wyżywam! To ty przed chwilą wylałeś mi na głowę dzbanek wody, impertynencie! Ja, Mary Dracula-Black, na nikim się nie wyżywam!
- Dracula?
- Nie, debilu... Dumbledore!
- Chcesz powiedzieć, że jesteś spokrewniona z hrabią Draculą?
- Tak! Ja, córka jego córki jestem z nim spokrewniona!
- Och... To bardzo ciekawa informacja. Ale chyba wszyscy nie powinni o tym wiedzieć, prawda?
- Ha! Nikt ci nie uwierzy jak powiesz, że jestem wampirzycą!
- Cóż... Być może nie zauważyłaś... Ale nikt nie musi mi wierzyć. Wszyscy sami przed chwilą słyszeli, bo być może nie zauważyłaś, ale nie jesteśmy ty sami, kretynko.
Rzeczywiście, wszyscy słuchali. Cała uwaga Ślizgonów w Pokoju Wspólnym była skupioną na nich. Część patrzyła się na nią w szoku, część z kpiącymi uśmiechami na twarzy. Niektórzy szeptali coś między sobą. Mary nie zastanawiała się, co odpowiedzieć. Po prostu uciekła.

Wybiegła z Pokoju Wspólnego na korytarz. Nie wiedziała, gdzie biegnie. Po prostu chciała znaleźć się jak najdalej od tamtego miejsca. Łzy leciały jej z oczu. Jak mogła to powiedzieć?! Co jej strzeliło do głowy?! Teraz dowiedzieli się, że jest dziwolągiem. Nawet przed powiedzeniem tego przyjaciołom miała opory, a teraz dowiedzieli się wszyscy! Była tak bardzo głupia... Nie patrzyła przed siebie. Nie obchodziło ją, czy na kogoś wpadnie. To w tym momencie było nieważne.

Musiała w końcu na kogoś wpaść. Upadła na ziemię. Na szczęście tym razem nie był to Severus Snape. Wpadła na Harry'ego.
- Co się stało? - zapytał ją i pomógł jej wstać.
- Nic takiego. - odparła Black ocierając łzy. - Naprawdę nic takiego.
- No, to dlaczego płakałaś? - dopytywał Potter.
- Wcale nie płakałam! - krzyknęła dziewczyna.
- W takim razie przez co nie płakałaś? - Gryfon nie dawał za wygraną.
- Przez nic!
- Czym jest nic? Znam go?
- Och, zamknij się, Potter.
- Nie zamknę się, póki mi nie odpowiesz.
- To cię do tego zmuszę!
- Uspokój się, Mary. Ja chcę ci tylko pomóc.
- Nie możesz mi pomóc. Czasu nie cofniesz.
- Pragnę ci przypomnieć, że jesteśmy czarodziejami i możemy cofać się w czasie.
- Tak, ale akurat takie cofanie się w czasie nie jest mi potrzebne.
- W takim razie, co jest ci potrzebne?
- Nic!
- A powiesz mi w końcu co się stało?
- Powiem, skoro ci tak bardzo zależy.

Black rozpłakała się znowu i zaczęła opowiadać. Harry słuchał i w ogóle jej nie przerywał. Potem przytulił ją i powiedział:
- Spokojnie, jutro wszyscy o tym zapomną. Poza tym to, że jesteś wampirem, to wcale nie jest powód do wstydu.
- Naprawdę tak uważasz? - powiedziała Mary wciąż cicho łkając.
- Oczywiście. Powiedziałbym nawet, że to  coś z czego możesz być dumna, Mary.
- To miłe z twojej strony, że to mówisz.
- Nie tylko miłe, ale też prawdziwe. - Harry uśmiechnął się do niej. - Moim zdaniem jesteś naprawdę wyjątkowa, panno Black.
- Mówisz tak tylko po to, żeby mnie pocieszyć.
- Nieprawda. Naprawdę tak uważam, Mary. Jesteś cudowną osobą. Bardzo wredną, ale też cudowną.
- Dzięki. To miłe. - wampirzyca zarumieniła się lekko. - Nie uważam się za osobę cudowną, ale to naprawdę miłe.
- Ale ty jesteś cudowna. Masz wady jak każdy, ale jesteś naprawdę cudowna. Nie widzisz tego? Jesteś inteligentna, lojalna, piękna...
- Cóż... Nie wiem, co powiedzieć...
- Nie musisz nic mówić. Odprowadzić cię do Pokoju Wspólnego? Pewnie teraz już tam nikogo nie ma.
- Miałam nic nie mówić... Ale tak, miło by było.
- W takim razie chodźmy, panno Black.
- Dobrze, panie Potter.

Harry odprowadził ją pod same drzwi. Chciał już się pożegnać, ale Mary zatrzymała go.
- Dziękuję, że mnie wysłuchałeś. - powiedziała dziewczyna.
- Nie ma za co. Ja naprawdę nie zrobiłem nic wielkiego.
- Ależ zrobiłeś. Wysłuchałeś mnie, gdy tego potrzebowałam. To bardzo dużo.
- Miło, że mogłem pomóc.
- A to, co mówiłeś... Naprawdę tak sądzisz?
- Chodzi ci o to, że jesteś cudowna? Tak, uważam tak, panno Black. Mówiłem ci już to chyba z dwa razy.
- Cóż... Muszę przyznać, że pan też jest niczego sobie, panie Potter. - Mary uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
Harry był zaskoczony. Chłopak zarumienił się. Black pożegnała się z nim i z uśmiechem na ustach weszła do Pokoju Wspólnego. Gryfon miał rację. Nikogo tam już nie było. Otworzyła drzwi dormitorium. Dziewczyny już spały. Mary wzięła szybki prysznic, przebrała się w piżamę i poszła spać. Myślała o Harrym. Czy to możliwe, że się w nim zakochała? Najwyraźniej tak.

…………………………….............….......

Nareszcie udało mi się napisać kolejną część! Nie jest długa,ma tylko 1107 słów, czyli mniej więcej tyle, co pierwszy rozdział mojego fanfika. Standardowo - jeśli zauważycie jakiś błąd, to piszcie w komentarzu. Postaram się potem ewentualne błędy poprawić. Mam nadzieję, że jesteście zdrowi i nauczyciele nie zasypują was zadaniami. Pamiętajcie, żeby nie wychodzić z domu, jeżeli nie jest to konieczne. Co prawda wy raczej nie będziecie przechodzić szczególnie ciężko koronawirusa, ale pomyślnie o rodzicach i dziadkach, których możecie zarazić. Oni już mogą ciężko zachorować i nawet umrzeć. Nie wiem, kiedy będzie kolejna część.

PS. W skali 1-10 jak oceniacie rozdział?





Panna BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz