Piętnastoletnia Mary Black zostaje wyrzucona z Akademii Magii Beauxbatons i idzie do Hogwartu oraz zamieszkuje w Londynie. Mary jest córką Regulusa Blacka i pewnej wampirzycy. W starych szkołach była raczej nielubiana. Dziewczyna ma dość specyficzny...
Następnego dnia Mary obudziła się w swoim pokoju. Nie dzieliła go z nikim, ponieważ do tego pokoju mogła wejść tylko dziedziczka Blacków. Pierwotnie ten pokój był ciemnozielony, a meble były dębowe, ale teraz ten pokój był biały, ze złotymi zdobieniami, meble były mahoniowe, łóżko było dwuosobowe i miało fioletowy baldachim. W wazonach były czarne róże, zaś w rogu stała biblioteczka, cała wypełniona książkami, która miała sekretne przejście, w którym były zakazane księgi. Obok stało biurko, przyozdobione czerwonymi i czarnymi różami. Na podłodze leżał czarny dywan. Mary powiesiła tam fioletowe zasłony ze srebrnymi kryształkami, które teraz były zasunięte. Na parapecie leżała granatowa serwetka i wazon z różami wszystkich kolorów. Obok leżało pudełeczko na biżuterię i kosmetyczka. Ubrała niebieską sukienkę i trampki. Postanowiła dołączyć do Zakonu Feniksa, ale musiała jeszcze przekonać do tego Dumbiego i resztę. Wczoraj trochę poznała tymczasowych mieszkańców Grimmuald Place. Polubiła Freda, Georga, Ginny i Hermionę. W przyszłości mogliby zostać jej przyjaciółmi. Ronald natomiast nie przypadł jej do gustu. Był prostacki, arogancki i ograniczony. Wyciągnęła z biblioteczki,, Eaque omnia oblivione*". Była na 300 stronie, gdy pani Weasley zawołała ją na śniadanie. Dziewczyna westchnęła, zamknęła książkę i wyszła z pokoju. Na korytarzu spotkała Freda i Georga razem z Ginny. Rozmawiali o czymś zawzięcie, ale przerwali, gdy ją zobaczyli. - Cześć! - zawołała Mary. - Cześć francuska księżniczko!- przywitali się bliźniacy. - Hej, Mary!- Ginny przytuliła Black. - A,na którym piętrze mieszka wasz brat?- zapytała wampirzyca. - Na pierwszym, a co?- spytała Gin. - Mam pewną propozycję, ale o tym później.- powiedziała Blackówna. - Czemu później?! - krzyknęli bliźniacy. - Ciszej! - syknęła Mary. - Dobra, dobra.- węstchnęły rudzielce. W czwórkę zeszli na dół. Black zaczęła się rozglądać. Zauważyła odcięte głowy skrzatów domowych. Wczoraj,gdy szła na górę było już ciemno, dlatego ich nie widziała. Zastanawiała się co do licha te głowy tam robią! Gdy byli już na dole prawie nikogo jeszcze tam nie było. Tylko pani Weasley krzątała się po kuchni, a jej mąż siedział na końcu stołu. Weasleyowie rozmawiali o czymś: - Severus przychodzi dzisiaj na obiad, jestem ciekawa jak zareagują dzieci. - powiedziała Molly Weasley. - Nie wiem Molly, nie wiem. - odrzekł pan Weasley. - Snape jest w Zakonie?!- krzyknął Fred. - Tak, Fred.- powiedziała pani Molly. - Kto to, ten Snape?- zapytała Mary. - Głupi,tłustowłosy, nietoperzowaty dupek.- odpowiedziała Ginny. - Czyli inaczej mówiąc nauczyciel eliksirów i opiekun Slytherinu.- dorzucił George. - Aha. Może opowiecie mi coś o Hogwarcie?- zapytała Black, gdy usiedli do stołu. - Dobrze. Co chcesz wiedzieć? - spytała Gin. - Jakie są tam przedmioty? - Transmutacja, zaklęcia, zielarstwo, eliksiry, historia magii, astronomia, obrona przed czarną magią, w pierwszej klasie latanie na miotle, ale ty pewnie też to będziesz miała... - Umiem latać na miotle! - A,ok. Od trzeciej klasy trzeba wybrać przedmioty dodatkowe, czyli: wróżbiarstwo, numerologia, mugoloznawstwo, starożytne runy i opieka nad magicznymi stworzeniami. Chyba o niczym nie zapomniałam? - Nie.- odpowiedzieli bliźniacy. - Ja w Beauxbatons miałam podobne przedmioty,ale zamiast latania na miotle miałam jeździectwo,miałam też podstawy czarnej magii, lekcje dobrego wychowania i taniec. Jakie macie egzaminy? - Pod koniec każdego roku jest test sprawdzający umiejętności,na piątym roku są SUMY,czyli Standardowe Umiejętności Magiczne, na siódmym są Okropnie Wyczerpujące Umiejętności Magiczne. - U nas egzaminy pisało się dwa razy w roku. Najbliższa wioska magiczna? -Hogsmeade. - Ok. Resztę informacji znam. Wszyscy zaczęli się zbierać. W kuchni była już Hermiona i Syriusz. Wszyscy czekali już tylko na Ronalda. Ten jednak nie przychodził. W końcu pani Molly powiedziała: - Fred,idź po Rona. - Dobrze mamo. Po chwili rozległo się mamrotanie: - Szlamy,zdrajcy krwi,złodzieje, szumowiny pałetają się po domu pani Stworka. Och,co by biedna pani Stworka powiedziała? Nigdy nie wybaczyłaby Stworkowi! Nędzne szlamy... - Stworek, zamknij się! - krzyknął Syriusz. - Syriuszu, nie mów tak do niego!- warknęła Mary. - Kim panienka jest?- zapytał Stworek. - Mary Rose Black, Stworku. Córka Regulusa Blacka i Amelii Dracula. - Córka pana Regulusa?! - Tak, przecież mówię. - Ach,witaj pani,witaj! Stworek tak się cieszy, że panienkę widzi! - Mów mi Mary,proszę. - Ach,pani! Stworkowi nie wypada. - Ależ mów mi Mary. - Nie, panienko. Stworek nie może! - A więc karze ci mówić do mnie Mary. Nie życzę sobie, abyś mówił do mnie per,, pani" albo,, panienko", zrozumiałeś? - Dobrze pan... Mary. - No, brawo! - Jak ty to zrobiłaś, że jest do ciebie miły?- zapytał Syriusz. - Wystarczy do niego też być miłym. Przede wszystkim podejście,Syriuszu! - Ale do niego nie można być miłym! - A ja to przepraszam bardzo, co przed chwilą zrobiłam?! - Ach... Nieważne. - Stworku- Mary zwróciła się do skrzata.- zakazuje ci uzywać słów szlama i zdrajca krwi. Zdrajca rodziny, owszem, ale wtedy musisz mieć dobre uzasadnienie. - Dobrze,Mary. Fred wszedł z Ronem do kuchni. Spojrzenia wszystkich spoczęły na nich. - Co tak długo? - spytała Mary. - Ech... Mojemu kochanemu braciszkowi nie chciało się wstać. Chyba pół godziny go budziłem! - Nie przesadzaj Fred. Minęło tylko siedemnaście minut. - Tylko?! Chyba aż! - No,niech ci będzie. - Black przewróciła oczami.- Ja zrobiłabym to w minutę. - Jasne...- wtrącił Ron. - Tak. Po prostu bym rzuciła na ciebie Aquamenti i byłoby po sprawie. - warknęła Black. - Jedzmy już! - pani Weasley chciała rozładować napięcie. Molly Weasley przygotowała na śniadanie tosty z dżemem i z serem, jajecznicę i kiełbaski. Do tego była herbata i kakao. Wszyscy jedli w milczeniu. Po śniadaniu miała wpaść Tonks i Remus. Pół godziny przed obiadem miał przyjść Albus Dumbledore,czy jak go zaczęła nazywać Mary stary Drops i profesor McGonagall lub jak kto woli McSztywna. Black spojrzała na Rona - jadł on niechlujnie i rzucał się na jedzenie jak świnia. Weasley był ohydny. Czarownica nałożyła sobie na talerz dwa tosty z dżemem i do tego troszkę jajecznicy. Do picia nalała sobie kakao. Spojrzała na tymczasowych współdomowników. Granger wyglądała na zniesmaczoną zachowaniem Ronalda,Ginny tylko uśmiechała się szyderczo, bliźniacy śmiali się z niego otwarcie, a Syriusz był zbyt zajęty jedzeniem tak,że nawet nie zauważył jego zachowania. Pani Molly w końcu upomniała syna lecz ten nic sobie z tego nie robił. Pan Weasley próbował pomoc żonie, ale syn zignorował go. Mary miała tego dość: - Weasley, to że jesteś świnią nie oznacza, że musisz to wszystkim pokazywać! - warknęła. - Zamknij się Black, ty parszywa ślizgonko! - odwarknął Ron. - Nie jestem ślizgonką! A poza tym to nie jest obelga!- syknęła dziewczyna. - Nie odzywaj się śmierciożerczyni! Poskarzysz się pewnie rodzicom,co?! - wrzasnął Weasley. - Taaa... Napewno,zwłaszcza,że ojciec nie żyje, a matka mnie nienawidzi! - w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. - I bardzo dobrze to głupi śmierciożercy!- krzyknął Ron. - Nie mów tak o moich rodzicach! - krzyknęła Black i wstała z hukiem od stołu. Krzesło upadło na ziemię, a dziewczyna pobiegła po schodach na góre. - Ronaldzie Billiusie Weasleyu!- krzyknęła pani Weasley. Mary nie płakała odkąd skończyła sześć lat. Teraz jednak nie wytrzymała. Sama nie wiedziała czemu tak zareagowała,w końcu z matką nigdy nie łączyła ją żadna specjalna więź,a ojca znała zbyt krótko, by o nim cokolwiek pamiętać. Gdy skończyła sześć lat obiecała sobie, że nikt już jej nigdy nie skrzywdzi. Jak miała cztery lata matka zostawiła ją w sierocińcu. .......................................... Wspomnienie Mała dziewczynka siedziała pod drzewem w sierocińcu Wools. Czytała książkę, która opowiadała o czarodziejach i smokach. Dziewczynka zauważyła, że w jej stronę idzie czwórka starszych dzieciaków. Wszyscy mieli około piętnaście lat, a jeden chłopak wyglądał nawet na szesnaście. Czarownica zastanawiała się czy powinna stąd iść czy też spokojnie siedzieć na miejscu. Uznała, że druga opcja będzie lepsza, bo nawet jakby zaczęła uciekać to oni i tak by ją dogonili. Wróciła więc do czytania. - Hej,Black!- krzyknęła dziewczyna, króra szła z chłopakami.- Teraz dostaniesz nauczkę za to, że zniszczyłaś komórkę Jima i moją piłkę! Pociągnęła małą Mary za włosy. - Ann,nie tutaj!- syknął najwyższy z bandy. - Daj jej spokój, Carl.-powiedział szesnastolatek.- Black,idziemy! - Al-l-le gdzie?- spytała dziewczynka. - Zaraz się przekonasz. - powiedziała Ann. Pociągnęła Mary za ramię i popchnęła przed siebie. Szli za budynek, gdzie było wejście do piwnicy. Black została brutalnie wepchnięta do piwnicy. Mała czarownica potoczyła się po schodach. Była cała obolała. Bała się czy czasem sobie czegoś nie złamała. Nastolatkowie weszli do pomieszczenia. Wszyscy mieli w dłoniach metalowe pręty. Carl podszedł do dziewczynki i kopnął ją w twarz. Dziewczynka poczuła,że krwawi jej warga i nos. Chciała się zasłonić,ale nie dała rady. Zaczęła krzyczeć i płakać,ale jej oprawcy uśmiechnęli się tylko szyderczo i włożyli jej szmatkę do ust. Teraz podeszła do niej Ann. Położyła jej rękę na stołku i zaczęła uderzać w nią prętem. Następnie zrobiła to samo z drugą. Black nie miała siły się wyrywać. Czarownica popatrzyła z przestrachem jak Jim wyciąga nóż. Chłopak podszedł do niej i rozciął jej rękaw. Wbij ostrze w skórę i wyciął w niej napis dziwoląg,a następnie ciął drugą rękę. Potem zabrał się za plecy. Zadowolony ze swojej pracy uśmiechnął się i oddał nóż Benowi. Chłopak podszedł do niej i przeciął jej nogawkę. Potem uśmiechnął się i zapytał: - Boli co?- zwrócił się do swoich kolegów. - Kończymy, co? - Tak.- odpowiedzieli zgodnie. Black uśmiechnęła się w duchu. W końcu koniec bólu! A potem zrozumiała o co im chodzi i przeraziła się. Chłopak podniósł nóż. Nagle stało się coś dziwnego. Było to podobne do wybuchu. Po chwili z jej oprawców została tylko krwawa miazga. Dziewczynka zrozumiała,że to .on to . zrobiła. Poczuła coś czego nigdy nie czuła. To była duma. Bardzo dziwne uczucie. Znowu zaczęła płakać,aż w końcu zemdlała. Jej rany zaczęły się goić. Gdy się obudziła nie było ich w ogóle. a .......................................... Od tamtego czasu nigdy nie płakała. Obiecała sobie, że będzie silna. I jak na razie dotrzymywała słowa. Aż do teraz. Nauczyła się samoobrony, czarnej magii, strzelania z pistoletu i łuku, a także sporo starożytnych zaklęć. Teraz mogła już to oficjalnie ogłosić: Ronald Billius Weasley został jej wrogiem. Black wytarła łzy i zeszła na dół. Tam zastała tylko mężczyznę o czarnych, tłustych włosach. Oczy jego były całe czarne i nie było w nich, ani krzty ciepła. Mężczyzna spojrzał na nią pogardliwym wzrokiem. Po lustrowaniu jej spojrzeniem odezwał się: - Kim jesteś poczwaro? - Merde! Proszę mnie tak nie nazywać! - Jak się nazywasz? - Albus Dumbledore, szanowny panie. - Co?! Nie żartuj! - No dobra...Minerva McGonagall. - Naprawdę! - Mary. - Nazwisko! - Najpierw pan musi się przedstawić. - Dobrze. Severus Snape. - Black. Mary Rose Black. - Black?! - Czy tu wszyscy są głusi?! - Nie.Podejrzewam tylko,że jesteś zagłupia żeby cię zrozumieć. - Putain! Jak śmiesz?! - A śmię. - Eripe me his fatuis Merlini!* - Et stulius quam |i| populi meli |s!* Skąd znasz łacinę? - Jak to skąd?! Z książek! - Córka Syriusza Blacka czyta?! Merlinie! Teraz mogę już umierać! - Nie jestem córką Syriusza,tylko Regulusa! - Naprawdę? No to może się dogadamy, panno Black. - Mam nadzieję, profesorze Snape. Nie wiem czemu oni tak na niego narzekają! Jest trochę przykry, no ale każdy czasem taki jest!- myślała Mary. ą, q * "Wszystko o zaklęciu zapomnienia" jeśli dobrze pamiętam, chyba to jest po łacinie * (łac.) Merlinie chroń mnie przed tymi głupcami! :-D d * I ludźmi głupszymi ode mnie! ................................................... 1740 słów! Jest kolejny rozdział! :-P Macie Seva!
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.