Harry ma przesłuchanie 12 sierpnia. A dzisiaj mamy jedenasty. Fajnie, naprawdę fajnie...-myślała Mary. Teleportowała się z dzieciakami do domu. Dzieci rozglądały się po domu.
Kolejni lokatorzy! Mogła dorosłych czarodziejów przenieść do innych rezydencji,ale tylko Gelert miał różdżkę. Poza tym byli poszukiwani, a kto wie co by im strzeliło do głowy. Wszyscy,nawet skrzaty byli w jadalni. Gdy Mary aportowała się tam wszyscy zwrócili na nią i dzieci uwagę. Ona tylko liczyła wszystkie sypialnie dla gości. Cztery na parterze i na pierwszym piętrze sześć. Czyli dwie sypialnie są wolne. Lauren pewnie zgodzi się spać z Grindelwaldem,więc trzy będą wolne. To cały czas o siedem za mało! Od rozmyślania odwiódł ją czarnoksiężnik,który zapytał:
- Co to za dzieci? Tylko mi nie mów, że zabrałaś je z jakiegoś więzienia!
- Nie,nie... Chociaż w sumie można powiedzieć, że z więzienia.-odrzekła. - Z sierocińca. Wszystkie te dzieci to czarodzieje.-dodała na widok miny Gellerta.
- Yy... A czemu je stamtąd zabrałaś?- dopytywał.
- Bo takie miałam widzimisię. Wypadałoby się przedstawić, nie sądzicie?- zwróciła się do byłych więźniów.
- No,tak. Gellert Grindelwald.-przedstawił się czarnoksiężnik.
- Lauren Selwyn.- rzekła Lara.
- Rozalie Selwyn.-powiedziała jej siostra.
- Kate Slughorn.
- Christian Bones.
- Bones?- zapytała dziewczynka.
-Tak,a co?-spytał mężczyzna.
- Ja nazywam się Bones. Olivia Bones.- rzekła kruczowłosa dziewczynka.
- Mam albo raczej miałem, bo umarł brata Edgara. Może to twój ojciec?- powiedział Christian.
- Yhy... Mój ojciec miał na imię Edgar.- odpowiedziała Olivia.
- No to jestem twoim wujkiem!-zawołał entuzjastycznie mężczyzna. - Masz też ciocię Amelię i ciocię Aurorę.
- Mam rodzinę!- dziewczynka była szczęśliwa.
- To świetnie. A teraz przedstawiajcie się ludzie! Nie mam całego dnia.- ponagliła ich Black.
- Maddie Silver.- przedstawiła się kobieta.
- Cassandra Watson.
- Eliott Nott.
Teraz zaczęły przedstawiać się dzieci (oprócz Olivii):
- James Craig.
- Adrien Flousen.
- Timothy Grace.
- Mark Spencer.
- Melanie Scott.
- Isabelle Baker.
- Charlotte Dumbledore.
- Dumbledore?! -wampirzyca i Gellert wymienili zdziwione spojrzenia. - Wiesz jak ma na imię twój ojciec?
- Aberforth.-odparła dziewczyna.
- Znamy zarówno jego jak i jego brata. Jestem pewna,że Aberforth cię przygarnie jak już pójdziesz do Hogwartu. Ile masz lat?-rzekła wiedźma.
- Jutro kończę jedenaście.-odparła.
- To dobrze. Ktoś jeszcze kończy jedenaście lat w najbliższym czasie. A może ktoś już skończył?-zapytała nastolatka.
- Ja kończę za tydzień. - zgłosiła się Olivia.
- A ja już skończyłem.- rzucił James.
- To świetnie. Będziemy mieli razem Ceremonię Przydziału. Przedstawcie się do końca. -powiedziała Mary.
- Rebecca Chase.
- Luke Heth.
- Dobrze. A ja jak już wiecie Mary Black. Weźcie sobie jakąś kartkę i zapiszcie daty urodzin. Przyda mi się to. Zajmijcie się czymś, a ja i skrzaty przygotujemy wam pokoje. Lauren, Gellercie mogę was prosić?-dziewczyna wskazała na korytarz.
Wcześniej wspomniani udali się na korytarz. Grindelwald zapytał:
- Co chcesz?
- Chciałam zapytać, czy moglibyście mieszkać w jednym pokoju? No,bo brakuje mi ośmiu pokoi, a tak będzie brakowało siedem. Może być? -odparła.
- Tak.- zgodzili się.
- To świetnie.-rzekła.
Black zostawiła ich samych i wydała skrzatom polecenie, żeby przenieśli rzeczy Lauren i przygotowały pokoje. Mary natomiast w tym czasie powiększyła swój dom o siedem pokoji. Resztę zostawiła skrzatom. Było już dosyć późno, ale mimo to czarownica postanowiła udać się na Grimmuald Place. W końcu musiała porozmawiać z Harry'm przed przesłuchaniem. Potem uda się do Ministerstwa Magii,żeby zdobyć sojuszników. Dumby pewnie przyjdzie tam dopiero jutro,dlatego trzeba działać. Jakby udało jej się przekonać Knota byłoby fajnie. A jeśli nie no to cóż... Zawsze można spróbować mniej etycznych rozwiązań. Trzeba też wydusić z Dropsa kto będzie nauczycielem OPCM. Dziewczyna zastanawiała się, dlaczego starzec nie zrobił jeszcze podobnego przedmiotu pod inną nazwą. Wtedy nie byłoby tej durnej klątwy. A nie co roku modli się:,, Boże spraw, żeby on tym razem przeżył... " Przecież to jest zupełnie bez sensu! No,ale nie będzie się wtrącać, a przynajmniej nie na razie... Teleportowała się na Grimmuald Place. Tak jak się spodziewała wszyscy członkowie Zakonu siedzieli w kuchni. Młodsi pewnie siedzą na górze. Do nich zajrzy potem. Wparowała do kuchni i przywitała się:
- Bonsoir, kochani i ty Minerwo!
- Co chcesz?- zapytał Syriusz.-I co to znaczy?
- Bonsoir to po francusku dobry wieczór. Czy ja zawsze muszę czegoś chcieć?-oburzyła się piętnastolatka.
- Yyy... Tak?-odparł mężczyzna.
- Yyy... Nie?-sarknęła nastolatka.
- Może jednak tak?- ciągnął czarodziej.
- No,nie.-rzekła.
- A ja myślę, że jednak tak.-Black uśmiechnął się.
- No to się mylisz.-skwitowała Mary.
- A... Ech,nie ważne!-animag poddał się.
-No i widzisz? Po co się ze mną kłocisz skoro wiesz, że mnie nie przegadasz,hmm?-rzuciła.
- Jesteś niemożliwa!-odparł Syriusz.
- Wiem. No,ale cóż nazwisko zobowiązuje.-Black uśmiechnęła się zwycięsko.
Mężczyzna tylko westchnął. Mary natomiast kontynuowała:
- Właściwie przyszłam tu tylko, dlatego że chciałam spotkać się z chłopakami,Gin i Herą,a także zapytać o coś Albusa.
- O co chciałaś mnie zapytać, Mary?- spytał Dumbledore.
- Herą?!- Syriusz nie dał dziewczynie dojść do słowa.
- Chodzi mi o Hermionę. Chciałam zapytać o...-wiedźma nie dokończyła.
- Ale dlaczego Hera?!-Pchlarz nie dawał za wygraną.
- Bo mój mózg uznał to za stosowne. Chciałam zapytać o to kto będzie w tym roku uczył Obrony Przed Czarną Magią.-dokończyła.
- Dolores Umbridge.-odpowiedział Albus.
- Ta Doleres Umbridge?! Podwładna Knota?!- dziewczyna była oburzona
- Tak,ta.-Drops westchnął.
- Innego nauczyciela nie było?!-ciągnęła.
- Niestety, nie było.-dyrektor Hogwartu nie był zadowolony.
- No mówi się trudno. Umbridge musi uczyć przynajmniej do przerwy bożonarodzeniowej,prawda?-Black wpadła na pewien pomysł.
- Tak. A po co ci ta informacja?-dociekał profesor.
-Na razie po nic.-odparła Mary zgodnie z prawdą.
- Dobrze. Chciałaś jeszcze zajrzeć do przyjaciół,prawda?-zapytał Trzmiel.
- Tak,ale najpierw jeszcze jedno pytanie. Jakieś ważniejsze informacje z Klubu Śmierciożerców, Ministerstwa Partactwa,itp.?-spytała czarownica.
- Nie. Nie licząc ,oprócz tego że Ministerstwo chce zacząć kontrolować Hogwart, ale myślę że o tym wiedziałaś albo się tego domyślałaś,Mary. Nieprawdaż?
- Oczywiście, że wiedziałam. I nic nowego?-nastolatka była zawiedziona.
-Nic.-skwitował dyrektor.
- No to nic tu po mnie. Idę na górę. Adieu!-zakończyła rozmowę Black.
Nie chciało jej się wchodzić po schodach, dlatego od razu teleportowała się do pokoju bliźniaków. Ci odskoczyli wystraszeni. Zaraz potem Fred krzyknął:
- Czy ty chcesz,żebyśmy zawału dostali?!
-Może tak,może nie.-odrzekła spokojnie dziewczyna.
- Nie mogłaś przyjść tu jak normalny człowiek?!-zapytał George.
- Jak widać nie, a wiecie dlaczego? - nastolatka nie traciła spokoju.
- No,dlaczego?!-zapytali niemalże równocześnie bliźniacy.
- Uno - nie jestem normalna. Segundo- nie chciało mi się. En tercer lugar*,bo tak.-odparła.
- Nie chciało ci się? Wejść po schodach?!- spytali chłopcy.
- Ta... Wiem,wiem. Lenistwo level hard.-skwitowała nastolatka.
- Chyba raczej level Black!-zaśmiał się Fred.- Bo twojego lenistwa inaczej opisać się nie da!
- No raczej! Mnie wogóle nie da się opisać,tak bardzo wybiegam poza normy!- piętnastolatka zgodziła się z przyjacielem.
- Skoro przyszłaś to idziemy po resztę?- zapytał George.
- Oczywiście, że... Nie!-zaśmiała się dziewczyna.
- Na serio?!-chyba nie do końca ją zrozumieli.
- No pewnie, że nie! Idziemy po nich?- zapytała Mary.
- Mam lepszy pomysł. Teleportujmy się tam!-podsunął Fred.
- Zdaliście egzamin?-Black wolała być pewna.
- A jak myślisz?!-George był oburzony. - Szczerze mówiąc to myślę, że nie. Chociaż nie bylibyście tak oburzeni gdyby to była prawda więc pewnie jednak zdaliście.- skwitowała wiedźma.
- No wiesz?! Myślałabyś, że nie gdyby nie nasze oburzenie?! A gdzie wiara w przyjaciół?-spytał Fred.
- Wiara pojechała na wakację do Grecji, a co?-czarodziejka starała się zachować powagę.
- Dlaczego dopiero teraz?-George też próbował zachować powagę mimo, że był w tym kiepski.
- No,bo wcześniej była w Australii.- tym razem Mary nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
- A dlaczego w Australii i Grecji? Nie ma lepszych miejsc?-Fred także włączył się do dyskusji na temat wakacji wiary
- Dlatego, że na inne nie było ją stać. Hawaje są za drogie dla mojej jakże ubogiej wiary.-o ile wcześniej Black zachowywała resztki powagi to teraz niemalże leżała na podłodze i kwiczała ze śmiechu.
- A nie mogłaś jej pożyczyć trochę kasy?-zaśmiał się George.
- Nie,bo by mi nie oddała. Poza tym bardziej stawiam na rozum,aniżeli na wiarę.-odparła piętnastolatka śmiejąc się.
- Aniżeli?-rzekł Fred.
-Aniżeli.-odparła wampirzyca z uśmiechem.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie o to chodziło?-spytał ją Fred.
- A jak myślisz? Nie, odpowiadaj.-rzuciła dziewczyna.
- Dlaczego ma nie odpowiadać?-zapytał George.
- No,bo to było pytanie retoryczne.-wyjaśniła Mary.
- Jakie?-zapytał Fred.
- Retoryczne. Takie, na które się nie odpowiada.-odrzekła wiedźma.
- Aha...Ok. No to, co teleportujemy się tam się do nich, czy nie?-spytali bliźniacy.
- No,pewnie!-odparła entuzjastycznie Black.
Trójka żartownisiów teleportowała się do pokoju dziewczyn. Hermiona i Ginny pisnęły. Trio tylko wymieniło spojrzenia i wybuchnęło śmiechem. Po chwili Hermiona przemówiła:
- Czy wyście do reszty zwariowali?! Czy wy nie wiecie, że istnieje coś takiego jak drzwi?!
- Nie gorączkuj się tak,Hera!-mruknęła Ginewra.
- Właśnie,Ginny ma rację. A to wariactwo jak ty to ładnie określiłaś to tylko lenistwo level hard,to znaczy level Black jak to ładnie ujeli bliźniacy.-skwitowała Mary.
- Nawet nie będę próbowała zapytać, dlaczego level Black.-Gin uśmiechnęła się. - Cześć,Mary. Jak tam samodzielne życie? Już zdążyłaś coś rozwalić?
- Siema! Niestety jeszcze nie zdążyłam m, niczego rozwalić. No,może oprócz kilku cel w więzieniu...-Black nie dokończyła.
- W więzieniu?!-Hera była bardzooo zdziwiona.
- Tak, w więzieniu. Nie czytałaś szmatławca?-zapytała czarodziejka.
- Czytałam, to ty uwolniłaś Grindelwalda?-Hermiona nie nie wiedziała czy śmiać się, czy płakać.
- Tak i nie tylko. Z Azkabanu także chciałam kogoś uwolnić,ale nie miałam kogo. Tego pewnie nie opisali, bo nie chcą sobie psuć opinii.- mruknęła piętnastolatka.
- Czekaj,czekaj... Włamałaś się do dwóch najlepiej strzeżonych budynków w Europie?!-zawołała Ginevra.
- No...tak. Tyle, że nie do dwóch najlepiej strzeżonych budynków w Europie,bo jeśli istniałaby tak lista to faktycznie Azkaban byłby na pierwszym miejscu, ale Nurmengard zająłby około dwunaste miejsce.-wyjaśniła nastolatka.
- Aha. Nie mam więcej pytań.-skwitowała Gin.
- A gdzie jest Grindewald i reszta więźniów?-zapytała Miona.
- Jak to gdzie? W moim domu!-rzekła Mary.
- Odpowiem tak jak Ginny. Nie mam więcej pytań.-Hermiona uśmiechnęła się pobłażliwie.
- To świetnie. Idziemy po Harry'ego?-spytała Black.
- Chyba nie myślisz, że po tym jak nas wystraszyłaś pozwolimy, żeby to samo ominęło naszego brata!- Weasleyowie byli oburzeni.
- No jasne, że nie pozwolicie. Hera, Gin chwyćcie mnie za ręcę to się tam teleportujemy. Tylko to może być dosyć albo bardzo(zależy jaki macie organizm) nieprzyjemne.- powiedziała piętnastolatka.
-Dobrze.-odparły dziewczyny.
Następnie chwyciły ją za ręce. Bliźniacy i Mary wymienili spojrzenia. Wampirzyca zaczęła odliczać w myślach od trzech do jednego. Gdy doliczyła do końca uśmiechnęła się pokrzepiająco do przyjaciółek. Następnie teleportowała się z nimi do pokoju Harry'ego i Ronalda. Potter tylko,gdy usłyszał charakterystyczne pyknięcie towarzyszące teleportacji zaczął spodziewać się panny Black albo bliźniaków. Ronald,gdy już zorientował się o co chodzi wrzasnął:
- Co ona tu robi?!
- No nie wiem... Stoję,oddycham... Ogólnie rzecz biorąc żyje.-syknęła Mary zanim ktokolwiek inny zdąrzył coś powiedzieć.
- Dlaczego ją tu przyprowadziliście?!- Weasley nie dawał za wygraną.
- Ona ma imię. Nazywa się Mary.-mruknął Harry.
- Ty też?!-Ron był wściekły.
- Tak,ja też. Ta oto tu dziewczyna jest moją przyjaciółką. Twojego rodzeństwa i Hermiony też.-odrzekł spokojnie Harry.
- Ale to...-Ronald nie dokończył.
- Nawet nie kończ, Weasley bo źle skończysz. Widzimy, że jesteś wkurzony,ale nikogo to nie interesuje. Możesz się obrażać, ale mam to głęboko gdzieś. À propos moja grand'mère zapisała ten dom mojemu ojcu,a że jestem jego jedyną córką to ten dom należy do mnie. Nie mam zamiaru odbierać tej posiadłości Zakonowi,ale ciebie wyrzucić zawsze mogę,dlatego nie radzę tak się zachowywać, panie Weasley.-warknęła Black.
- Ale...-Ronaldowi znowu ktoś przerwał.
- Nie ma żadnych,, ale".-tą jakże sympatyczną osóbką była Mary.
- Do rzeczy,Mary.-upomniała ją Hera.
- Hmm... Ale czy powinnam mówić... Jak to mówią mugole? A,tak... Prosto z mostu.-dziewczyna udała, że się zastanawia.
- No,nie wiem... Może tak?-sarknął Fred.
- A może jednak nie?-wiedźma droczyła się z nimi.
- Tak!-mruknął George.
- Nie wiem,nie wiem... Chyba jednak nie.-kontynuowała czarodziejka.
- Mary!-Gin straciła cierpliwość do przyjaciółki.
- Tak,Gin?-zaśmiała się piętnastolatka. - Dziewczyno,wiem że możesz tak w nieskończoność, ale proszę cię przejdź do rzeczy!-rzekła Ginewra.
- No,ok. Harry idziesz,czy może raczej teleportujesz się z nami. Nie,odpowiadaj. To nie było pytanie, ani prośba. To był rozkaz.-powiedziała wampirzyca.
- No,dobrze...-odparł chłopak z wahaniem.
- Mówiłam, że nie masz nic do powiedzenia,ale miło że się zgadzasz.- czarownica uśmiechnęła się.
- Chyba powinienem się obrazić?-czarodziej był rozbawiony.
- Pamiętasz Foch Forever Na Pięć Minut,hmm?-zapytała nastolatka.
- A i owszem,pamiętam.-zaśmiał się Harry.- Tylko ty potrafisz powiedzieć tak do Grindelwalda. A tego zapomnieć się nie da.
- No,może i racja.-piętnastolatka wzruszyła ramionami.
Bez pardonu chwyciła chłopaka i teleportowała się. Dziewczyny ledwo zdąrzyły się jej złapać. Bliźniacy teleportowali się chwilę po niej. Na miejscu Hermiona rzekła z wyrzutem:
- Następnym razem bądź tak łaskawa i powiedz,kiedy masz zamiar się teleportować.
- No,właśnie.-mruknęła Ginny.
- Dobrze,dobrze. Gratuluję refleksu!-zaśmiała się Black.
- Po co mnie tu ściągnęłaś,Mary?-spytał Potter.
- Tak,po prostu. Bez żadnego powodu.- zaśmiała się nastolatka.- Żartuję! Chciałam zapytać jak się czujesz przed przesłuchaniem.- dodała na widok miny przyjaciela.
- Nigdy nie czułem się lepiej.-sarknął Harry.
- To świetnie!-Black udała, że nie usłyszała sarkazmu.
- No,proszę... Królowa sarkazmu nie dosłyszała go? Teraz mogę umierać.- zaśmiał się chłopak.
- No,cóż... Przeżyłeś Voldemorta i Lockharta,a zginiesz przez pannę Black. Ciekawe,nie sądzisz?-dziewczyna uśmiechnęła się.
- A Lockhart był groźny?-Fred roześmiał się.
- Trochę.-odparła Mary.
- Co niby było jego bronią,głupota?-prychnął George.
-A żebyś wiedział.-mruknęła czarownica.
-Chciałam tylko powiedzieć, żebyś się nie przejmował tym przesłuchaniem. Ja wszystko załatwię. Gwarantuję, że nic ci nie zrobią.-Mary zwróciła się do Harry'ego.
- A przyjmujesz reklamację?-zapytał Potter z niewinnym uśmiechem.
- Nie!-zaśmiała się nastolatka.- Ja już muszę spadać! Pa!-pożegnała się.
-Pa!-odparli churkiem przyjaciele.
Black teleportowała się do domu. Była dziewiętnasta,a ona chciała się jeszcze udać do Knota. Minister pracuje do dwudziestej trzydzieści, dlatego musi się pośpieszyć. Chyba powinna się przebrać. Otworzyła szafę i obejrzała jej zawartość. Wzięła koszulę(oczywiście czarną),czarną spódnicę i czarne(a jakże) botki na słupku oraz skórzaną kurtkę. Na głowę ubrała kapelusz, a na ramię torebkę. Przejrzała się w lustrze. Jak zawsze wyglądała świetnie. Aportowała się w Ministerstwie Magii. O tej porze Ministerstwo było niemalże puste. Po chwili rozglądała się po atrium,aż w końcu zobaczyła jakiegoś urzędnika. Podbiegła do niego i zapytała się:
-Którędy do Knota?
- Ma panienka do niego sprawę? Dzieci nie powinny same pałętać się po Ministersterstwie Magii,zwłaszcza o tej porze. Gdzie są panienki rodzice?-spytał mężczyzna.
- Nazywam się Black. Mary Rose Black. Po co miałabym pytać, gdybym nie miała do niego sprawy? No i dzieckiem nie jestem,a nawet jeśli to potrafię poradzić sobie lepiej niż spora część dorosłych. Ojciec nie żyje, matka w zamku,a pan mógłby się przedstawić, panie Thicknesse. To powie mi pan,gdzie Knot ma gabinet?-ciągnęła Mary.
- Skąd znasz moje nazwisko, bachorze?!-Pius zdziwił się.
- Legimencja. Chyba wie pan co to jest, prawda? To powie mi pan,czy nie?-wampirzyca zaczynała się niecierpliwić.
- Na trzecim piętrze,pierwsze drzwi po lewej. Skad do licha,znasz legimencje Black?!-urzędnik był wstrząśnięty.
-Dziekuję!-dziewczyna zignorowała jego pytanie.
Zostawiła oszołomionego mężczyznę i pobiegła przed siebie. Minęła windę i obejrzała się za siebie. Urzędnika nie było już widać. Black teleportowała się na trzecie piętro. Zapukała do pierwszych drzwi po lewej i po usłyszeniu zaproszenia weszła do środka. Minister wydawał się być zdziwiony. Wiedźma przywitała się:
- Dobry wieczór,panie ministrze! Jestem Mary Black. Przepraszam, że zjawiłam się bez zapowiedzi,ale mam pewną sprawę.
- Witam,panno Black. Co panią do mnie sprowadza?-spytał Korneliusz.
- Jak już wspomniałam sprawa,a dokładniej rozprawa.-odrzekła czarodziejka.
- Czyja?-Knot zaciekawił się.
- Harry'ego Pottera. To mój przyjaciel. Wiem, że nie zrobił niczego złego.- Black zrobiła niewinną minę.
- Pan Potter złamał prawo czarodziejów.-powiedział ostro Knot.
- Ależ, panie ministrze. I ja i pan dobrze wiemy, że on nie zrobił nic złego.- Mary przybrała minę negocjatorki.
- Co pani ma na myśli?-warknął Korneliusz.
- Mam na myśli, że on urzył zaklęcia w samoobronie... A ty Knot po prostu chcesz go zniszczyć... -syknęła dziewczyna.
- Jak śmiesz,Black?!-krzyknął minister.
- Normalnie. Mogę nawet zapłacić jeśli odwołasz rozprawę.-rzekła Black. - Czy ty chcesz mnie obrazić? Nie jestem na sprzedaż!-warknął urzędnik.
- Nawet gdybyś byś na sprzedaż to nie zapłaciłabym za ciebie nawet złamanego knuta. Chcę tylko żebyś odwołał rozprawę. Zapewne miała być przed całym Wizengamotem, prawda?-syknęła wiedźma.
- Zgadza się. Rozprawa się odbędzie. Czy tego chcesz, czy nie!-wrzasnął Korneliusz.
- Naprawdę? Nie dasz się przekonać?- Black uśmiechnęła się. Była przygotowana na taki scenariusz.
- Nie,nie dam.-warknął Knot.
- Nie chcesz po dobroci no to,cóż... Za niedługo sam będziesz mieć rozprawę,zostaniesz odwołany ze stanowiska ministra,w gazetach pewnie też będzie o tobie głośno...-Mary zaśmiała się zimno
- A to niby dlaczego?!-Korneliusz też się uśmiechnął.
- No,cóż... Minister Magii oskarżony i skazany za pedofilię, w dodatku gwałt na dziewczynie z szanowanego rodu... Oj,Knot ludzie znienawidzą.-dziewczyna zaśmiała się.
- Dlaczego? Przecież nic nie zrobiłem!-syknął minister.
- Nie wierzysz w moje możliwości, Knot? Chyba nie zdajesz sobie sprawy, że niewinność jest dużo ciężej udowodnić niż winę! Dlatego albo odwołasz tą nieszczęsną rozprawę albo cię zniszczę! Rozumiesz?-czarownica wybuchnęła lodowatym śmiechem.
- Ale... Dobrze odwołam rozprawę.- Korneliusz westchnął.
- Świetnie. Tylko bez numerów,bo pamiętaj mogę cię zniszczyć.-syknęła Mary.
- Ale jak mam odwołać tą rozprawę, żebym nie stracił twarzy?-rzekł zrozpaczony Knot.
- Normalnie. Odwoła ją pan jutro, najlepiej jak już wszyscy przyjdą ną tą rozprawę. Wtedy będzie najlepiej.- podpowiedziała wampirzyca.
- Dobrze, panno Black.-odparł minister.
- To świetnie. Żegnam!- Mary pożegnała.
- Do widzenia.-mruknął Knot.
Wampirzyca wyszła. Teleportowała się do domu. Nie spotkała nikogo w drodze do pokoju. Zrobiła się trochę głodna. Zawołała Stworka i poprosiła o coś do jedzenia. Gdy skrzat przyniósł jej jedzenie zjadła wszystko w pięć minut. Potem zrobiła sobie długą kąpiel. Następnie rzuciła się na łóżko. Od razu zasnęła. Następnego dnia miała być rozprawa. Nie mogła doczekać się miny Harry'ego i Dropsa, gdy usłyszą że rozprawę odwołano. Śmiała się na samą myśl o tym. No, ale ma do Knota jeszcze jedną sprawę. Ubrała jeansy,białą koszulę i białe trampki. Włosy rozpuściła i wpieła w nie czarną różę. Na palec wsunęła sygnet rodowy Blacków,a także sygnet rodowy Slytherinów. Na ramię ubrała torebkę. Różdżkę schowała do kieszeni. Zjadła śniadanie i wyjaśniła, gdzie się wybiera. Złożyła życzenia Charlotte i teleportowała się do Ministerstwa Magii. Przylepiła do twarzy sztuczny uśmiech. Grzecznie się ze wszystkimi witała. Miała jeszcze sporo czasu do planowanej godziny przesłuchania. Po drodze do gabinetu Knota spotkała pana Weasleya i Harry'ego. Przywitała się z nimi:
- Cześć,Harry! Witam, panie Weasley!
- Witaj,Mary. Mówiłem żebyś nazywała mnie po imieniu.-powiedział pan Artur.
- Hej,Kirke!-przywitał się z nią Potter.
- Kirke? Czemu Kirke?- zapytała Black.
- A czemu nie? Kirke do ciebie pasuje. Myślałem też nad Hekate,ale uznałem to za nieodpowiednie. Chociaż w sumie zachowujesz się jakbyś była jakąś boginią,a bogini magii chyba najbardziej by ci pasowała.-Potter uśmiechnął się.- Od kiedy uśmiechasz się do wszystkich napotkanych osób?
- Od nigdy. Denerwujesz się przed przesłuchaniem?-zapytała Black.
- A jak myślisz?-Potter odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Myślę,że tak. Mam rację?-wampirzyca wolała się upewnić.
- Jak zawsze się nie mylisz.-odparł Harry.
- Masz rację. Ja nigdy się nie mylę. Nie musisz się martwić... Dałam ci gwarancję,prawda?-rzekła czarodziejka.
- No,tak... Ale jeśli się mylisz?-Potter był sfrustrowany.
- Nie mylę się. Chcesz się założyć, że rozprawy nie będzie?-Mary uśmiechnęła się niewinnie.
- No,w sumie. Czemu nie? O co chcesz się założyć?-zgodził się chłopak.
- Może o... Hmm... O Ognistą Whisky, ok?-zastanawiała się dziewczyna.
- O ile?-zapytał czarodziej.
- Pięć butelek.-odpowiedziała Black.
- Dobrze.-powiedział Potter.
- To lepiej szykuj już kasę.-Mary zaśmiała się.
- A to dlaczego?-spytał Harry.
- No,bo przegrasz.- nastolatka zrobiła niewinną mine.
- Jeszcze zobaczymy. Zobaczymy...- mruknął chłopak.
- Masz rację. Zobaczymy. Kojarzysz Dolores Umbridge?-spytała piętnastolatka.
- Nie. A co?-zapytał Potter.
- Otóż Dolores Umbridge będzie w tym roku nauczycielką obrony przed czarną magią. Mógłbyś przekazać to reszcie. Oczywiście, oprócz Ronalda.- rzekła panna Black.
- Dobrze. Swoją drogą jestem ciekawy, do którego domu trafisz. Może do Gryffindoru?-spytał czarodziej.
- Na pewno nie do Gryffindoru albo do Hufflepuffu! Stawiam na Slytherin lub Ravenclaw. A co?-odparła wampirzyca.
- Nic,nic...-rzekł Harry.
- Chciałbyś, żebym była z tobą w jednym domu,co? Sorry,ale nie ma mowy,żebym była w Gryffindorze albo Hufflepuffie.-powiedziała wiedźma.
- No trudno...-rzekł.- A jak tam więźniowie?-dodał szeptem jej przyjaciel.
- Chyba byli więźniowie. Dobrze. Nie wiem czy ci mówiłam, ale mam kolejnych lokatorów, dokładniej dziesiątkę. Wiesz, że brat Dumbledore'a...-nie dokończyła.
- Dumbledore ma brata?!-przerwał jej chłopak.
- Jak widać. Miał też siostrę,ale zmarła. Wiedziałeś, że Dumbledore jest wujkiem?-spytała Black.
- Czyli jego brat jest ojcem? Jego dziecko mieszka z tobą?-czarodziej był zdziwiony.
- No,brawo geniuszu!-wampirzyca zaklaskała.
- Jak się nazywa? W sensie to dziecko?- Potter zaciekawił się.
- Charlotte. Dzisiaj ma urodziny. Później pójdę do sklepu kupić jej prezent. Tylko niemalże nic o niej nie wiem,a to bardzo utrudnia wybór, wiesz? Może książkę? Książka jest dobra na każdą okazję. Myślisz, że książka będzie dobra?-zapytała Mary.
- Nie wiem.- odpowiedział chłopak.
- Typowy facet. Jak trzeba odpiwiedzieć to nagle nic nie wie,a tak to wiecznie ma pełno do powiedzenia.-mruknęła wiedźma.
- Harry... Musimy już iść...-wtrącił się pan Artur.
- Dobrze,panie Weasley. Pa, Mary!- pożegnał się Potter.
- Pa, Potter!-odparła nastolatka.-Pa... Tylko pamiętaj o naszym zakładzie!- dodała czarodziejka po chwili przerwy.-Słyszysz?!
- Słyszę,słyszę!-zaśmiał się Harry i odszedł z panem Arturem.
- Idiota...-mruknęła piętnastolatka, gdy Potter znalazł się poza zasięgiem jej głosu.
Dziewczyna usiadła na brzegu fontanny. Przez chwilę przyglądała się ludziom. Wszyscy byli podobni. Spokojni i nudni. Mary spojrzała na zegar. Gdy zobaczyła godzinę ze zdziwienia,aż krzyknęła:
- Na brodę Merlina! Za pięć minut Harry ma przesłuchanie!
Albo raczej powinien je mieć.-dodała w myślach. Musiała tam być, żeby chociaż sprawić pozory niewiedzy. Szybko teleportowała się na ostatnie piętro. Przeszła koło Departamentu Tajemnic. Miłoby było kiedyś tam pójść. Po drodze na Salę Rozpraw spotkała jakiegoś niewymownego. Poprawiła ubranie i weszła na salę. W środku byli wszyscy oprócz oskarżonego. Black widziała, że nie ma dla niej miejsca,dlatego wyjęła różdżkę i wyczarowała sobie wygodny fotel. Nagle odezwała się przypominająca ropuchę kobieta:
- Kim jesteś? Co tu robisz? I czy wiesz, że właśnie złamałaś ustawę o czarowaniu przez nieletnich?
- Black. Mary Black. Co ja robię? No, cóż... Oddycham. Nie złamałam,bo mam pozwolenie od ministra magii na czarowanie poza szkołą.-wampirzyca umyślnie nie dodała, że ma je od francuskiego ministra magii.
- Trochę szacunku. Proszę zwracać się do mnie pani Umbridge.-rzekła ropucha przesłodzonym głosem.- A może raczej pani profesor,bo będę cię uczyć,Black.
- Dziekuję...-Mary nie dokończyła.
- Dziękuję,pani profesor.-warknęła kobieta.
- Nie lubię jak ktoś mi przerywa. Nie ma potrzeby, żebyś zwracała się do mnie per,, pani profesor", Umbridge. Chciałam powiedzieć, że dziękuję ale nie skorzystam z propozycji okazywania ci szacunku.-Black uśmiechnęła się sztucznie.
- Ty...-Dolores nie dokończyła.
- Nazywam się Mary Rose Black, Umbridge.-syknęła wiedźma.
- Nie życzę sobie,żebyś mówiła do mnie po nazwisku!-podwładna Korneliusza porzuciła przesłodzony ton.
- Mam gdzieś twoje życzenia.- Black uśmiechnęła się perfidnie.
- Jesteś niemożliwa.- skwitowała wściekła kobieta.
- Tylko się nie zapowietrz. Zdaję sobie z tego sprawę.- Mary zaśmiała się chłodno.
Członkowie Wizengamotu przyglądali im się z rozbawieniem. Doleres jednak nie poddawała się:
- Jak śmiesz?!
- Normalnie.-odparła zirytowana dziewczyna.- Zamkniesz się,bo masz bardzo irytujący głos?-dodała z niewinną miną.
- Niedoczekanie... Nie!-warknęła Dolores.
- No trudno.-Black wyciągnęła różdżkę. -Silencio!
Umbridge dalej poruszała ustami. Chyba nie znała działania tego zaklęcia. Chwilę później Harry wszedł na salę. Był spóźniony. Było widać, że jest spięty. Black uśmiechnęła się do niego. Po chwili do sali wszedł Knot. Wzrok zebranych skupił się na nim. Korneliusz rzekł:
- Rozprawy nie będzie. Potter uniewinniony.
Na sali rozległy się szepty. Black tylko uśmiechnęła się zwycięsko i wyszła. Knot wyszedł zaraz za nią i powiedział:
- Zadowolona?
- Nie do końca. Pójdziemy do twojego gabinetu?-zapytała.
- Dobrze.-odparł Korneliusz.
Po chwili byli już na miejscu. Knot zapytał ją:
-Chcesz może herbaty?
- Jeśli łaska.-odparła Black.
Mary dostała herbatę. Zaczęła ją mieszać podczas,gdy Korneliusz powiedział :
- Jaką masz do mnie sprawę?
- Ech... Nic wielkiego. Chciałabym dzisiaj zdać SUMY i OWUTEMy.- rzekła nastolatka.
- Czemu nie? Może być o szesnastej?- spytał minister magii.
- Dobrze. A więc o szesnastej. Nie interesuje cię czemu chcę je zdawać teraz?-zapytała dziewczyna.
- I tak byś mi nie powiedziała,mam rację?-odparł urzędnik.
- Masz rację.-odpiwiedziała Black.
- Przynajmniej w tym się zgadzamy.- mruknął Korneliusz Knot.
*po trzecie
...............................................................
4001 słów! Najdłuższy jak dotąd rozdział. Za niedługo Hogwart! Myślę, że jeszcze góra dwa rozdziały i będzie Hogwart. Nie rozpisuję się,bo pewnie czekacie na rozdział. Standardowo błedy mogą być.
![](https://img.wattpad.com/cover/166187485-288-k75301.jpg)
CZYTASZ
Panna Black
Fiksi PenggemarPiętnastoletnia Mary Black zostaje wyrzucona z Akademii Magii Beauxbatons i idzie do Hogwartu oraz zamieszkuje w Londynie. Mary jest córką Regulusa Blacka i pewnej wampirzycy. W starych szkołach była raczej nielubiana. Dziewczyna ma dość specyficzny...